
- Jestem bardzo zadowolony – jak zresztą każdy tutaj. Ale myślę, że największą radość mają zawodniczki i ludzie ze sztabu, którzy od kilku sezonów pracują w Rzeszowie. Naprawdę ciężko walczyliśmy, żeby wreszcie zdobyć to złoto.
- Czyli można powiedzieć – wszystko lepiej smakuje, gdy do końca są emocje i napięcie?
- Zdecydowanie! Końcówka meczu była pełna stresu, ale też niesamowitych emocji. I to właśnie takie zwycięstwa smakują najlepiej. Fajnie, że dziś wygraliśmy – nie chcieliśmy wracać już do Łodzi, by wspólnie z naszymi kibicami świętować ten sukces. To też był dla nas ważny cel.
- Ma Pan już złoto z reprezentacją Polski, a teraz również z klubem kobiecym na krajowym podwórku. Czy to oznacza, że może się Pan czuć spełniony?
- Trudno powiedzieć, czy „spełniony”, bo w sporcie to słowo bywa złudne. Ale na pewno to dla mnie ważny krok. Zdobycie mistrzostwa Polski z Developresem to coś wyjątkowego. Jeszcze nie zacząłem pracy w nowym klubie, więc teraz po prostu cieszę się tą chwilą.
- A czy ten sukces będzie miał wpływ na to, jak będzie wyglądała Pana dalsza kariera?
- Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Praca z zespołem, który ma realne szanse na sukcesy, nigdy nie jest łatwa – trzeba codziennie dawać z siebie maksimum. Dla mnie najważniejsze jest to, by każdy sezon był udany. W tym roku było trochę inaczej, bo dołączyłem do zespołu dość późno. Ale naprawdę było warto wrócić do Rzeszowa – właśnie po to, by zdobyć złoto.
- Jak wyglądały ostatnie godziny przed tym decydującym meczem? Mówiąc konkretnie – nie dni, ale właśnie te godziny tuż przed pierwszym gwizdkiem.
- Mogę śmiało powiedzieć, że panował spokój. Po raz pierwszy widziałem moją drużynę w takiej równowadze – nie było stresu, niepotrzebnych emocji, które mogłyby sparaliżować. Nie było ani przesadnej euforii, ani strachu. To było coś idealnego i bardzo, bardzo ważnego. Ogromne gratulacje dla dziewczyn, które od początku do końca robiły wszystko, by wygrać.
- Nie sposób nie zapytać o końcówkę czwartego seta. Było 24-21 – wydawało się, że złoto już wisi na Pana szyi, a nagle… seria Angeliki Gajer i emocje od nowa.
- To właśnie kobieca siatkówka – trzeba grać do ostatniego punktu. Żartujemy sobie czasem, ale trzy punkty przewagi to wcale nie jest dużo. Rywalki zagrywały świetnie, my popełniliśmy kilka błędów i zrobiło się naprawdę nerwowo. Ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.
- I na koniec – co po tych pięciu latach spędzonych w Rzeszowie, oznacza dla Pana to miasto?
- To dla mnie szczególne miejsce. Przez pięć lat mieszkałem tu z rodziną i czułem się bardzo dobrze. Cieszę się, że mogłem wrócić choćby na miesiąc i w końcu zdobyć to upragnione złoto. To był piękny powrót i naprawdę warto było.
Rozmawiał Radosław Dudek
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.