Asseco Resovia Rzeszów pewnie pokonała PGE Skrę Bełchatów

Asseco Resovia Rzeszów pewnie pokonała PGE Skrę Bełchatów (fot. Patryk Górecki)

Asseco Resovia Rzeszów pewnie pokonała ekipę PGE Skry Bełchatów. Emocji jednak nie brakowało, a najlepszym zawodnikiem meczu okazał się Karol Butryn.

Oba zespoły liczył dziś na zwycięstwo, bowiem ostatnio przegrały w Pucharze Polski. Mecz lepiej rozpoczął się dla Asseco Resovii Rzeszów, która szybko objęła prowadzenie, a następnie odskoczyła PGE Skrze Bełchatów. Przyjzedni nie zamierzali się tanio skóry sprzedawać, ale podopieczni Alberto Giulianiego kontrolowali sytuację na boisku.

Emocji nie brakowało, jednak w końcówce ekipa znad Wisłoka mocniej przycisnęła i wygrała 25-15, a seta zakończył udany blok Bartłomieja Królickiego. Początek drugiej odsłony był wyrównany, lech po chwili odskoczyli miejscowi. Skra jednak cały czas starała się utrzymywać kontak z Asseco Resovią, którą interesowało zwycięstwo w drugim secie.

Bełchatowianie cierpliwie jednak czekali i w końcu doprowadzili do wyrównania. To podrażniło zespół dowodzony przez Alberto Giulianiego, ktory szybko odskoczył. Końcówka zapowiadała się bardzo ciekawie i taka też była. Oba zespoły szły cios za cios. Przy stanie 23-23 udanie zaserwował Karol Butryn i tym samym miejscowi otrzymali piłkę setową.

Po chwili jednak PGE Skra wyrównała, co podrażniło drużynę z Rzeszowa. Szybko prowadzenie gospodarzom dał Klemen Cebulj, a po chwili ekipa z Bełchatowa wpadła w siatkę i Asseco Resovia wygała 26-24. Goście strarcili tym samym szansę na komplet oczek, jednak nadal mogli ugrać dwa punkty w stolicy Podkarpacia.

Początek trzeciego seta był wyrównany, ale z czasem to gospodarze objęli prowadzenie. PGE Skra próbowała złapać kontakt z ekipę z Rzeszowa, jednak ta kontrolowała sytuację na boisku. W końcówce jednak zrobiło się bardzo ciekawie, a zwycięzcę musiały wyłonić przewagi. Emocji nie brakowało, ale ostatecznie wygrała Asseco Resovia, a mecz zamknął Klemen Cebulj.

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Częstochowa 3-0 (25-15, 26-24, 29-27)