2025-08-20 10:42:00

Tomasz Tchórz: Indie nauczyły mnie, że piłka nożna to coś więcej niż tylko taktyka

fot. archiwum własne
fot. archiwum własne
Tomasz Tchórz, pochodzący z Izbicy pod Lublinem, po pracy w Wiśle Płock i na Litwie obrał nietypową drogę, która zaprowadziła go do Indii – kraju kontrastów, nowych wyzwań i zupełnie innego spojrzenia na futbol. Dziś, po sześciu latach pracy na azjatyckim kontynencie, opowiada, jak wyglądała jego droga od asystenta do pierwszego trenera w Indian Super League, czym różnią się zawodnicy w Polsce i Indiach oraz co daje praca w miejscu, gdzie piłka nożna dopiero zdobywa popularność.

Pierwsze kroki w Indiach

- Tomaszu, po pracy w Wiśle Płock zdecydowałeś się na dość egzotyczny kierunek – Indie. Skąd taka decyzja?
 
- Jak wiesz, zarówno na Litwie, jak i w Wiśle Płock pracowałem jako asystent Kibu Vicuny, który po zakończeniu pracy w Polsce przeniósł się do Indii. Trener Kibu zaufał mi na tyle, że ponownie zaproponował współpracę.
 
Dla nas obojga był to zupełnie nowy, nieznany kierunek – zarówno sportowo, jak i kulturowo – ale patrzyliśmy na to z otwartą głową. Już w pierwszym roku udało nam się zdobyć mistrzostwo I-League z Mohun Bagan AC, a potem przyszła oferta z jednego z największych klubów w Indiach – Kerala Blasters FC.
 

Od asystenta do pierwszego trenera

- Jak doszło do tego, że zostałeś pierwszym trenerem w Azji?
 
- W trzecim roku pracy w Indiach otrzymałem propozycję poprowadzenia drużyny rezerw w Kerali – i ją przyjąłem. Planowałem zakończyć ten cykl po dwóch sezonach. Po tym czasie pojawiły się różne oferty – z chińskiego Meizhou Hakka, litewskiego FK Riteriai czy rezerw polskiego klubu grającego w Ekstraklasie. Intuicja podpowiadała mi jednak, że niebawem mogę otrzymać szansę prowadzenia pierwszej drużyny Kerala Blasters FC.
 
Klub był w okresie przejściowym po odejściu Ivana Vukomanovica i rzeczywiście tak się stało, że ostatecznie zastąpiłem Mikaela Stahre. Dziś mogę zdradzić, że po udanym okresie w Kerali podpisałem kontrakt z nowym zespołem w Indian Super League i dalej będę umacniał swoją pozycję w Azji.

Portugalskie inspiracje i „nietypowe” pomysły

- Masz opinię szkoleniowca o dużej wyobraźni. Skąd takie nieszablonowe podejście do futbolu?
 
- Mam nadzieję, że to komplement – jeśli tak, to bardzo się cieszę. Gdy wyjeżdżałem do Indii, w polskiej piłce zawodowej byłem właściwie anonimowy. Tym bardziej cieszy mnie, że przez te lata mogłem znacząco przyczynić się do rozwoju procesu treningowego w Polsce. Brałem udział w różnych projektach – m.in. we współautorstwie książek o treningu z Mateuszem Ludwiczakiem, obecnym koordynatorem grup młodzieżowych w Legii Warszawa.
 
Tomasz Tchórz w Indiach (fot. archiwum własne)
 
Początki sięgają czasów, gdy byłem na Erasmusie w Portugalii. Tam, w Sportingu Lizbona, zdobywałem wiedzę, którą potem starałem się przenosić na polski grunt. Mateusz, odbywający staże w Benfice, dostarczał mi wielu inspiracji. W tamtym okresie były to w Polsce rzeczy nowe, a niewiele osób miało dostęp do takiego źródła wiedzy. Wspólną cechą była ambicja i łatwość nauki języków – szybko opanowałem portugalski w stopniu komunikatywnym. Setki godzin spędzonych na tłumaczeniu książek i wywiadów z portugalskimi trenerami sprawiły, że zaczęto uważać nas za „nietypowych” w pozytywnym sensie.

Krytyka i nowe wyzwania

- Krytyka też się pojawiała – polskie środowisko piłkarskie bywa wymagające…
 
- Oczywiście. Mieliśmy wiele trudnych, a czasem przygnębiających momentów. Niektórzy uważali nasze pomysły za dziwactwa, a nas samych za ludzi, którzy chcą „wymyślić piłkę na nowo”. Dziś jednak polski rynek trenerski tak się rozwinął, że rozwiązania, o których mówiliśmy kilka lat temu, stały się standardem. Teraz trzeba szukać nowych tematów, takich jak szybka adaptacja do stylu gry przeciwnika – moim zdaniem to może przesądzać o sukcesie drużyny.

Polska a Indie – mentalność i podejście do futbolu

- A jak wygląda mentalność piłkarzy w Polsce w porównaniu z Indiami?
 
- Różnic jest wiele, ale za najistotniejszą uważam zdolność do samodzielnego działania, bez zewnętrznej inicjatywy. W Indiach piłkarze często potrzebują impulsu z zewnątrz, by podjąć decyzję czy wykonać określone działanie. Wciąż dużym wyzwaniem pozostaje tam systemowe szkolenie dzieci i młodzieży. Ponieważ zawodnicy zwykle rozpoczynają treningi piłkarskie później, brakuje im solidnych fundamentów w rozumieniu gry.

Trening, dyscyplina i ambicje

- Jak oceniasz podejście indyjskich piłkarzy do treningu i dyscypliny?
 
- W Indiach panuje świetna mentalność treningowa. Zawodnicy chętnie dopytują o szczegóły, chcą się rozwijać, są ciekawi nowinek taktycznych. Szczególnie młodzi są „głodni” wiedzy – mają marzenia i wierzą, że mogą coś osiągnąć. Wielu kibicuje klubom angielskiej Premier League i czerpie stamtąd inspiracje.
 
- Czy tamtejsza dyscyplina jest większa?
 
- Piłka nożna to zawód – brak dyscypliny, czy to u trenera, czy u zawodnika, oznacza, że dana osoba traktuje to jedynie jako hobby. A to dotyczy zarówno Indii, jak i reszty świata.

Lekcje z Azji

- Czego nauczył cię wyjazd na kontynent azjatycki?
 
- Zebrałem cenne doświadczenie – pracowałem jako asystent, trener rezerw, a w końcu pierwszy trener dużego klubu. Miałem okazję współpracować z zawodnikami o bogatej przeszłości w Europie i na świecie. Taktycznie zrobiłem spory postęp – tu każda drużyna gra inaczej, więc trzeba było dokładnie analizować rywali. Praca z piłkarzami o silnych osobowościach pozwoliła mi rozwinąć umiejętności miękkie.

Kibice w Indiach a w Polsce

- A kibice? Różnią się od polskich?
 
- Tak. W Polsce mamy efektowne oprawy i widowiska na trybunach – w Indiach nie występuje to na taką skalę. Tam kibice żyją meczem w każdej akcji – reagują na pressing, faul, rzut rożny – a w Polsce częściej na bramki. Różnica jest też w finansowaniu klubów – u nas kibice chętniej kupują oficjalne gadżety, w Indiach często wybierają tańsze repliki.
 

Polska piłka z perspektywy obserwatora

- Czy są rzeczy, które w polskiej piłce cię drażniły?
 
- Takich tematów było niewiele. Uważam, że polska piłka klubowa jest coraz lepiej zarządzana – pojawia się więcej specjalistów, a baza treningowa stale się poprawia.
 
- Odwiedzając polskie stadiony w przerwie między sezonami, jakie zmiany zauważyłeś w naszej piłce?
 
- Widzę dwie główne kategorie drużyn. Pierwszą reprezentują zespoły takie jak Jagiellonia Białystok czy pierwszoligowa Wisła Kraków – drużyny nastawione na ofensywny futbol i wysoki, agresywny pressing. Ciekawym doświadczeniem był dla mnie ich pojedynek w Superpucharze Polski.
 
Drugą kategorię stanowią zespoły takie jak Wisła Płock czy Raków Częstochowa. Zazwyczaj bronią nisko, w systemie z pięcioma obrońcami, szczególnie zabezpieczając pole karne, a następnie groźnie kontratakują. Wiele drużyn ma trudności z wykreowaniem szans przeciwko tak zorganizowanej defensywie.
 
Uważam, że dziś polską piłkę nożną wyraźnie zdominowała organizacja gry. Mecze stały się bardziej uporządkowane i przewidywalne niż jeszcze kilka lat temu, gdy taktyka odgrywała mniejszą rolę.

Atuty i marzenia trenerskie

- Jakie są twoje największe atuty jako trenera, a nad czym musisz jeszcze pracować?
 
- Na pewno pracowitość – gdy się za coś zabieram, angażuję się w pełni, często kosztem innych spraw. Odporność na presję też jest moim mocnym punktem. Brakuje mi jeszcze doświadczenia, ale to przychodzi z czasem.
 
 
- Czy planujesz powrót do Polski, by pracować w Ekstraklasie?
 
- Kariera trenerska jest trudna – wpływa na nią wiele czynników. Muszę osiągać wyniki, budować sieć kontaktów i umacniać swoją pozycję na rynku. Marzenia trzeba mieć, ale ostatecznie życie – jak boisko – wszystko weryfikuje.
 
Rozmawiał toniaasz

Czytaj także

Komentarze

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.