Wisłoka Dębica pokonała na własnym stadionie Avię Świdnik 2-1. Zobaczcie, co po tym spotkaniu powiedział nam Kamil Rozmus.
- Przegrywacie w Dębicy z Wisłoką 1-2. Co się stało, bo mam wrażenie, że do straty bramki mieliście ten mecz pod pełną kontrolą.
- Wiadomo, że w każdym meczu zdarzy się jakaś sytuacja, w której to przeciwnik ma okazje i nie da się tego w stu procentach zatrzymać. Wisłoka strzeliła bramkę na 1-1 i chcieliśmy dalej ten mecz wygrać. Wiadomo, jak to jest w piłce, jeden błąd, karny, uważam bardzo kontrowersyjny. Po straconej drugiej bramce ruszyliśmy bardzo do przodu i widać było, że dało się, więc to wynikało z tego, że po tej szybko strzelonej bramce myśleliśmy bardziej o obronie niż o ataku i to się dzisiaj zemściło.
- Mam wrażenie, że może to upał Was trochę zdekoncentrował, prowadzicie 1-0, w perspektywie mecz z Wieczystą Kraków. Czy to Was trochę nie uśpiło? Przy rzucie karnym też wydawało się, że był tam faul ofensywny w tej sytuacji.
- W sobotę była dużo wyższa temperatura, więc na pewno nie pogoda. Mecz z Wieczystą też na pewno nie, bo chcieliśmy podejść do tego meczu z przewagą trzech punktów, a nie mieć tyle samo.
Tam była taka sytuacja, że napastnik atakował tak zwaną "szpadą", wszedł w bramkarza i gdyby bramkarz krzyknął i się złapał za nogę, to sędzia sto procent gwiżdże faul ofensywny.
- Można powiedzieć, patrząc na przebieg Twojej kariery, że jesteś takim talizmanem jeśli chodzi o awanse. Czy ta perspektywa dołączenia do Avii i możliwość kolejnego awansu była najbardziej kusząca?
- Moja żona pochodzi z Lublina i już chciałem zostać w Lublinie i projekt. Jakby Avia była drużyną środka tabeli trzeciej ligi, to jednak bym nie chciał tuta być. Deklaracją było to, że klub chce zrobić awans w tym roku i te dwa argumenty spowodowały, że dołączyłem do Avii Świdnik.
Czy zgodzisz się, że jesteś talizmanem na awans? Masz ich sporo w swojej karierze.
- Dokładnie pięć. Tak, dużo osób tak mówi. Nawet ostatnio pani siędzina na meczu to powiedziała. Nie zawsze gram, ale jak byłem, to był awans.