fot. archiwum
KS Wiązownica na dwa tygodnie przed startem rundy wiosennej w 4 lidze podkarpackiej zmieniła szkoleniowca. Miejsce Marcina Laski zajął Marcin Wołowiec. Zobaczcie co nam powiedział o tej roszadzie Ernest Kasia, prezes lidera 4 ligi.
- Dwa tygodnie przed startem ligi podkarpackiej zaszokował Pan środowisko na Podkarpaciu i zwolnił Pan Marcina Laskę. Dlaczego?
- Nie chciał bym używać słowa "zwolnił". Po prostu Marcinowi podziękowałem za dobrze wykonaną pracę w pierwszej rundzie, bo jednak to pierwsze miejsce mamy, ale doszedłem do wniosku że chciałbym aby ta drużyna wyglądała zdecydowanie lepiej niż w pierwszej rundzie. Nie chodzi tutaj o brak umiejętności trenerskich Marcina, bo te posiada, ale bardziej o szatnie i podejście zawodników do swoich obowiązków. Szatnia w naszym zespole jak na 4 ligę jest bardzo mocna, ale zaangażowania potrzeba na niektórych zawodnikach wymusić. Uznałem, że trzeba lekkiego wstrząsu i osoby, która wejdzie do szatni jako ktoś, kto w piłce podkarpackiej jest zauważalny.
- Już po zakończeniu rundy jesiennej mówił Pan, że ma obawy, co do osoby byłego trenera. Czemu wtedy nie doszło do zmiany tylko na progu startu nowej rundy?
- Chodziło właśnie bardziej o szatnię, a nie o umiejętności trenerskie. Czemu teraz? Może dlatego, że cały czas wierzyłem w to, że szatnia będzie zdyscyplinowana, a nie do końca tak było. Jak wielu wie jest u nas duże ciśnienie, żeby tę ligę wygrać. Natomiast musi być porządek i dyscyplina w szatni, którą mam nadzieje wprowadzi nowy trener.
- Zmiana jest tymbardziej szokująca, że jesteście na pozycji lidera, a runda wiosenna jeszcze się nie rozpoczęła. Jak Pan oceni kadencję Marcina Laski?
- Jak już wcześniej powiedziałem, mamy pierwsze miejsce więc teoretycznie powinienem być zadowolony i jestem, bo o to nam chodziło. Marcinowi życzę jak najlepiej i wierzę, że szybko znajdzie zatrudnienie w klubie, w którym będzie osiągał równie dobre wyniki.
- W KS Wiązownicy podobno nigdy nie trenowano aż tak ciężko jak za trenera Laski. Początkowo wyniki sparingów nie napawały optymizmem, jednak w ostatnim meczu kontrolnym było widać, że drużyna łapie rytm i pewnie wygrała z trzecioligową Tomasovią. Dlaczego decyzja o zwolnieniu nie padła po porażce 0-5 z Wisłoką Dębica?
- To czy w Wiązownicy nie trenowano nigdy tak ciężko to raczej powinno być pytanie do zawodników oraz byłych trenerów. Ja na to pytanie nie odpowiem wiarygodnie, ale takie określenie jest chyba na wyrost, ponieważ grają u nas zwodnicy, którzy grali i trenowali w pierwszej jak i drugiej lidze, pozostali grali w trzecich więc musieli by również tam lekko trenować idąc tym tokiem myślenia. Co do sparingu z Tomasovią to mam nieodparte wrażenie, że drużyna czuła co sie w klubie wydarzy i jakoś chyba się bardziej postarali. Jeśli chodzi o decyzję to właśnie taka została podjęta po sparingu z Wisłoką, lecz do publicznej wiadomości podaliśmy ją tydzień później.
- Nowym szkoleniowcem będzie Marcin Wołowiec. Dlaczego wybór padł właśnie na niego?
- Braliśmy pod uwagę dwóch trenerów i wybór padł na Marcina Wołowca. Dlaczego? Uznaliśmy, że jest w miarę "miejscowy", zna doskonale ligę oraz zawodników w zespole, bo z wieloma pracował. Rozmowy też przebiegły w miarę sprawnie.
- Czy może decyzja o zmianie szkoleniowca ma podłoże polityczne? W środowisku są słuchy, że nowy wójt chciał, aby trenerem był Wołowiec i wtedy dofinansowanie klubu będzie na takim samym poziomie. Jak się Pan odniesie do tych pogłosek?
- Hmm, czytając to pytanie trochę się uśmiałem, ale postaram się odpowiedzieć. Jest to kompletna bzdura! Jeśli chodzi o wójta to wiem, że nam kibicuje, ale również kibicuje pewnie pozostałym zespołom z naszej gminy, a do decyzji personalnych związanych z klubami się nie wtrąca. Co do budżetu, to budżet na klub został ustalony pod koniec stycznia, umowa między gminą a klubem podpisana początkiem lutego, więc nie miało to kompletnie żadnego wpływu.
- W trakcie rundy jesiennej wypadł Wam Mirosław Kmiotek i naturalnym ruchem było ściągnięcie kogoś na pozycję defensywnego pomocnika. Prowadziliście rozmowy z Konradem Domoniem, a Szymon Barszczak nawet u Was trenował. Ostatecznie żaden z nich nie dołączył. Dlaczego?
- Jeśli chodzi o Konrada to wszystko było dopięte. Pytanie raczej do niego, co spowodowało, że do nas nie trafił. Ja swoje przemyślenia mam na ten temat, ale pozostawię je dla siebie. Co do Szymka Barszczaka to faktycznie trenował z nami dość długo, ale to nie jest tak, że każdy kto z nami trenuje to musi już zostać, jego klub również stawiał nam pewne warunki, na które ja się nie chciałem zgodzić, więc do nas nie trafił.
Poza tym faktycznie wypadł nam Mirek, ale czy tak naprawdę potrzebujemy defensywnego pomocnika? Ja uważam, że mamy tak mocno obsadzony środek pola, że sobie powinnismy poradzić, a nie zapominajmy, że dołączył do nas również Kamil Słoma. Poza tym do obrony wraca Janek Mac, który wypadł nam w 3 lidze przez więzadła. Tak naprawdę nikt z naszego zespołu nie odszedł, bo Martinez zagrał u nas 20 min w ostatnim meczu, więc jego rola w drużynie nie miała żadnego znaczenia w osiągniętym wyniku, a dołączyło trzech zawodników. Kadra jest wzmocniona.
- Czy teraz po tych zmianach kibice mogą liczyć na jeszcze jakieś transfery?
- Kadrę mamy zamkniętą, chyba, że nowy trener nie będzie chciał współpracować z jakimś zawodnikiem i mu podziękuje to wtedy możemy myśleć o jakimś transferze. Myślę jednak, że każdy zawodnik znajdzie wspólny język z trenerem i do ligi przystąpimy z obecną kadrą.
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec