Fot. Asseco Resovia Rzeszów/Facebook.
Asseco Resovia Rzeszów pokonała Cuprum Stilon Gorzów bez straty seta w 3. kolejce PlusLigi. Spotkanie ocenił dla nas gracz "Pasiaków", Lukas Vasina, który mógł liczć na wyjątkowy doping z trybun.
Był dla Ciebie pierwszy występ w tym sezonie. Jak ocenisz dzisiejszy wieczór?
Na to pierwsze spotkanie w barwach Asseco Resovii nie mogłem się doczekać. Po powrocie z Mistrzostw Świata odnowiła mi się kontuzja łydki. Miałem kilka dni przerwy i jestem bardzo szczęśliwy, że wróciłem i że mogę być z zespolem a nie tylko kibicować zza band.
Oczywiście tutaj najwierniejsza moja kibicka, czteromiesięczna córeczka, która będzie na każdym moim meczu, co tylko doda mi skrzydeł.
Co możesz powiedzieć o jej wsparciu? Czy można to jakoś opisać?
Jak zobaczyłem, że żona przyjechała tutaj i ujrzałem od razu moją córeczkę... To jest coś niesamowitego być ojcem, który gra w siatkówkę w takim zespole, w takiej super lidze, którą jest PlusLiga. Naprawdę jestem bardzo szczęśliwy, że zawsze po meczu mogę wziąć swoją córeczkę i możemy porozglądać się po boisku.
Czym różni się obecny zespół Asseco Resovii w porównaniu do tego poprzedniego? Zarówno w ubiegłym jak i w tym sezonie jesteś ważną częścią rzeszowskiego teamu.
Ciężko porównać zespół z poprzedniego sezonu do obecnego. Oba z nich są bardzo dobre. Myślę, że tak jak w ubiegłym sezonie, także i w tym mamy duże cele, które chcielibyśmy osiągnąć. Zobaczymy, jak to będzie, gdyż wiemy jak wymagająca jest PlusLiga.
Jak wpłynęły na Ciebie mistrzostwa świata? Zaprezentowałeś się tam z naprawdę bardzo dobrej strony. Czwarte miejsce, to jest spory sukces zarówno dla Twojej reprezentacji, jak i też osobisty.
To było coś niesamowitego przeżywać mistrzostwa świata. Gdy lecieliśmy do Manili to nikt w nas nie wierzył. Każdy myślał, że skończymy je na fazie grupowej, ale zostawiliśmy w każdym meczu bardzo dużo umiejętności i serca.
Jestem bardzo szczęśliwy, że skończyliśmy czwartym miejscu, bo to jest chyba największy sukces w historii czeskiej siatkówki
Oczywiście czeskiej, nie czechosłowackiej. Bardzo mnie cieszy to, że mogłem być jego częścią. Troszeczkę smutno było po tym, jak przegraliśmy półfinał i mecz o brąz, bo zawsze jak się gra o medale to człowiek chce wygrać, czyli po prostu pojechać do domu z medalem, ale dla nas to czwarte miejsce było sukcesem i świętowaliśmy go jakbyśmy byli mistrzami świata.