Leszek Ojrzyński nie krył zdenerwowania po meczu z Lechią Gdańsk (fot. PGE Stal Mielec)
PGE Stal Mielec w sobotnie popołudnie przegrała u siebie z Lechią Gdańsk po bramce Łukasza Zwolińskiego, która była mocno kontrowersyjna. Zobaczcie jak to spotkanie podsumował wyraźnie zdenerwowany Leszek Ojrzyński.
-Po Zabrzu mówiłem, że nie ma możliwości gorzej przegrać, bo nie mieliśmy okazji do zdobycia bramki, która by dała nam punkt. Dziś mecz diametralnie inaczej wyglądał. Dziś byliśmy górą, dziś byliśmy lepszą drużyną w pierwszej i drugiej połowie. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, a z drugiej strony nie mamy zwycięstwa ani remisu. Oddajemy 30 strzałów, 10 celnych, 14 kornerów mamy. Więcej biegamy, więcej utrzymujemy się przy piłce, ale to jest właśnie piłka nożna i to jest właśnie w niej piękne, że drużyna która dobrze się broni, która ma dużo szczęścia, która moim zdaniem zdobyła bramkę nieprawidłowo. Wiem co mówię, bo nasz zawodnik w tej akcji od Zwolińskiego dostał w nos, że krew się polała i według mnie, ja nie jestem sędzią, ale wiem w jakiej sytuacji jest moja drużyna, w jakiej sytuacji ja jestem. Walczę o życie i nie będę udawał że mam inne myśli, bo takie mam właśnie, że ta bramka nie powinna być uznana. To można było powiedzieć, że było przypadkowe, ale to miało kluczowe znaczenie dla tej sytuacji - powiedział Leszek Ojrzyński po meczu z Lechią Gdańsk.
-Flis krył Zwolińskiego i dostał cios w nos, a Zwoliński jeszcze mijał bramkarza. Jakby tego ciosu nie było, chociaż Flis był troszeczkę za nim, to Flis by asekurował. Zwoliński musiał minąć bramkarza, a dopiero potem uderzyć, ale nie miał już Flisa za sobą, bo Flis został znokautowany. Szkoda, że w takim meczu takie coś nas spotyka, bo nawet ten jeden punkt w ogólnym rozrachunku, mógłby czy może nam dać, nie wiemy, możemy gdybać, ale pożyjemy zobaczymy, upragnione szczęście. Wiemy też, że ta bramka jak nie jest, schodzimy do szatni i pewne rzeczy kontynuujemy, nie ma takiej nerwowości. Każda bramka ma wpływ niebagatelny na przebieg spotkania i ta bramka w 45. minucie, która jeszcze raz wspomnę, nie powinna być uznana, miała wpływ na wynik meczu, chociaż też mieliśmy dużo sytuacji do tego żeby odmienić losy spotkania, ale tego nie zrobiliśmy - stwierdził opiekun PGE Stali Mielec.
-Chłopakom w szatni powiedziałem, że głowy do góry. Bo żebyśmy byli słabszą drużyną, byli słabsi, że coś tam zawodziło w naszej grze, a tu wyglądało z jednej strony dobrze czy bardzo dobrze, tylko nieskutecznie. Gramy dalej. Tak na gorąco, bardzo ciężko cokolwiek powiedzieć, ale z drugiej strony jestem także dumny z tych chłopaków, którzy walczyli do końca. Wiadomo w jakich okolicznościach gdzieś te strzały były bronione, czy nie trafiały do celu. Lechia jest z tego, bo na Rakowie zdobyła bramkę w 2. minucie i wybroniła to 1-0. Tutaj w 45 i też wybroniła. Chłopakom powiedziałem, dawno nie miałem takiej sytuacji, żeby moja drużyna taką dużą przewagę miała czy bardzo dużą i nie zremisowała tego meczu, a to nas spotkało przez tą bramkę, która spowodowała że jest jak jest i w jakich nastrojach jesteśmy każdy widzi - dodał.
-Ja aktorem nie jestem dobrym i to co czuję to myślę i wiem jaka jest teraz rozgrywka. Jest VAR żeby to spokojnie przeanalizować i dla mnie każde uderzenie w twarz, może nie tylko w twarz, to jest ewidentne przewinienie, a przede wszystkim przy tak kluczowej sytuacji, gdzie ten zawodnik który uderza, jest kryty przez tego zawodnika. Podobną sytuację mieliśmy w Pogoni, gdzie zawodnik Pogoni podszedł pod naszego stopera, ten go nie widział, ręce rozłożył, ten mu podszedł i był rzut karny. Tak to widzę. Nie jestem sędzią, ale jestem trenerem drużyny, która została dzisiaj pokonana i właśnie ta bramka siedzi mi głęboko w sercu, dlatego o niej mówię. Szkoda. Tego już nie zmienimy, ale przynajmniej powiedziałem to co mam w sercu - zakończył.
Pełny zapis konferencji po meczu PGE Stali Mielec z Lechią Gdańsk dostępny jest poniżej.