2024-05-12 14:21:00

Fabian Drzyzga: "To miasto i klub dały mi wszystko"

Fot. Piotr Gibowicz/Asseco Resovia.
Fot. Piotr Gibowicz/Asseco Resovia.
Na ostatnim treningu MUKS Sparty Rzeszów przed turniejem Kinder Joy of Moving pojawił się znakomity gość. Spartan odwiedził Fabian Drzyzga, który podzielił się z nimi cennymi radami i wskazówkami. Dwukrotny mistrz świata i zdobywca Pucharu CEV z Asseco Resovią opowiedział także o swoim pobycie w stolicy Podkarpacia.  

- Jakie ma dla Ciebie znaczenie to, że możesz się spotkać z dzieciakami po sezonie PlusLigi, pokazać im parę odbić, trików i podzielić się z nimi swoim dorobkiem? Czy to jest pewnego rodzaju odskocznia od stresu związanego z rozgrywkami, komentarzami na temat gry i wyników? 

- To jest przyjemność. Gdybym robił to za karę, to bym nie przyjeżdżał, bo myślę, że dzieciaki by wyczuły, że jestem tutaj na siłę. Szczerze mówiąc nie mam zbyt wielu takich spotkań, więc jak są i mogę pomóc, porobić zdjęcia, rozdać autografy, to czemu nie?

Wiem, że dzieci czasami wyglądają tak, że są nieco speszone, ale wiadomo, że pojawia się delikatny stres, więc trzeba do nich wyjść, żeby przełamać te pierwsze lody. 

„Oby takich inicjatyw było więcej” 

Oby takich inicjatyw było więcej. Tak naprawdę dla siatkarzy to powinno być regularnością, bo dzieci oglądają mecze, śledzą to, co dzieje się w siatkówce. Ktoś może być nawet idolem dla jednego z nich, więc jeszcze więcej paliwa takiemu młodemu człowiekowi może dać, żeby trenował jakikolwiek sport. 

To są piękne rzeczy, na pewno lepsze niż siedzenie przed komputerem. W tę stronę to powinno iść, żeby wszyscy siatkarze, nieważne czy ktoś coś wygrał, czy grał na najwyższym czy na niższym poziomie, byli dla dzieciaków. Jeśli ktoś ma większe pojęcie niż oni w tym momencie, to myślę, że to jest najlepsza nauka. 

A ile trwało przekonywanie Cię do tego, żebyś się pojawił na treningu Sparty Rzeszów?

(Uśmiech) Nie dłużej niż dwie minuty. Na pożegnaniu z kibicami Asseco Resovii rozmawiałem z Tomkiem [Tomasz Kamuda – były siatkarz Resovii, przyp. red.] i przy okazji się poznaliśmy, oczywiście wcześniej kojarzyłem go z kariery siatkarskiej. 

Od słowa do słowa i jestem. Pomoc naszej siatkarskiej rodzinie nie kosztuje żadnego wysiłku ani niczego innego. Rozmowa z Tomkiem trwała oczywiście dłużej, ale w tym temacie wystarczyły dwie minuty. 

- Osiem lat w Rzeszowie, dzielone na dwa czteroletnie pobyty. Co takiego sprawia, że czujesz się rzeszowianinem? 

- Nie jestem jeszcze, że tak powiem starym człowiekiem, więc osiem lat dla mnie to jest dość sporo. Po pierwsze to miasto i klub dały mi wszystko. Tutaj nawet prawo jazdy zdawałem w pierwszym roku, tu docieraliśmy i dotarliśmy się z moją małżonką. Klub oczywiście dał mi największe sukcesy w Polsce, wypromował na tę głęboką wodę reprezentacyjną. Resovia zawsze będzie i jest dla mnie najważniejszym klubem, w jakim grałem i patrząc na tu i teraz, to nie sądzę, żeby to się zmieniło. 

Przy tym mamy wielu znajomych, żona tutaj pracuje i Rzeszów mam nadzieję, że będzie naszym miastem na lata. 

- Przejdźmy do Asseco Resovii. Z Twoim przyjściem zaczęła się w klubie nowa era. Po sezonie, o którym chyba nikt nie chce pamiętać czyli 2019/20, zakończonym na przedostatnim miejscu w tabeli, wraz z Tobą pojawili się nowi zawodnicy. Czym różniła się ta Resovia, do której wracałeś od tej, do której przyszedłeś pierwszy raz, czyli po sezonie 2012-2013? Ze znanych twarzy w klubie był chyba tylko Alek Achrem? 

- Za drugim razem tak, Alek był już trenerem, nie zawodnikiem. Za pierwszym razem przychodziłem wtedy do dwukrotnego mistrza Polski, gdzie Asseco Resovia obroniła tytuł i to był zespół numer 1 w Polsce, od którego wymagano tylko zwycięstw i to na każdym szczeblu. Cala czternastka zawodników była napakowana niesamowicie, więc Andrzej Kowal miał trudny orzech do zgryzienia, żeby każdy był zadowolony i miał chęci do grania. To była taka drużyna, że trzecie czy czwarte miejsce było sporą porażką. 

Gdy po raz drugi pojawiłem się w  Rzeszowie, to klub skończył ostatni sezon na trzynastym miejscu. Na początku miałem ustalony cel- nie wygrywanie, nie zdobywanie medali, tylko odbudowanie marki i sprawienie, by zawodnicy byli chętni do przyjścia tutaj. 

Myślę, że teraz to się zmieniło, taką miałem misję od zarządu, żeby po przywrócić klub na należyte miejsce, przynajmniej w czołowej czwórce. Umówmy się, w lidze nie gra tylko Asseco Resovia, jest co najmniej sześć zespołów, które chcą tego samego. 

"Tego plusligowego tortu nie można równo podzielić"

Tego plusligowego tortu nie można równo podzielić, żeby każdy był zadowolony, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma „coś ucięte”. Nie cieszę się z tego, że odchodząc zająłem czwarte miejsce z zespołem, ale jestem zadowolony z tego, że byliśmy na topie i walczyliśmy do ostatnich piłek o to, żeby ten medal był na naszych szyjach, a nie graliśmy o miejsca 7-8 lub niższe. 

- Przywołałeś postać Andrzeja Kowala i w związku z tym chciałbym zapytać o tak zwaną „wyrównaną czternastkę”. Czy Tobie lepiej gra się w sytuacji, gdy tak jak podczas pierwszego pobytu rywalizowałeś z Lukasem Tichackiem, czy też, tak jak to było po powrocie, gdy przychodziłeś jako  pierwszy rozgrywający? Jeżeli dobrze pamiętam, to klub rozwiązał kontrakt z Marcinem Komendą i zatrudnił Pawła Woickiego na drugiego. W jakich warunkach odnajdujesz się lepiej jako „sypacz”? 

- To były dwie zupełnie inne sytuacje. Przyszedłem wtedy do Tichacka, który właśnie zdobył Mistrzostwo Polski z Asseco Resovią, więc jego pozycja oczywiście była bardzo wysoka i ten sezon już nawet nie pamiętam dokładnie, ale mniej więcej graliśmy po pół, ale nawet te ważniejsze mecze grał Lukas.  

W pewnym momencie obowiązuje hierarchia 

W kolejnym roku… pamiętam, że tak do grudnia/stycznia było takie mieszane składem, ale w pewnym momencie Andrzej Kowal postawił na jedną szóstkę i ten sezon się okazał historycznie najlepszy dla klubu. Szeroka kadra jest bardzo fajna i bardzo dobra do treningów, ale w pewnym momencie obowiązuje hierarchia i nie chodzi o to, że ktoś jest młodszy, starszy, tylko o to, że drużyna gra lepiej w jakimś ustawieniu, trzeba to szlifować. Zmiany w każdym meczu można i trzeba robić, jeśli ktoś gra źle. I to robił Andrzej, myślę, że z taką rolą trenera, gdzie miał głęboki skład radził sobie bardzo dobrze. 

- Istnieje takie określenie w świecie siatkarskim, że "dany rozgrywający jest rozpisany". Jako doświadczony zawodnik, który „swoje zagrał, swoje wygrał”, co takiego rozgrywający może zmienić po kilku latach spędzonych w jednym klubie? Sposoby rozegrania a może prowadzenie gry? 

Uważam, że to można zmienić, można rozmawiać z trenerami na temat taktyki, w zależności od zawodników, jakich się ma dookoła. Przykładowo, ktoś nie umie atakować z jakichś piłek lub nie czuje się komfortowo. To jest tak dużo zależności- to, co robię wpływa zarówno na kolegów, których mam obok siebie, ale też moje wystawy wynikają z tego jaka jest ich charakterystyka. Jeden zawodnik lubi grać szybko, drugi gra wolno, inny nie lubi atakować z prawego, a ktoś ma muchy w nosie dzisiaj i ciężko czasami mu dogodzić. 

Myślę, że to jest rola trenera, żeby umiał ten żar przy zawodniku trzymać, żeby trenować. W pewnym wieku największa jakość to stabilizacja, a nie szukanie jakiegoś kwadratowego koła. Rozgrywający mogą co nieco pozmieniać, niemniej dystrybucja ataku jest bardzo podobna i zależna od tego, jakich się ma wykonawców.  

„Będę grać w siatkówkę, tak długo dopóki będę mieć przyjemność trenowania”

- Co takiego sprawia, że ten żar się tli, że przychodzisz zmotywowany na treningi, na mecze, mimo, że te gorsze dni też się pojawiają? Masz dosyć specyficzną pracę, w której ogląda Cię kilka tysięcy osób na żywo i o wiele więcej przed telewizorami. Łukasz Kadziewicz zadał kiedyś pytanie, „w którym momencie pasja zmienia się w zawód”? 

- Powiedziałem sobie, że będę grać w siatkówkę, tak długo dopóki będę mieć przyjemność trenowania. Jeśli zebranie się na trening będzie mnie kosztować mentalnie, to będzie moment, w którym trzeba buty już odwiesić na kołek i zakończyć karierę, bo nie mam zamiaru być w siatkówce, tylko po to, żeby być. To już mnie nie będzie cieszyć, bo różne rzeczy można jeszcze w życiu potem robić, ale przychodzić za karę i tylko pobierać pieniądze, to jest trochę za mało motywacji.  

Po prostu lubię grać w siatkówkę, sprawia mi to przyjemność, szczególnie teraz, gdzie tych młodszych można ogrywać i pokazywać jeszcze miejsce w szeregu (śmiech). Szukam takiego dziecka w sobie, bo to jest jedna z najważniejszych rzeczy. 

- Jeżeli chodzi o strukturę Asseco Resovii, w klubie nie ma nikogo na stanowisku dyrektora sportowego. Czy jako kapitan i też gracz z długoletnim stażem miałeś swoje trzy grosze do powiedzenia w sytuacji, kiedy przychodził nowy sezon i następowały zmiany? 

Oczywiście, że władze dopytywały się o jakichś zawodników, ale nigdy nikogo nie podpisałem, nie zwolniłem, nie podjąłem decyzji. Wyraziłem swoją opinię o jakichś zawodnikach, nigdy swoich kompetencji nie przekraczałem i nie wchodziłem w czyjeś kompetencje, bo jestem na to za mały. 

Z tego co wiem, to nie tylko w Asseco Resovii nie ma dyrektora sportowego, uważam natomiast, że taka rola też powinna być, żeby prezesi mogli się skupić na swojej roli a dyrektor sportowy z trenerem, zajmowali się drużyną. Wtedy dyrektor sportowy jest takim łącznikiem między prezesem a klubem a także trenerem. taka rola powinna gdzieś w siatkówce zaistnieć. Taka osoba też powinna brać pełną odpowiedzialność za wyniki, za sukcesy, tak samo się dobrze czuć i tak samo źle, jeśli jest źle.  

"Nie trzeba być wielkim ekspertem, żeby powiedzieć, że ktoś zagrał dobrze czy źle, bo to każdy widzi" 

- Przejdźmy zatem do ostatniej części naszej rozmowy- kadra, reprezentacja Polski. Masz za sobą debiut w roli eksperta telewizyjnego i oceniasz graczy, z którymi rozegrałeś dziesiątki spotkań. Jak się z tym czujesz?  

- Głównie wyrażałem swoją opinię na tu i teraz. Nie trzeba być wielkim ekspertem, żeby powiedzieć, że ktoś zagrał dobrze czy źle, bo to każdy widzi. Myślę, że to siatkarskie środowisko jest już na pewnym poziomie, na tyle odporne i doświadczone w takich sytuacjach, że nawet nie zwracają na to uwagi to, co o nich mówi – i bardzo dobrze.  

Taka jest telewizja, akurat jak miałem możliwość występowania. To jest dla ludzi, którzy włączają sobie telewizor przy niedzielnym obiadku i żeby wytłumaczyć im mniej więcej jak wygląda siatkówka, co zostało zrobione dobrze a co źle. 

To nie jest wytykanie palcami, że pan Kowalski czy Iksiński gra źle i on się nie nadaje, nie wyobrażam sobie, żeby chłopaków z którymi gram, czy to razem czy przeciwko, obrażać. Wiem ile ich to kosztuje zdrowia, ile poświęcenia, więc musiałbym być niezłym idiotą, żeby wieszać psy na kimś, kto akurat zagrał jeden gorszy mecz.

Na tym poziomie to się zdarza, nie raz, nie dziesięć, ale przy tym ile oni potem dają nam radości i wygrywają dalej, to wtedy też ich chwalimy. To jest normalna rzecz, każdy z nich może później też będzie miał taką rolę i niech mówi szczerze, ale niech nikt nikogo nie obraża lub ma jakieś złe intencje. 

„Niech nikt im nie doradza, niech robią swoje” 

- Patrząc na to jak reprezentacja zaprezentowała się w zeszłym sezonie i w obecnej sytuacji, gdy sporo zawodników wraca do niej po ciężkich kontuzjach w rozgrywkach ligowych, jaki jest twój przepis na to, żeby w końcu osiągnąć ten „przeklęty” półfinał? 

Myślę, że ta grupa już ze sobą wygrała tak dużo i to dwa lata z rzędu, że może lepiej niech nikt im nie doradza i niech robią swoje, bo może mają na to patent, znaleźli ten złoty klucz do tego miejsca. Będzie dobrze, trzymam za to kciuki, bo już tak długo na to czekamy, żeby też Panowie ze Złotej Drużyny Huberta Wagnera mogli sobie odpocząć, dać innym się ogrzać w blasku i na halach sportowych. Niech te różne odznaki, które dostają i oczywiście na zawsze na nie zasługują, będą też wręczane nowym zawodnikom.  

Niech żyją z nami te legendy jak najdłużej, ale myślę, że chłopakom tutaj nie trzeba nic mówić. To jest doświadczona grupa zawodników, grająca na najwyższym poziomie, w najlepszej lidze na świecie. Życzę im tylko zdrowia, złapania formy i potem dużo spokoju w głowie, bo o tej obecnej siatkówce myślę, że wiedzą więcej ode mnie. 

- Takie luźniejsze pytanie, wyobrażasz sobie duet komentatorski Wojciech Drzyzga i Fabian Drzyzga? 

(Śmiech) Niezły eksperyment, ale... te role są przydzielone. W Polsacie Sport mamy duet: ekspert oraz dziennikarz z krwi i kości. Tomek Swędrowski, Marcin Lepa, Jerzy Mielewski i inni to są ludzie, którzy na telewizji, na dziennikarstwie „zjedli zęby”, a obok nich siedzi ekspert siatkówki.

Nie wiem, czy dwóch ekspertów obok siebie dałoby radę, czy może byśmy to przegadali i nie byłoby to dobrze prowadzone, ale to jest takie... Może kiedyś, ale raczej w ramach zabawy i eksperymentu, ale na pewno myślę, że na dłuższą metę takie coś by nie wypaliło.  

Trzy lata były naprawdę udane 

- Ostatnie pytanie o pobyt w Rzeszowie. Czy możesz powiedzieć o sobie, że jesteś zarówno szczęśliwy, jak i spełniony? 

- Powiem, że w 75% tak, bo uważam, że trzy lata były naprawdę bardzo dobre. Jeden rok był bardzo kiepskim w naszym wykonaniu, nie potrafiliśmy zbudować drużyny, ale potem to poszło w fajną stronę. Był medal, był Puchar CEV, w pierwszym roku ta odbudowa i piąte miejsce, uważam to za sukces w tamtym momencie z drużyną, którą mieliśmy. 

Oczywiście jest jeszcze taka mała zadra, taki smutek tych ostatnich meczów tutaj, że niestety nie mamy tego trzeciego miejsca. Tym bardziej szkoda, że nie zagraliśmy w finale, bo byliśmy bardzo blisko. Taki jest ten sport, ale zdecydowanie- jestem bardzo zadowolony z czasu spędzonego tutaj. 

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 8

Rozwiąż działanie =

o i prosze 2024-05-12 20:06:28

Dudek najpierw dobrze zrobił Sparcie

Jeremi 2024-05-12 21:17:57

Dzięki Fabian.

Wagner Grzegorz? 2024-05-13 07:46:26

Na litość boską, mam nadzieję, że to pismak pomylił, a nie Fabian.

Marika 2024-05-13 07:48:54

Fabian,jesteś wielki, tak bardzo brakuje mi Cię w kadrze.zal,żal,żal....wszystkiego najlepszego na nowej ścieżce kariery.

Litości dudku radosławie 2024-05-13 11:17:36

Przestań się obrzerać na meczach stali a skup się na robocie Złota Druzyna Grzegorza Wagnera i to niby mówi Drzyzga
Beznadziejny jesteś chłopie kto cie dopiścił do pisania ????

Ramzes 2024-05-13 11:20:19

może by się autor podpisał bo wali błędy gafy bez pojęcia do szkoły autorze a nie do pisania tyle w temacie

~anonim 2024-05-13 13:22:57

Kto to jest ten Drzyzga? pierwszy raz słyszę o takim zawodniku

DO DUDKA 2024-05-13 23:17:23

Poprawiłeś te wypociny chłopie małorolny O czym ty piszesz co to za język rolniczy???? Co na to szef portaliku ????

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij