- To żadna przewaga, nawet nie jeden mecz. Pokonaliśmy jednak KSZO na jego boisku, co daje nam przewagę psychologiczną w rewanżu. Ale do wiosny daleko. Teraz najważniejsze, żeby solidnie przepracować zimę. Jeśli działacze uważają, że zespół należy wzmocnić, to niech tak będzie. Wszystkie wysiłki muszą zmierzać ku jednemu: drugiej lidze! Wróciłem na Hetmańską po to, żeby świętować awans z klubem, w którym się wychowałem.
- Cóż, głupio straciliśmy kilka punktów. Ale chyba nie warto narzekać. Nie należę do osób, które spoglądają za siebie. Mamy w Stali jeszcze trochę do zrobienia, drużyna jest mocna - wierzę, że wiosna będzie należeć do nas. Najtrudniejszy moment? Przypominam sobie, iż kilka osób źle nam życzyło. Nie byli jednak związani ze Stalą, więc nie warto się nimi zajmować.
- A pamięta pan historię z trenerem Marcinem Wołowcem i jego potencjalnym następcą?
- Ja jestem od grania, ale oczywiście uważam, iż Rzeszów powinien mieć piłkę na wyższym poziomie. Głęboko wierzę, że latem 2017 roku uda się nam awansować, a później zmiany nastąpią w Resovii i ona też znajdzie się w drugiej lidze. Nie wypada, by kluby ze stolicy Podkarpacia grały w trzeciej lidze.