2025-04-11 13:11:00

Piotr Pindak: W końcu zaczęło mi się chcieć

fot. JKS Jarosław
fot. JKS Jarosław
Piotr Pindak to zawodnik, który swoją piłkarską drogę zaczął z opóźnionym „kliknięciem”, ale dziś należy do grona najważniejszych postaci w JKS Jarosław. W rozmowie opowiada o mentalności, wpływie najbliższych, relacji z trenerem Bogdanem Zającem oraz wsparciu kibiców, które napędza drużynę w walce o awans do III ligi.

„Kliknęło” w głowie – późne przebudzenie

- Co skłoniło Cię do rozpoczęcia indywidualnych treningów dopiero na późniejszym etapie kariery? 
 
- Przez długi czas po prostu o tym nie myślałem. Miałem wrażenie, że to, co potrafię, wystarcza. Nie miałem większych marzeń związanych z piłką – kiedy podjąłem decyzję o studiach, sądziłem, że już obrałem swoją drogę. Dopiero trener Jacek Mikłasz zwrócił mi uwagę, że to, jak i ile trenuję, to za mało, by pójść krok dalej. Zbiegło się to z okresem pandemii – miałem wtedy więcej wolnego czasu, więc zacząłem dodatkowe treningi. Coś wtedy w głowie „kliknęło”. Po prostu… zaczęło mi się chcieć.

Późne dojrzewanie, ale z charakterem

- Można powiedzieć, że jesteś zawodnikiem „późno dojrzewającym”?

- Jak najbardziej. To określenie wcale nie jest dla mnie obraźliwe.

- Czy ważniejsze w tym procesie jest przygotowanie mentalne, czy sam trening?

- Nie do końca. Oczywiście trzeba mieć świadomość, po co się trenuje i co chce się osiągnąć, ale sama praca musi być wykonana na maksa – inaczej nie przyniesie efektów. Mentalność pomaga w najtrudniejszych momentach, ale to dyscyplina robi różnicę.

- Czyli siła mentalna to bardziej radzenie sobie z kryzysami niż „chęć do treningu”?

- Dokładnie. Czasem pomaga bardziej chcieć, ale to przede wszystkim dyscyplina i umiejętność przełamywania trudnych momentów.

fot. FOTO_FOX_07                                                                                                                                               

Regeneracja i błędy początkującego

- Jak dbasz o regenerację? To przecież trudne na tym poziomie rozgrywkowym.

- Nie ma w tym nic odkrywczego – sen i odpowiednie jedzenie to podstawa. Do tego w klubie mamy saunę, jacuzzi, zimną wodę czy fizjoterapeutów. Trenerzy też mądrze dozują obciążenia. Na początku popełniałem błąd, bo trenowałem bez planu i to nie przynosiło efektów.

Treningi z żoną i wspólny cel

- Twoja żona Karolina towarzyszyła Ci w treningach. Pomagało to w motywacji?

- Zdecydowanie. Jestem szczęściarzem – to ona namówiła mnie na pierwszy trening siłowy, chodziła ze mną na boisko nawet wtedy, gdy nie miała na to ochoty. Rozumie piłkę, wspierała mnie w trudnych chwilach. Dziś mamy wspólny cel – oboje chcemy awansować do III ligi. Ja z JKS-em, a Karolina ze Stalą Łańcut.

Trener Zając – mentalność i profesjonalizm

- Trener Bogdan Zając często mówi w szatni o dyscyplinie?

- Ma kilka haseł, które mocno utkwiły nam w głowach. Nie zabrania rotacji, ale oczekuje zrozumienia gry i pełnienia konkretnej roli na boisku – niezależnie od pozycji.

- Czym wyróżnia się na tle innych trenerów?

- Mentalność – potrafi nakręcić Cię na cel nawet w luźnej rozmowie. Do tego ma ogromną wiedzę i podejście zwycięzcy. Ciągle się rozwija, uczy się od innych, i to świadczy o jego wielkości.

- Czy dzieli się historiami z reprezentacji Polski?

- Raczej nie, nikt o to nie pyta. Ale jeśli ktoś by zapytał, to na pewno nie miałby problemu z opowiedzeniem czegoś ciekawego. Mnie osobiście kilka razy zaskoczył – rozmowy z nim zawsze są wartościowe.

Spokój na boisku i liczby

- Cechuje Cię spokój i brak nieprzemyślanych decyzji – stąd Twoje liczby?

- Liczby cieszą, choć wiem, że bramek mogło być więcej. Rozmowy z trenerem Bogdanem i treningi pomagają – dużo ćwiczymy podejmowanie decyzji w dynamicznych sytuacjach.

 fot. Dominik Budzowski/ JKS Jarosław                                                                                                     

Najlepsi skrzydłowi i ciężkie momenty

- Którzy skrzydłowi zrobili na Tobie największe wrażenie od momentu dołączenia do JKS?

- Jesus Diaz z Cosmosu Nowotaniec – prawdziwy „kot”, dziś walczy o mistrzostwo Polski. Do tego Monolo, Kamil Bała i z młodszych Radek Socha.

- Trudne momenty, jak ten w Sokole Sieniawa, były dla Ciebie impulsem?

- Na pewno. Nie był to łatwy czas, podobnie jak kilka sytuacji już w JKS-ie. Ale takie momenty kształtują charakter. Dziś wspominam je z uśmiechem. Trzeba iść dalej i nie rezygnować z celu.

Nagrody, ambicje i defensywa

- Przejście do JKS i nominacja w plebiscycie Nike to Twoje osobiste nagrody?

- Zdecydowanie. Miałem bardzo dobry debiutancki sezon w IV lidze i czułem, że zasłużyłem na nominację. Nie udało się wygrać, ale to był motywujący bodziec.

- Czy musisz jeszcze popracować nad grą w defensywie?

- Na ostatniej analizie trener pokazał fragment, gdzie odebrałem piłkę wślizgiem – więc zarzut nieuprawniony! (śmiech) Ale oczywiście – zawsze jest coś do poprawy, także gra w defensywie.

fot. FOTO_FOX_07

Liderzy i kibice

- Wojciech Reiman – najbardziej świadomy zawodnik, z jakim grałeś?

- Na pewno jeden z najlepszych. Świetnie rozumie grę, porusza się z wyczuciem i chętnie dzieli się wskazówkami. Dużo się od niego nauczyłem.

- Wsparcie kibiców to dla Was wielka siła?

- Są niesamowici. Jeżdżą z nami na każdy wyjazd, nawet w niedzielę o 11:00. Zasługują na wyższą ligę i zrobimy wszystko, żeby im to dać.

Klub na właściwej drodze

- Czy zarząd klubu robi wszystko, byście mieli dobre warunki?

- Zdecydowanie tak. Od zeszłego roku wiele się poprawiło. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale to naprawdę dobry czas dla jarosławskiej piłki. Jeśli każdy będzie robił swoje – pójdziemy do przodu jako cały klub.

Rozmawiał toniaasz

Czytaj także

Komentarze (10)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.