Na zdjęciu Krystian Wachowiak, zawodnik Stali Rzeszów (fot. Robert Skalski / Stal Rzeszów)
Krystian Wachowiak, piłkarz Stali Rzeszów opowiada o cierpliwej grze w defensywie, roli Sebastiena Thilla w drużynie, odbudowywaniu formy i powrocie z rezerw do pierwszego składu, a także... treningach bokserskich.
- Zwycięzców się nie sądzi, ale Stal Rzeszów miała chyba dzisiaj górę szczęścia.
- No, tak. Dzisiaj może nie zagraliśmy najpiękniejszego futbolu, ale ostatecznie to liczą się wyniki i punkty, więc cieszymy się z tego zwycięstwa i na pewno doceniamy. Dzisiaj można też przyznać, że szczęście nam trochę sprzyjało i bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa.
Umiemy przecierpieć ciężkie momenty
- Szczególnie te pierwsze minuty, to tak jakby goście chcieli strzelić i im się to nie udawało, a wy kurczowo broniliście bramki.
- To prawda. Pierwsze 15 minut szczególnie mocno się broniliśmy i nie mogliśmy się otrząsnąć. Ale cieszy to, że jednak umiemy przecierpieć te ciężkie momenty. Już nieraz udowodniliśmy, że umiemy te ciężkie momenty wytrzymać, a później grać z kontry, czy atakować, zdobyć bramkę i wygrać w ten sposób mecz. Więc to też jest w pewnym sensie taka rzecz, z której można się cieszyć, że jeden za drugiego
idzie, nikt nie odpuszcza i walczymy do samego końca.
- Od kiedy wrócił Sebastien Thill to wygrywacie. Dziś piłka spadła mu na nogę, strzelił i utrzymaliście to do końca.
- Sebastien daje ogromną jakość i dzisiaj też nam pomógł zdobyć te trzy punkty.
- Chciałem zapytać jeszcze o końcówką i tą "kurczową" obronę? Dlaczego tak to wyglądało?
- No ciężko powiedzieć dlaczego. Może powinniśmy spróbować zagrać jeszcze bardziej agresywnie i nie dopuszczać przeciwnika tak blisko do naszej bramki. I po prostu wyżej ich gdzieś tam wypychać, żebyśmy się tak mocno nie cofali, bo z tego cofnięcia przeciwnik ma więcej miejsca i później okazje.
- Wnioski pewnie zostaną wyciągnięte, ale cieszycie się z trzech punktów. Była radość w szatni, bo to druga wygrana z rzędu, dawno tak nie było.
- Lepiej grać tak i wygrywać, niż grać piękny futbol i przegrywać. Tak to podsumuję.
- Przed Wami kolejne ważne spotkanie, a niedługo także Derby Podkarpacia.
- No tak, będziemy się przygotowywać już od poniedziałku. Jesteśmy dobrze napędzeni po dwóch
zwycięstwach z rzędu, więc idziemy po trzecie, nie ma innej opcji.
- Trener mówił przed meczem, że starcie z ostatnią drużyną może okazać się zdecydowanie cięższe niż pokazuje to tabela i dzisiaj naprawdę trzeba przyznać, że macie ze sobą bardzo, ale to bardzo ciężkie spotkanie.
- Ja już się nauczyłem, że tabela tak naprawdę często nie odzwierciedla poziomu zespołu. Znicz jest ostatni w tabeli, a uważam, że z bardzo dobrej strony się pokazali i było ciężko. Do każdego przeciwnika trzeba podejść nie tyle co z respektem, co po prostu z szacunkiem, więc na pewno nie lekceważyliśmy tego spotkania, ale gdzieś tam daliśmy się zepchnąć. No i na następne spotkanie trzeba to poprawić, żebyśmy nie dali się tak zdominować.
- Czyli rozumiem, że nie spodziewaliście się, że dzisiaj trzeba będzie tak cierpieć w defensywie?
- Nigdy nie zakładamy, że będziemy cierpieć. Jesteśmy drużyną, która chce grać odważnie, ofensywnie i nigdy nie myślimy, żeby stać nisko i biegać za piłką. Więc na pewno się na to nie szykowaliśmy, ale udowodniliśmy po raz kolejny, że umiemy to przetrzymać.
- Mówisz sporo o podejściu. Co takiego wewnątrz zespołu, się zmieniło? Bo z tymi niżej notowanymi zespołami potraficie zgarnąć komplet punktów. Wcześniej bywało różnie, teraz natomiast wychodzący na boisko robicie swoje, jak jeden organizm. Co takiego się zmieniło?
- Ciężko powiedzieć, ale ja czuję sam, że tworzymy taki wspólny organizm. W szatni jeden idzie za drugim, nikt nie odpuszcza. Tak samo jest na treningach i czuję, że to zmierza w fajną stronę.
- Często grasz na pozycji lewoskrzydłowego, następuje zmiana w drugiej połowie i przechodzisz na lewą obronę. Jak się adaptujesz do takiej zmiany roli na boisku?
- Dla mnie to nie jest problem, że gdzieś tam ze skrzydła zejdę na obronę. Cieszę się, że mam taki atut, że mogę grać na dwóch pozycjach. Gra mi się dobrze zarówno na lewej obronie, jak i na skrzydle. Nie robi mi to różnicy.
Boks to moja druga zajawka
- Jeszcze nie dawno grałeś w okręgówce, teraz cały czas wychodzisz w pierwszym składzie. Co zrobiłeś żeby wrócić do dobrej dyspozycji?
- Bardzo dużo treningów z piłką, ale też dodatkowych zajęć. To nie była tylko siłownia, to były różne rzeczy. Chodziłem biegać, chodziłem na boks. Starałem się robić różne rzeczy. Miałem spersonalizowany plan na siłownię od trenera, plan na bieganie od Tomka Grudzińskiego.
- A boks? Bo to jest bardzo ciekawe.
- Tak, trenowałem z Adrianem Wardęgą tutaj ze Stali. Prowadzi mnie, jeżeli jest okazja. Wiadomo, priorytet to jest piłka, więc podchodzimy do tego na luzie, żeby się zbytnio nie obciążać. Jeżeli jest czas to trenuję, choć boks w moim życiu już jest bardzo długo, bo gdzieś tak z 6-7 lat. To jest moja druga zajawka na pewno, bardzo to lubię.
- Co może dać boks na boisku?
- Mi daje bardzo dużo. Dzięki temu, że jestem bardzo wydolnym zawodnikiem i boks na pewno w tym pomaga. Na boisku też jest tak naprawdę dużo "walki wręcz", przepychania. Boks to taka płaszczyzna, która na pewno też pomaga w budowaniu pewności siebie w wielu kwestiach.
- A co byś doradził piłkarzowi, który tak jak Ty przeszedł taką drogę z "piłkarskiego czyścca"? Bo byłeś piłkarzem pierwszego składu, później lądujesz w rezerwach i wracasz w trakcie tego letniego okresu przygotowawczego jako gracz pierwszego zespołu. A teraz gracz wyjściowego składu.
- Jedyne co, mogę doradzić to żeby skupiać się na pracy. Tylko to. Bo jeżeli będziemy rozmyślać, co będzie za pół roku, co będzie jeżeli te pół roku spędzę w rezerwach, co się stanie, to gdzieś tam będziemy bujać w obłokach, a tak naprawdę trzeba budzić się codziennie pracować i co przyniesie los to się okaże, ale żeby nie mieć wyrzutów sumienia później po tym pół roku, że te pół roku zmarnowaliśmy, a mogliśmy je przepracować.
- Dopytam tylko o boks. Trenerem Marek Zub nie ma nic przeciwko?
- Nie, nie, Trener wszystko wie. Mam zielone światło na treningi. Nie ma żadnych zastrzeżeń. A ja i tak podchodzę do tego tak, że jeżeli jest ciężki mikro cykl, odpuszczam zupełnie boks. Jeżeli czuję się na siłach, czuję, że chcę się jeszcze zmęczyć, trochę przeładować, bo znam swój organizm, to wtedy idę na trening. Jeżeli nie, to odpuszczam.
Teraz był czas, że przez miesiąc nie byłem na ani jednym treningu bokserskim. Po prostu dużo rozgrywek, też miałem trochę problemy z kostką i nie było na to czasu. I to jest jak najbardziej okej.
- Istnieje w ogóle taka możliwość, że Ty i Patryk Warczak możecie czuć się zmęczeni? Bo oglądając Was na boisku mam wrażenie, że gdyby po meczu trener zaordynował Wam dodatkową jednostkę treningową, czy to sprinty, czy to jakieś biegania, takie półmaratony może, to dalej byście biegali. I nie byłoby śladów zadyszki...
- Patryk tak samo jest bardzo wydolnym zawodnikiem. Wydaje mi się, że to jest kwestia dobrego przygotowania przez trenera Tomka Grudzińskiego, który nas prowadzi. Wydaje mi się, że wszystkie parametry, jeżeli chodzi o wydolność mamy bardzo dobre. To też jest jego zasługa i to trzeba mu oddać.
Rozmawiali: Radosław Dudek oraz Piotr Socha (Radio Rzeszów) i Łukasz Szczepanik (Super Nowości)
fot. Robert Skalski / Stal Rzeszów