fot. archiwum
Mikołaj Raczyński po raz kolejny udowodnił, że potrafi wyciągać drużyny z kryzysu. Obejmując BE1 Jonava w maju, przejął zespół z zaledwie dwoma punktami na koncie i ostatnim miejscem w tabeli. Kilka miesięcy później mógł świętować utrzymanie na zapleczu litewskiej ekstraklasy.
Były asystent Marka Zuba w Stali Rzeszów objął drużynę BE1 Jonava w maju tego roku. Zespół znajdował się wówczas na ostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem zaledwie dwóch punktów. Dzięki bardzo dobrej drugiej części rundy rewanżowej (cztery zwycięstwa w pięciu ostatnich meczach) zespół prowadzony przez Mikołaja Raczyńskiego zapewnił sobie utrzymanie na zapleczu litewskiej ekstraklasy na kolejkę przed końcem rozgrywek.
Dla Raczyńskiego to już trzeci zespół, który wyciągnął ze strefy spadkowej. W 2021 roku uratował trzecioligowe Orlęta Radzyń Podlaski, a w 2024 roku utrzymał się w II lidze z Wisłą Puławy, która znajdowała się w głębokim kryzysie finansowo-organizacyjnym.
„Najtrudniejsze wyzwanie w mojej karierze”
Sam trener nie ma wątpliwości, że litewski projekt był dla niego największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze.
– Wydaje mi się, że utrzymanie BE1 Jonava było najtrudniejszym wyzwaniem w mojej dotychczasowej karierze. Mieliśmy najmłodszy zespół w lidze, składający się głównie z zawodników z rocznika 2008, dla których był to pierwszy sezon na poziomie seniorskim. Najstarszy gracz w momencie mojego przyjścia miał 21 lat – powiedział nam Raczyński.
Trener od początku wiedział, że bez wzmocnień nie będzie łatwo. Latem do drużyny dołączyło trzech bardziej doświadczonych piłkarzy, którzy pomogli ustabilizować sytuację w szatni i na boisku.
– W letnim okienku pozyskaliśmy trzech starszych zawodników (najstarszy z rocznika 2000), którzy wzmocnili rywalizację w drużynie. Kadra była wąska, a w trakcie rozgrywek wprowadziliśmy do pierwszego składu zawodnika z rocznika 2009, który później dostał powołanie do kadry Litwy U-17 i rozegrał 90 minut w wygranym meczu eliminacji Mistrzostw Europy przeciwko Anglii. Ponadto debiutowali gracze z rocznika 2010 i 2011 – dodał szkoleniowiec.
fot. archiwum
Sukces młodzieży i rozwój drużyny
Mimo ogromnych wyzwań, Raczyński konsekwentnie stawiał na młodych piłkarzy. Wielu z nich łączyło grę w seniorach z występami w drużynach młodzieżowych.
– Zawodnicy z rocznika 2008 rywalizowali równolegle do czerwca w CLJ U-18. Dzięki wygraniu ligi i zdobyciu mistrzostwa Litwy klub dostał przepustkę do gry w młodzieżowej Lidze Mistrzów, co było jednym z celów do zrealizowania, jaki przede mną postawiono – wyjaśnił trener.
Raczyński przyznał, że początki nie były łatwe. Brak doświadczenia, błędy i ograniczona kadra utrudniały zdobywanie punktów. Jednak zespół uczył się z tygodnia na tydzień.
– Początek rundy rewanżowej był ciężki, bo nie mieliśmy dostępnych wszystkich graczy z różnych względów. Na pewno cieszy to, jak ten zespół się rozwijał. Były trudne momenty, kiedy młodzi zawodnicy popełniali proste błędy i pomimo dobrej gry nie punktowaliśmy. To była praca na żywym organizmie. Mecz,analiza, trening, i tak w kółko, ale na koniec przyniosło to efekty – mówi Raczyński.
Jak sam dodaje, końcówka sezonu była pokazem siły jego drużyny. – Aż szkoda, że liga się kończy, bo złapaliśmy dobrą serię i oprócz tego, że wygrywaliśmy, to robiliśmy to w bardzo dobrym stylu, dominując nad każdym przeciwnikiem – podkreślił.
"Telefon się nie urywa”
Raczyński ma już doświadczenie w pracy z zespołami walczącymi o utrzymanie. Jak sam przyznaje, wcześniejsze przypadki w Polsce różniły się od obecnej sytuacji – głównie ze względu na wiek i dojrzałość zawodników.
– W Radzyniu czy w Puławach też sytuacja była bardzo trudna, bo wchodziłem do zespołów pogrążonych w kryzysie sportowym, ale w obu przypadkach zawodnicy byli bardziej doświadczeni, co pomogło uratować byt tych drużyn w lidze. W Radzyniu dołożyliśmy do utrzymania wygraną w wojewódzkim Pucharze Polski, co dało przepustkę do gry w 1/32 finału Pucharu Polski – przypomniał trener.
Co dalej z Mikołajem Raczyńskim? Po sukcesie w BE1 Jonava przyszłość polskiego szkoleniowca pozostaje otwarta. Klub chciałby, by został, ale sam trener nie ukrywa, że rozważa różne opcje.
– Zobaczymy. W klubie chcą, żebym został na kolejny sezon. Ja chciałbym popracować w projekcie, który ma ambicje na awans. Na plus jest życie w Kownie, bo tu znajduje się nasz klub i baza treningowa. Kapitalne miasto z bogatą ofertą sportową, edukacyjną i kulturalną. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym miejscem. Ale co przyniesie przyszłość – zobaczymy. Telefon się nie urywa. Na razie cieszę się utrzymaniem w lidze – zakończył sam zainteresowany.