2019-06-17 09:56:00

Kolejna porażka Wilków Krosno. Czy Janusz Ślączka powinien odejść?

Janusz Ślączka notuje kolejny fatalny sezon w swojej karierze. (fot. Mateusz Biskup)
Janusz Ślączka notuje kolejny fatalny sezon w swojej karierze. (fot. Mateusz Biskup)
Wiele spodziewaliśmy się po tegorocznym sezonie w wykonaniu Wilków Krosno. Drużyna choć była faworytem rozgrywek, może nawet nie zakwalifikować się do fazy play-off!
 
Wilki Krosno przegrały na własnym torze z PSŻ Poznań 39-47. Jest to już kolejna porażka jednego z faworytów rozgrywek. Największym problemem podkarpackiej drużyny jest prawdopodobnie jej trener, Janusz Ślączka.
 
- Wilki to fajny i nowoczesny projekt, ale trener Ślączka zupełnie mi tu nie pasuje - mówił przed sezonem Maciej Decowski-Niemiec z PodkarpacieLIVE.
 
Słowa krośnieńskiego dziennikarza okazują się niestety prorocze.
 
- Kiedy jeździłem w Krośnie dwa lata temu, wszystko było jak należy, dziś w parku maszyn gospodarze nawzajem na siebie krzyczeli. Może nie mi to oceniać, ale pewne rzeczy muszą się zmienić, bo wydaje mi się, że może to zmierzać w złą stronę - stwierdził po niedzielnym meczu David Bellego, zawodnik PSŻ-u Poznań.
 
Za atmosferę w parku maszyn odpowiada nie kto inny jak trener. Wilki prowadzone są od początku sezonu przez Janusza Ślączkę. Nieudolnie nie tylko pod względem sportowym, ale również marketingowym i wewnętrznym.
 
Do tej pory krytyka omijała Ślączkę szerokim łukiem. Gdy pracował on w Rzeszowie, wszystkie żale spadały na ówczesnego prezesa Andrzeja Łabudzkiego. Sympatycznego, ale mimo wszystko figuranta, który na żużlu znał się tylko nieco lepiej niż ja na wyścigach psich zaprzęgów. Dwuletnia kadencja w Orle Łódź i nieudolne prowadzenie tamtejszej drużyny (rok temu Orzeł był zdaniem bukmacherów murowanym kandydatem do awansu, ostatecznie nie awansował nawet do play-off!) również uchodziło Ślączce na sucho, bo wysokopostawiony dziennikarz wiodącego branżowego portalu mieszkający na codzień w Łodzi, zawiązał ze Ślączką sojusz, blokując jakikolwiek negatywny przekaz na jego temat oraz milcząc za każdym razem gdy drużyna Ślączki kompromitowała się na torze.
 
Dość tego. Ślączka znany jest z tego, że umie mówić po węgiersku, brakuje mu kultury osobistej i zawsze szuka dziury w całym. W Rzeszowie miał wolną amerykankę, nikt nie był w stanie mu się postawić. Dla Witolda Skrzydlewskiego też był koślawym autorytetem bo kiedyś fenomenalną postawę Siemena Własowa, który w 2009 roku przekreślił szansę "łódzkiego grabarza" na awans do I ligi - Ślączka przedstawił światu jako swój własny sukces. I na tym jego trenerska kariera została zbudowana.
 
My jako PodkarpacieLIVE, osoby znające trenera Ślączkę, który za każdym razem odmawia nam wywiadów, pokazując tym samym w jak głębokim poważaniu ma krośnieńskich kibiców i wizerunek krośnieńskiego klubu. Kajając się w pierś, że przed rokiem nie ukróciliśmy za wczasu Ireneusza Nawrockiego i Marcina Janika, a przede wszystkim mając na sercu dobro jedynego dzisiaj podkarpackiego klubu żużlowego apelujemy jako osoby które za Wilkami jeżdżą po całej Polsce o pozbycie się pana Ślączki z klubu.
 
Nie użylibyśmy takich słów, gdybyśmy nie mieli pewności że nie daj Boże, pan Ślączka skończy jako bezrobotny. Ale doskonale wiemy, że  handel oponami w Borku Starym kwitnie świetnie. I bardzo nas to cieszy. To nie jest też tak, że Ślączka do niczego się nie nadaje. Mechanikiem na pewno byłby bardzo dobrym, szpiegiem również. Zmian taktycznych nie potrafi jednak robić w ogóle, rozmawiać z mediami też (choć pewnie teraz przedzwoni do pana dziennikarza z Łodzi, który pod zmienionym nazwiskiem opublikuje, kompleksowy wywiad z panem trenerem). Najgorsze jednak, że mając pod sobą drużynę, która mogła śmiało bić się o awans, zrobił z niej chłopców do bicia. I nikt o zdrowych zmysłach nie kupi tłumaczenia, że zawodnicy mu nie jadą.
 
Wilki zakontraktowały przed sezonem ponad 20 zawodników. I to takich, których na przedsezonowej prezentacji drużyny słusznie przedstawiano jako jeźdźców z ogromnym potencjałem. Ślączka ani nie potrafi z tych chłopaków wykrzesać należnej im mocy, ani jak to słusznie ujął David Bellego czy inne osoby ze środowiska, sprawić by Wilcza Wataha była w trakcie meczu jednością, a po spotkaniu wspólnie poszła na kolację.
 
PS. Trzymamy kciuki, by Kolejarz Opole wygrał 7 lipca w Pile. Taki wynik, zakładając porażkę Polonii Piła w Bydgoszczy i Poznaniu, da jeszcze Wilkom nadzieje na wejście do play-offów. Zaś skoro Ślączka sukcesy Własowa bierze na swój rachunek, to niech doliczy też do tego drugi z rzędu sezon swojej kompromitacji jako trenera. Przynajmniej niech to przyjmie do siebie, bo na honorowe podanie się do dymisji po prostu go nie stać.
 
RG

Czytaj także

Komentarze (17)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.