fot. Sokół Kolbuszowa Dolna
Po dwunastu meczach bez zwycięstwa i dziewięciu kolejnych porażkach, Sokół Kolbuszowa Dolna znów schodzi z boiska pokonany. Tym razem przegrali 1-5 z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. W wywiadzie prezes klubu podsumowuje trudny okres, wyjaśnia przyczyny słabych wyników i mówi o nadziei na poprawę sytuacji w rundzie wiosennej.
- Panie prezesie, Sokół Kolbuszowa Dolna od 12 meczów nie odniósł zwycięstwa. Jak wygląda sytuacja w klubie i w zespole po tym trudnym okresie?
- Bardzo źle, przede wszystkim. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale aż tak trudno się nie spodziewałem. Po drodze trafiały nas niemiłe niespodzianki, między innymi kontuzje kluczowych zawodników, takich jak Michał Mazurek, Norbert Pacławski, Andrzej Skowroń, a także Marcina Mokrzyckiego. To duże osłabienie i widać tego skutki na boisku.
Zawodnicy, którzy są obecnie do dyspozycji, potrzebują jeszcze dużo praktyki i grania. Nie dojeżdżają do poziomu wymagającego, i to jest główna przyczyna tego, co prezentujemy w tej chwili.
Zmiana trenera i wyzwania w drużynie
- Niektórzy mówią, że wybór trenera był błędem. Jak Pan to komentuje i jakie były okoliczności zmiany trenera w Sokole?
- Powiem krótko. Trener Marcin Wołowiec sam zdecydował, że nie poprowadzi już drużyny i zrezygnował. To nie była moja decyzja i chcę to jasno powiedzieć. Gdy wybierałem nowego trenera, czyli Redosława Sekułę, liczyłem, że wprowadzi trochę innego myślenia i świeżej energii do zespołu.
Niestety na razie nie udaje się w pełni zrealizować tych planów. Naprawdę jesteśmy w trudnej sytuacji, a dodatkowo przyjeżdżają do nas drużyny, które mają większą jakość i doświadczenie, a ich wynagrodzenia są znacznie wyższe niż nasze.
- Czy można powiedzieć, że główną przyczyną obecnej sytuacji w drużynie są ograniczenia finansowe i potrzeba dawania szans zawodnikom z 4 ligi, a nie błędy trenera?
- Na początku sezonu chciałem dać szansę chłopakom, którzy wywalczyli awans, bo inne rozwiązania finansowo były dla nas niemożliwe. To moim zdaniem główna przyczyna obecnej sytuacji.
Nie można szukać winy wyłącznie w trenerze. Zawodnicy muszą też bardziej walczyć i nadrabiać braki w umiejętnościach, bo to one decydują o wynikach.
- Jak ocenia Pan dzisiejszy mecz i błędy drużyny, które decydowały o wyniku, zwłaszcza po stałych fragmentach gry?
- Po pierwszej strzelonej bramce byłem naprawdę zadowolony, bo dawno nie zdobyliśmy gola, ostatni raz w Kraśniku. Myślałem, że uda nam się przetrwać chwilę na prowadzeniu. Niestety, zaraz potem straciliśmy bramkę na 1-1 i mecz całkowicie się inaczej ułożył.
Te błędy, które popełniamy w stałych fragmentach gry, kosztowały nas już zbyt wiele bramek. Ile razy można pokazywać i ćwiczyć, żeby ich nie popełniać? To jest bardzo frustrujące.
Wywiad jako narzędzie wsparcia
- Panie prezesie, czy ta rozmowa może być okazją, żeby głośno wyjaśnić sytuację w klubie i poprosić o wsparcie?
- Tak, cieszę się, że możemy porozmawiać. Chciałem jasno powiedzieć, że ten wywiad nie ma mnie dobić, tylko ma mi pomóc i wyjaśnić sytuację w klubie. Nawet czytając komentarze w internecie czasami zastanawiam się po co, bo mogą bardziej dołować, ale w tym momencie zależy mi na tym, żeby pokazać prawdę i poprosić o wsparcie.
Ja oczywiście dziękuję wszystkim, którzy są przy mnie i przy mieście i którzy podchodzą do mnie z naprawdę pomocną dłonią. Mówię szczerze, że uczę się tej ligi. Pamiętam, jak w 2018 wchodziłem do czwartej ligi i wtedy byłem w lepszej sytuacji niż teraz o tej porze, ale też miałem bardzo długie i trudne schody do pokonania, dlatego mówię, że było naprawdę stromo.
Wyszedłem z tego doświadczenia, nie wiem co będzie teraz, bo mam różne myśli i kwestie do przemyślenia, że coś jeszcze trzeba zmienić, ale na razie mam ręce związane.
Czy jest sens jeszcze walczyć o coś na wiosnę?
- Czy w tym sezonie założyliście sobie jakiś punktowy pułap na koniec rundy? Czasem różnica do miejsca gwarantującego utrzymanie może być zbyt duża i czasem lepiej po prostu odpuścić.
- Masz rację, że założyliśmy sobie pewien pułap, choć w tej chwili trochę się rozjeżdża. Przeanalizowałem trochę tę ligę i widziałem, że Połaniec miał 12 punktów na koniec rundy i dał radę to utrzymać.
Powiem tak, w paru meczach dzisiaj nie mogę tego powiedzieć, bo przegraliśmy 5-1, że przegrywamy jedną bramką albo w doliczonym czasie na 2-0, dążymy do wyrównania. Czasami po prostu brakuje nam szczęścia i to jest jedno. Fakt, że jeszcze zostały cztery kolejki, bo prawdopodobnie zagramy do końca listopada. Będziemy robić wszystko, ja dalej wierzę w tych chłopaków, że pomogą mi w tym, żeby mieć jakąś nadzieję na wiosnę.
Nie jest to proste, jesteśmy beniaminkiem. W czwartej lidze mieliśmy pięć sytuacji i strzeliliśmy dwie bramki, które pozwoliły na wygraną. W 3 lidze ma się jedną lub dwie sytuacje, musisz je wykorzystać i próbować dociągnąć wynik. Niestety nie udaje się to i nie ukrywam, że cała linia napastników, o której mówimy, trochę mnie zawiodła. Michał Kitliński, Patryk Szczurek, Filip Mikrut wiedzieli, po co przychodzą, wiedzieli, że oczekuję od nich bramek, a tych bramek nie ma.
Jasno sobie musimy powiedzieć, że jeśli nie strzelamy, to choćby nie czepialiśmy się obrońców, powinniśmy zdobywać bramki. Zawodnicy napastnicy muszą wziąć odpowiedzialność i z tego się rozlicza. Trochę się bawię w tę piłkę i uważam, że mniej więcej tak to powinno wyglądać.
- Na koniec, czy chciałby Pan coś dodać kibicom i osobom śledzącym losy Sokoła Kolbuszowa Dolna do końca rundy?
- Nie ma chyba nic więcej do dodania. Będziemy obserwować, jak drużyna radzi sobie do końca rundy. Dziękuję za wsparcie i życzenia powodzenia, mam nadzieję, że nadzieja po tej rundzie nie zgaśnie.
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec