- To był dziwny mecz. Gdybym dziś był piłkarzem Stali Stalowa Wola to pewnie do Wigilii nie mógłbym uwierzyć, że nie strzeliliśmy ani jednej bramki - powiedział nam Mateusz Borek, komentator Polsatu Sport w meczu 1/8 finału Pucharu Polski "Stalówki" z Lechem Poznań.
- Lech Poznań, poza tymi pierwszymi minutami, gdzie widziałem "Stalówkę" trochę spiętą, usztywnioną, świadomością że gra zespołem z Ekstraklasy, nie wyglądał najlepiej. Później gospodarze złapali rytm, promowali van der Harta, bramkarza Lecha Poznań, który popisał się sześcioma, siedmioma świetnymi interwencjami - powiedział Mateusz Borek, który komentował spotkanie Stali Stalowa Wola z ekstraklasowym Lechem Poznań (0-2 - przyp. red.).
- Jeżeli drużyna z trzeciego poziomu rozgrywkowego, będąca w tej chwili w strefie spadkowej, potrafi na tle drużyny z Ekstraklasy tworzyć aż tyle sytuacji to coś jest nie tak. Nie trafiają do mnie tłumaczenia zawodników Lecha Poznań jest boisko było złe, że nie taka trawa. Ja jestem z pokolenia, które grało na błocie, na żużlu. Człowiek się cieszył czasami, że może założyć siatki na bramki - powiedział Borek.
- Naprawdę dzisiaj w wielu fragmentach drużyna gospodarzy wyglądała dobrze, opanowała środek pola, wykorzystała pasywność w tym elemencie Lecha Poznań.
- Może to paradoksalnie zabrzmi, ale mi się bardzo podobała gra dwóch napastników. To znaczy Michała Fidziukiewicza i przede wszystkim Roberta Dadoka. Widzę w tym chłopaku naprawdę potencjał na granie na wyższym poziomie. Jest szybki, agresywny, zachowuje intensywność grania, nie ginie na kilka minut - dodał Borek zachwalając napastnika Stali Stalowa Wola.
- Dadoka widziałem dzisiaj na żywo pierwszy raz i niech ten chłopak się rozwija, niech nie przestaje, niech pracuje na każdym treningu, bo jestem przekonany, że stać go na granie na wyższym poziomie niż druga liga polska.