- Panie Zając i szanowni wszyscy kibice za każdym razem chcemy wygrać mecz. Za każdym razem chcemy zdobyć trzy punkty, a w szatni od pewnego czasu obowiązuje hasło chcemy więcej - mówi Ireneusz Pietrzykowski po remisie z Wisłą Puławy. Zobaczcie co jeszcze powiedział szkoleniowiec Stali Stalowa Wola.
- Gratuluję trenerze, bo ten punkt powinniście traktować w formie zdobytego jednego, a nie straconych dwóch. Wyrównaliśmy dość późno, ale wydaje mi się, że z przebiegu całego meczu to my bardziej zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Zostawmy sędziowanie, bo gdybyśmy chcieli szukać sytuacji w których sędzia mógł pomylić się na waszą korzyść to też było kilka takich. Kontra po której strzeliliście drugą bramkę zaczęła się od faulu, ale nie chciałbym wchodzić w tę narrację, bo my tak nie robimy. Poza tym nie ma co robić wycieczek do kibiców odnośnie Radzynia Podlaskiego. To już chyba było i nie ma potrzeby wracać do takich sytuacji. To było dawno, więc koncentrujmy się na tym co jest tu i dzisiaj. Pan ma swoją robotę do zrobienia, a ja swoją - zaczął na konferencji prasowej Ireneusz Pietrzykowski po remisie z Wisłą Puławy.
Ireneusz Pietrzykowski: W szatni od pewnego czasu obowiązuje hasło chcemy więcej
- Kibice przychodzą na mecz i czasem zachowują się tak, a czasem inaczej. Trzymajmy ciśnienie i tyle. Ja natomiast wchodziłem na konferencję i pijany kibic zarzucił mi, że nie chciałem tego meczu wygrać. Panie Zając i szanowni wszyscy kibice za każdym razem chcemy wygrać mecz. Za każdym razem chcemy zdobyć trzy punkty, a w szatni od pewnego czasu obowiązuje hasło chcemy więcej. Przypomnę, że najpierw spadliśmy, później walczyliśmy o utrzymanie, później byliśmy w środku stawki. Teraz jesteśmy w strefie barażowej i walczymy o awans. To jest taka bardzo duża sinusoida tego co się dzieje w trakcie tego sezonu i co się dzieje w Stalowej Woli. My robimy swoje - dodał szkoleniowiec Stali Stalowa Wola.
Pietrzykowski: Stare porzekadło mówi, że jak nie możesz wygrać meczu to go zremisuj
- Nie zawsze da się wygrać mecz, a stare porzekadło mówi, że jeśli nie możesz wygrać to go zremisuj i dzisiaj naprawdę dogoniliśmy rywali i walczyliśmy o to, żeby zdobyć zwycięskiego gola. Być może w końcówce meczu nie było płynności grania, ale charakterem Stalowej Woli dogoniliśmy ich i mamy punkt. Miał być piękny tydzień, bo każdy liczył po meczach z Kaliszem i Puławami na 4 cztery lub sześć punktów. Jest jeden, ale my też nie jesteśmy z tego zadowoleni. Natomiast cały czas nasza gra jest na dobrym poziomie. Myślę, że z tej mąki będzie chleb. Na koniec sezonu będziemy cieszyć się z dobrego wyniku - mówi Pietrzykowski.
Pietrzykowski: Zagramy cztery mecze w jedenaście dni
- Przed tym meczem zrobiliśmy siedem zmian. Mamy na tyle jakościową kadrę, że była potrzeba, aby to zrobić. W ciągu jedenastu dni mamy cztery mecze. Po prostu zarządzamy zasobami ludzkimi tak, żeby każdy następny mecz był do wygrania. Gdybyśmy nie czuli, że Ci zawodnicy którzy weszli do gry będą do grania to oni dziś by nie zagrali. Mamy mocną i wyrównaną kadrę i na treningach jest walka o miejsce w składzie. Dziś był idealny moment, żeby dać niektórym zawodnikom odpocząć, bo niedzielny mecz niektórzych kosztował dużo zdrowia. Pierwsza połowa była nieco słabsza niż z Kaliszem, ale też było przyzwoicie - dodaje szkoleniowiec "Stalówki".
Trener "Stalówki": Damian Oko jest zdrowy, dziś go oszczędzałem
- Nie ustrzeliśmy się błędów w tych dwóch sytuacjach, gdy Wisła Puławy skontrowały nas i zdobyły bramkę. To była faza przejściowa i nie potrafiliśmy temu zapobiec. My w tamtym okresie mieliśmy sytuacje i prowadziliśmy grę. Chciałbym powiedzieć o Damianie Oko, bo budził ostatnio dużo zainteresowania - my dmuchamy na zimne. On jest zdrowy, ale podjąłem decyzję, aby dziś go oszędzić. Grał Furtak, Banach i Kowalski. Później wszedł Urban i to są też zawodnicy, którzy dają jakość. Damian gdyby wcześniej nie miał problemów ze zdrowie to nie grałby dziś w Stalowej Woli. Grałby dużo wyżej, a my tak naprawdę wykorzystaliśmy sytuacje, że kluby z wyższych lig bały się zaryzykować. My go wzięliśmy do siebie. Sztab pracuje z nim rewelacyjnie, a szczególnie Paweł Żmuda. To on doprowadził go do zdrowia i wysokiej formy. On piłkę umie grać i to jest szef naszej defensywy. Na Hutnik Kraków wyjdzie od początku, a dzisiaj odpoczywał.
- Można powiedzieć, że wyczerpał Pan sam temat. Natomiast dopytam o te siedem zmian. To wyszło na analizach, że akurat tych siedmiu było najbardziej zmęczonych i stąd te zmiany w składzie?
- Dokładnie tak. Nawet w pierwszym odruchu mieliśmy w planie zacząć mecz z Urbanem zamiast Kuby Kowalskiego. Natomiast z GPS-u wyszło, że Urban bardziej odczuł niedzielny mecz niż Kuba. Wszyscy u nas zawodnicy są jakościowi. W zasadzie nie ma znaczenia kto gra, bo wszyscy są bardzo podobni. Wszyscy mogą grać w pierwszym składzie, a my patrzymy tylko na ich formę. W tym momencie patrzyliśmy jeszcze na rozegrane minuty rozegrane w niedziele.
- Jak Pan zachowuje taki spokój? Tuż przed konferencją starcie pełne nerwów. Jak Pan radzi sobie z presją w Stali Stalowa Wola, bo po każdej porażce jest Pan zwalniany albo wręcz wyrzucany z klubu. Natomiast po zwycięstwach jest Pan podrzucany do góry.
- Podrzucany to nie. Nie przesadzajmy (uśmiech)
- Ok, ale po awansie był Pan podrzucany.
- Dokładnie i to było tylko raz. Fajnie kiedyś ktoś powiedział, że podrzucali tylko zapomnieli złapać na końcu.
- To mówił Michał Probierz, więc obecny selekcjoner...
- Także z podrzucaniem nie przesadzajmy. Pewnie dlatego daje sobie z tym radę, bo już jestem stary. Łatwiej te wszystkie głupoty odbijają się ode mnie i nie reaguje na to. Generalnie rzecz ujmując wiem jak pracujemy i wiem ile sztab, zespół oraz ja wkładamy w to wszystko pracy. To, że komuś się to nie podoba to samo życie. Stalowa Wola jest specyficznym miejscem, jeśli chodzi o oczekiwania. Rozumiem, że tak jest. Trzy lata w trzeciej lidze były bardzo niedawno. Oczekiwania są dużo większe, a mamy zespoł, który pocichutku puka do czegoś więcej. My tego chcemy, a to co ludzie gadają to jest już ich problem.