- Ciężko sobie teraz wyobrazić jak to wszystko będzie wyglądać... Myslę, że najgorzej wyjdą na tym kluby, które finansują się z budżetów miasta - powiedział nam Radosław Garlewski, prezes stowarzyszenia KS Wisłoka 1908 Dębica. Opowiedział nam o tym jak budowana jest Wisłoka, dlaczego nie chce dłużej być prezesem oraz co robić w trakcie zastoju. Nie wierzy też w to, że w tym sezonie wrócimy na boisko.
- W zimie doskonała praca. Pięć najsłabsych ogniw wymienione na pięciu nowych graczy. Ja natomiast zapytam inaczej. Czy ciężko było utrzymać pozostałych zawodników? Kto wzbudzał największe zainteresowanie ze strony innych klubów?
- Najsłabsze ogniwa to dość niesprawiedliwa opinia. Uważam, że każdy z zawodników dał wiele dla Wisłoki i miał swoje bardzo dobre momenty. Niestety by utrzymać mocną rywalizację w drużynie konieczne są zmiany. W przypadku Konrada Husa i Damiana Bożka to głównie była ich decyzja, aby odejść. Z pozostałymi zawodnikami dogadani byliśmy na rok, więc nie było trzeba nikogo namawiać by zostawał.
Trenerzy robią taką "robotę", że starają się by zawodnicy chcieli u nas grać. Co do zainteresowania innych klubów, to konkretów nie było. Dzwoniły kluby bezpośrednio do zawodników, ale do działaczy z konkretami nikt się nie odzywał. Pewnie zawodnicy sami ucięli temat, że najlepiej im w Wisłoce (śmiech).
- Najpierw wspomogliście zbiórkę pieniędzy na rzecz szpitali, a teraz produkujecie maseczki, które mają wspomóc funkcjonowanie klubu. Skąd te pomysły? Czym jeszcze zaskoczycie piłkarskie Podkarpacie?
- Nie ma co ukrywać, że nie można teraz siedzieć i czekać na rozwój sytuacji tylko trzeba działać. Kacper Bieszczad będąc na miejscu ogarnia pomoc dla szpitali. Kibice dodatkowo oddają krew. Super sprawa, że nie jesteśmy obojętni i ludzie pomagają jak się da. Co do maseczek, to prowadzę firmę, która zajmuje się produkcją gadżetów i odzieży. Sami też szyjemy maseczki i wiedząc, że ucieknie nam spora kasa z dnia meczowego z powodu wirusa trzeba było coś wykombinować. Nie chcieliśmy robić zrzutki czy też innej oficjalnej formy zbiórki, więc początkowo pocztą pantoflową zrobiliśmy akcję "Kup cegiełkę i wspieraj swój klub".
Maseczka to idealny gadżet, który będzie się każdemu kojarzył właśnie z obecną epidemią. Maseczka jest w cenie 30 złotych i całość pieniędzy trafi na konto klubu a my jako firma szyjemy je bezpłatnie. Na dziś poszło już 300 sztuk a sądzę, że dobijemy do 500 sztuk, ponieważ jeszcze czekam na podliczenie maseczek od kibiców Górnika Zabrze, który również włączyli się w akcję a ja będąc na co dzień w Zabrzu mogę to koordynować. Dziś uruchamiamy kolejną akcję, ale więcej szczegółów znajdziecie wieczorem na naszym profilu na Facebooku. Na dniach rusza nowa strona www, więc jednak sporo się dzieje.
- Czy czas zastoju to pokaz kreatywności prezesów?
- Myślę, że każdy z działaczy przez ten okres czekając na decyzję związku co dalej, kombinuje jak podratować budżet. Myślimy też już o jesieni, jak to wszystko poplanować.
- Czy wierzy Pan, że jeszcze piłkarze wybiegną na boisko w tym sezonie?
- Nie wierzę. Patrząc jak wirus się rozwija może latem zacznie się sytuacja uspokajać. Wątpię, że ktoś zaryzykuje, by grać mecze mimo, że wirus nie został zlikwidowany całkowicie. Kombinowanie by na siłę dograć rozgrywki też nie ma sensu, a pomysł grania bez kibiców to najgorsza rzecz jaka mogła by się wydarzyć. Każdy tęskni za piłką, działacze, kibice, ale przede wszystkim sami zawodnicy. Niestety nie mamy wpływu na to co się stało.
- Z jakimi stratami finansowym to by się wiązało dla naszych klubów, gdyby sezon został anulowany?
- Czytam, że samorządy już wstrzymują finansowanie klubów. To są przede wszystkim największe straty, bo większość drużyn właśnie z tego żyje i funkcjonuje. Ci co mają wpływy z dnia meczowego też sporo stracą, a sponsorzy niestety też się wycofują, ponieważ dla nich najważniejsze jest utrzymanie miejsc pracy we własnych firmach, więc straty będą ogromne. Nie ma jednak, co się załamywać. Tylko trzeba kombinować jak zrobić, by ten budżet podratować.
- Jak wygląda sytacja finansowa Wisłoki? Odbyliście już rozmowy z piłkarzami? Czy zamierzacie ciąć lub zamrażać pensję zawodnikom wzorem wyższych lig?
- Tak, rozmawialiśmy w marcu z piłkarzami i bez problemu się dogadaliśmy. Chłopaki rozumieją sytuacje i zdają sobie sprawę, że klub bez meczów będzie mieć braki w budżecie więc bez problemu zeszli z uposażenia. Dziękuje im za to mimo, że ciężko trenują, bo Darek im nie odpuszcza (uśmiech).
Dzięki dogadaniu się z piłkarzami na razie sytuacja jest stabilna, a co dalej to wszystko zależy ile będzie trwać ta przerwa od meczów.
- Czy uważa Pan, że w przypadku anulowania rozgrywek, koszty rejestracji nowych piłkarzy oraz inne koszty powinny zostać zwrócone?
- Tak sądzę, że powinny zostać zwrócone lub przeniesione na kolejny sezon, ponieważ kluby ponoszą naprawdę wielkie koszty jeżeli chodzi o rejestrację zawodników. Taki zwrot im naprawdę sporo da.
- Jak widzi Pan kwestię transferów i wypożyczeń oraz kończących się kontraktów zawodników. Jakie widzi Pan rozwiązanie?
- Powiem szczerze, że czekam na decyzję co dalej czy będziemy grać czy kończymy. Wtedy chcemy usiąść najpierw z Radą Drużyny i pogadać. Zawsze się dogadywaliśmy i wspólnie na pewno coś uda się ustalić.
- Po sezonie miał Pan odejść z Wisłoki Dębica, pomimo dobrze wykonanje pracy. Dlaczego?
- Pięć lat działałem na odległość. Myślę, ze to sporo czasu. Ciężko jest tak pracować szczególnie, że dzieci rosną i jednak chciałbym się bardziej zając rodziną, bo na pewno im ojca w domu często brakuje (uśmiech). Uważam, że prezesem powinna być osoba z Dębicy lub okolic. Głównie dlatego, by w każdej chwili mogła pójść na rozmowę do sponsora. Nie raz miałem sytuację, że umówione spotkanie w ten sam dzień było odwołane lub przełożone na dzień następny mimo, że byłem już w drodze. To niestety jest uciążliwe. Na pewno nie chce odejść całkowicie, bo jestem związany od lat z Wisłoką. Po prostu nie chce być już osobą decyzyjną. Pomagać na pewno będę jak tylko się da.
- A jak w tym momencie to wygląda, czy to jest aktualne? Czy jednak nie zostawi Pan "Biało-zielonych w tym trudnym czasie?
- Póki co podtrzymuje swoją decyzję, ale teraz trzeba się skupić na obecnej sytuacji, by to wszystko jakoś poukładać.
- W którymś wywiadzie wspominał Pan, że tworzycie z Kacperem Bieszczadem ten klub we dwóch. Jak dzisiaj to wygląda?
- Tu szczerze to nie wiem co powiedzieć, bo bym musiał dwie strony ludzi wymienić.
- Czy może Pan wytłumaczyć fenomen dwóch Wisłok. Jedna ekipa gra w rozgrywkach ligowych, a druga finansuję grę w nich. O co w tym chodzi?
- Wisłoka jest jedna, a Stowarzyszenia są dwa (uśmiech). Jedno działa jako klub, a drugie jako forma wsparcia dla Wisłoki czyli tak jak SOCIOS. Dzięki takiemu połączeniu udało się wyzerować długi, poprawić wizerunek, zachęcić znów ludzi do chodzenia na mecze i dodatkowo polepszyć poziom sportowy czy finansowy. W marcu miały odbyć się wybory zarządu, który wybierze prezesa w klubie i wtedy wszystko miało zostać połączone, ale sytuacja niestety spowodowała, że wybory odbędą się w innym terminie.
Jak będzie wyglądać piłka nożna po tym światowym zastoju? Czy odciśnie to piętno na klubach z niższych lig? Chyba długo po tym nie będzie zgody na organizację imprez masowych.
- Ciężko sobie teraz wyobrazić jak to wszystko będzie wyglądać...myslę, że najgorzej wyjdą na tym kluby, które finansują się z budżetów miasta. Moim zdaniem, będzie szukanie oszczędności i to właśnie sport ucierpi najbardziej. Mam nadzieję, że to się wszystko jakoś poukłada i nie będzie sytuacji, że kluby będą się wycofywać z rozgrywek czy upadać.
- Jak Pan prywatnie spędza czas?
- Czasu ostatnio mam bardzo mało, bo większość spędzam w pracy. Jak wracam do domu to staram się dzieciakom troszkę ćwiczeń piłkarskich porobić, bo one również piłkę bardzo lubią, a tym bardziej uwielbiają trenować.
Rozmawawiał Maciej Decowski-Niemiec