2022-03-02 16:45:00

Andriej Karpow, żużlowiec Texom Stali Rzeszów: "Nie mogę i nie chcę wyjechać z Ukrainy"

fot. archiwum
fot. archiwum
- Nie mogę i nie chcę wyjechać z Ukrainy. Nie mógłbym zostawić rodziny. A skoro jestem, to nie będę siedział z założonymi rękami. Zrobiłem to, co należało zrobić. My ludzie na Ukrainie musimy zrobić wszystko, żeby zatrzymać ruskie wojska, żeby oni już dalej nie poszli - mówi Andriej Karpow, żużlowiec Texom Stali Rzeszów w mocnej rozmowie z Dariuszem Ostafińskim z Interia Sport.
 
- Za chwilę ma ruszyć sezon żużlowy w Polsce, ale pan nie przyjdzie do Rzeszowa. Słyszałem, że zgłosił się pan do armii?
 
- Nie mogę i nie chcę wyjechać z Ukrainy. Nie mógłbym zostawić rodziny. A skoro jestem, to nie będę siedział z założonymi rękami. Zrobiłem to, co należało zrobić. My ludzie na Ukrainie musimy zrobić wszystko, żeby zatrzymać ruskie wojska, żeby oni już dalej nie poszli.
 
- Myśli pan, że się uda.
 
- Nie wiem, co będzie dalej, ale jakbyście byli na moim miejscu, to wiedzielibyście, że inaczej nie można. Teraz sport jest dla mnie najmniej ważny. Jesteśmy tutaj na Ukrainie, jak w jakimś więzieniu, a to, co się dzieje wokół nas, to jest po prostu tragedia.
 
- My to wszystko, co dzieje się na Ukrainie oglądamy na ekranach telewizorów.
 
- Na żywo to wygląda gorzej niż w telewizji. I coś panu powiem. Już nie ma żadnego braterstwa Ukrainy z Rosją, to już jest skończone na długie lata. Oni to zrobili, posyłając do nas armię. Zresztą ta ich armia to w dużej części dzieci. Mają po 18, 19, góra 20 lat. Oni nawet nie wiedzą, gdzie przyjechali. To jest masakra. Te dzieci z ich armii zawsze idą z przodu, jak żywe tarcze, a za nimi ciężkie wojska i żołnierze z Czeczeni. Oni się tymi dzieciakami zasłaniają. Ja nie jestem wojskowym, ale dla mnie to jest nieludzkie, niepojęte.
 
- Pan też złapie za karabin?
 
- Nie wiem. Na razie zostałem wyznaczony do pomagania tym, co walczą. Zgłosiłem się i dostałem zadania dostarczania żywności i wszystkich innych ważnych rzeczy tym, którzy bronią kraju. Cieszę się bardzo, że mogę to robić. Nasze chłopaki tego potrzebują. I żeby im się udało, bo już mamy dość pomysłów tego chorego człowieka. Przez niego mamy taki stres, że trudno to opisać. Żyjemy w ciągłym strachu. Nie tyle o siebie, ile o najbliższych. Nigdy nie wiesz, gdzie spadnie rakieta. Jak już mówiłem, syreny wyją, a ruskie drony latają i szukają celów.
 
- Myśli pan, że wytrzymacie to wszystko, że przegonicie Rosjan?
 
- Putin myślał, że w jeden, dwa dni zajmie Kijów. My jednak pokazaliśmy charakter oraz to, że jesteśmy wojownikami. My nie jesteśmy ślamazarnym narodem, my mamy jaja. Dlatego mam nadzieję, że nam się uda.
 

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij