2024-05-22 23:25:00

Szymon Szydełko: Wstępnie miałem być tylko członkiem sztabu, ale ostatecznie wyszło inaczej

Szymon Szydełko liczy, że utrzyma JKS Jarosław w 4 lidze podkarpackiej. (fot. Radek Kuśmierz)
Szymon Szydełko liczy, że utrzyma JKS Jarosław w 4 lidze podkarpackiej. (fot. Radek Kuśmierz)
- Forma mojej pracy trochę się zmieniła od tej pierwotnej. Wstępnie miałem być tylko członkiem sztabu, ale ostatecznie wyszło inaczej. Mam prowadzić drużynę wspólnie z Tomaszem Przewoźnikiem - mówi nam Szymon Szydełko, który przychodzi do JKS-u Jarosław, aby utrzymać ten zespół w 4 lidze.
 
- Skąd pomysł, żeby wrócić do JKS-u Jarosław?
 
- Zdecydowałem się pomóc, bo wiem jaki to trudny dla nich moment, a że byłem chwilowo bez pracy to mogłem sobie na to pozwolić. 
 
- W jakiej formie będzie Pan pracował, bo mówi się, że będzie Pan tylko członkiem sztabu szkoleniowego?
 
- Forma mojej pracy trochę się zmieniła od tej pierwotnej. Wstępnie miałem być tylko członkiem sztabu, ale ostatecznie wyszło inaczej. Mam prowadzić drużynę wspólnie z Tomaszem Przewoźnikiem. Ma to być duet trenerski. Duet dlatego, ponieważ czasu jest bardzo mało Tomasz lepiej zna wielu zawodników, ja za to mogę zaoferować doświadczenie w graniu pod presja. Dlatego mamy dwie rzeczy, które mogą się nam przydać w tej trudnej końcówce sezonu. 

Szymon Szydełko: Czułem chęć rewanżu i pomocy

- Skąd ta chęć pomocy obecnym władzom JKS-u?
 
- Prezesi swojego czasu zachowali się bardzo w porządku. Odchodząc z klubu 6 lat temu miałem sporo zaległości w wypłatach. Prezesi przejmując wtedy klub zobowiązali się do wyrównania zaległości po poprzednim zarządzie i słowa dotrzymali. Tym bardziej czułem, taką chęć rewanżu i chęć pomocy. 
 
- Jaka była ich propozycja?
 
- Zgłosili się do mnie z pytaniem, czy mógłbym w jakiejś roli pomóc. Po rozmowie doszliśmy do wniosku, że jak najbardziej mogę pomóc temu sztabowi, który w danym momencie pracował w klubie. Zastrzegłem sobie tylko jedną rzecz. Jeżeli zobaczę jakieś uwagi, bądź rzeczy, które chciałbym wprowadzić nowe do zespołu, to chciałbym żeby one były wprowadzane w życie, a nie na zasadzie, że ja sobie mówię, a ktoś dalej robi po swojemu. 
 
- Jaka była ich reakcja?
 
- Prezesi to zaakceptowali, przedstawili swoją wersję obecnemu trenerowi (czyli ja dołączam do sztabu i w jakimś stopniu chcę być też osobą decyzyjną). Propozycja nie została przyjęta przez Grzegorza Barana, więc z ich strony rozpoczęły się poszukiwania trenera, który będzie chciał to poprowadzić ze mną. 
 
- A co z Grześkiem Baranem? Czy toczą się rozmowy na temat tego, czy zostanie w drużynie jako zawodnik? Czy już w ogóle nie ma tego tematu?
 
- Z tego, co wiem to Grzegorz na swoje życzenie nie chce grać już dla tej drużny. Jest to jego wybór. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że spodziewałem się innego podejścia do tematu i liczyłem, że będzie chciał pomóc tym chłopakom z którymi współpracował prawie cały sezon. Zawodnicy i kibice z tego co wiem również na to liczyli.

Szymon Szydełko: W najgorszym wypadku chcemy utrzymać to miejsce, które mamy i patrzeć na to, co zrobi Wiązownica

- Sytuacja jest ciężka i trochę niezależna od Was. Nawet wywalczenie tego miejsca, które macie nie daje utrzymania. Musicie liczyć na to, że KS Wiązownica się utrzyma. Po porażce z Wisłokiem Wiśniowa macie aż sześć punktów straty do pewnego utrzymania. Czy to jest w jakiś sposób niekomfortowe, że trochę jest to niezależne od Was? I jak to wygląda w takiej sytuacji, gdzie tak naprawdę nie wiadomo, które miejsce daje utrzymanie?
 
- Potencjał w zespole jest i jesteśmy w stanie osiągnąć ten cel. W najgorszym wypadku zakładamy, że chcemy utrzymać to miejsce, które mamy. Czyli być w tym miejscu i patrzeć na to, co zrobi Wiązownica. W najlepszym wypadku chcemy, gonić te sześć punktów straty. Całe szczęście jest to tylko sześć "oczek", bo wynik bezpośredni mamy lepszy. Wiem, że na pięć meczów sześć punktów do odrobienia, to jest sporo. Mam nadzieję, że już na tym weekendzie zaczniemy odrabiać straty. Potencjał w zespole jest i jesteśmy w stanie osiągnąć ten cel. 
 
 Szymon Szydełko jest ekspertem od gry o utrzymanie! (fot. archiwum)
 
- Czy klub już dogadał się z Tomaszem Przewoźnikiem? To już jest pewne, że będziecie wspólnie prowadzić JKS Jarosław?
 
- Z tego, co wiem, to tak. 
 
- Co się działo z Panem przez ostatnie dziewięć miesięcy? Mniej więcej tyle czasu minęło od Podhala Nowy Targ. Jak Pan spędzał ten czas?
 
- Nie był to dla mnie łatwy czas. Miałem swoje problemy, ale już się z nimi uporałem. Były też momenty zawahania, w którym kierunku pójść ze swoją przygodą trenerską. Pojawiały się sporadyczne oferty m.in. z Podbeskidzia Bielsko-Biała i Wieczystej Kraków. W Podbeskidziu niestety dla mnie została podjęta decyzja, że wybierają trenera Skrobacza. Ze względu na to, że ma bardzo dobre CV, jeżeli chodzi o awansowanie i chyba to zaważyło. Gdyby nie powiodła się walka o utrzymanie, będą chcieli go zatrzymać, żeby grać o wyższą ligę. Takie są moje przypuszczenia. W każdym bądź razie nie zostałem wybrany na trenera. Wybrali trenera Skrobacza, a w Wieczystej niesamowicie odpaliło Sławomirowi Peszko i z trenera tymczasowego stał się trenerem na stałe. 
 
Poza tym jakichś większych, konkretnych ofert nie miałem. Były różnego rodzaju zapytania, rozważania, ale gdzieś tam parę rzeczy się rozwijało i temat nie był kontynuowany.
 
- A teraz są jakieś rozmowy z drugoligowcami na przyszły sezon?
 
- Tak, jest temat z drużyny drugoligowej. Także z mocnej drużyny trzecioligowej i z takiej drużyny trzecioligowej, która na chwilę obecną nie jest mocna, ale prawdopodobnie będzie się w niej działo dobrze. Jakieś tematy są, jestem w kręgu zainteresowania, obserwuje mecze i decyzje będą podejmowane. 
 
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec

Czytaj także

Komentarze (13)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.