fot. Stal Rzeszów
Stal Rzeszów niedawno rozpoczęła nowy cykl rozmów z zawodnikami, dzięki czemu kibice mogą lepiej poznać swoich piłkarzy. Zobaczcie co w "Wywiadówce" powiedział Patryk Małecki.
- Jak wspominasz swoje piłkarskie początki?
-Treningi zacząłem w wieku 5 lat, a jak miałem chyba 12 to kilka razy byłem na treningach pierwszej drużyny Wigier Suwałki, które grały w 3 lidze, a trenerem był pan Złomańczuk. Teraz, jakby 12-latek miał przyjść do seniorów to by była przepaść. Pamiętam, że wtedy w Wigrach był Jakub Szmatuła, który teraz jest bramkarzem Piasta Gliwice, a ja mu na gierce strzeliłem gola. Są to fajne wspomnienia. Grałem też w kadrze wojewódzkiej.
- Od dziecka nie dawałeś sobie w kaszę dmuchać?
-Oj tak. Na turniejach, na podwórku czy w szkole miałem zawsze charakter buntowniczy. Przede wszystkim nie lubiłem przegrywać.
- W końcu przyszedł moment, że trafiłeś do pierwszej drużyny Wisły. Jak pamiętasz to swoje wejście do tej szatni?
- Pamiętam, że jak miałem 15-16 lat to trener Kasperczak zapraszał mnie na pojedyncze treningi, a wtedy w drużynie byli Majdan, Żurawski, Frankowski, Kłos i wielu innych. Jak wszedłem do szatni to nie wiedziałem jak się zachować. Czy mówić „cześć” czy „dzień dobry”. Na początku mówiłem „dzień dobry”, to się ze mnie śmiali. I znowu muszę wrócić do swojego charakteru. Dzięki niemu, a też pokazując jakość, dawałem sobie radę z takimi gwiazdami.
- A najlepsze wspomnienie z reprezentacji Polski?
- Zapewne debiut. Powołał mnie trener Smuda… Osiem meczów zagrałem w jego reprezentacji. Ktoś może mówić, że grałem przeciwko Singapurowi czy Tajlandii, ale ja życzę każdemu, żeby mógł zagrać chociaż przeciwko takim rywalom. Byli też jednak inni, jak Rumunia, Meksyk czy Bułgaria z Berbatowem. Są to fajne wspomnienia i nie ma znaczenia, czy grałem trzy, piętnaście, czy dwadzieścia minut. Zawsze to były mecze z orzełkiem na piersi i z tego też jestem dumny.
- Gdyby jednak nie ten buntowniczy charakter, pewnie nie zaszedłbyś tam, gdzie zaszedłeś…
- Na pewno nie. Pamiętam, że jak byłem w internacie Wisły Kraków, która wtedy sprowadzała piłkarzy za duże pieniądze, to zawodnicy z tego internatu mówili, że żaden z nas się nigdy nie przebije do pierwszego zespołu. A ja swoją wytrwałością i zaangażowaniem, meczami w juniorach i rezerwach pokazałem, że można.