2022-12-27 17:38:18

Cudowna metamorfoza siatkarzy Asseco Resovii. Wracają tłuste lata?

fot. P. Gibowicz / assecoresovia.pl
fot. P. Gibowicz / assecoresovia.pl
Amerykański luz oraz włoski szyk i elegancja. To składniki, które do rzeszowskiego zespołu przynieśli ze sobą Torey DeFalco i trener Giampaolo Medei. Efekt? Piorunujący i zaskakujący nawet największych optymistów. Asseco Resovia rozgrywa najlepszy sezon od lat. 

Trudno o bardziej oklepaną frazę w świecie sportu od tej, która głosi, że w ciągu roku wszystko może się zmienić o 180 stopni. Jednakże czy można lepiej podsumować to, co wyprawiają siatkarze z Rzeszowa w tegorocznych rozgrywkach?

Kiedy mniej więcej 365 dni (nie mylić z książką Blanki Lipińskiej) temu po raz pierwszy rzuciłem okiem, rzeczywistość nie była tak różowa. Zawodnicy ze stolicy Podkarpacia mieli na koncie więcej porażek niż wygranych, a ówczesny trener Alberto Giuliani był na cenzurowanym, ostatecznie tracąc posadę zaraz po świętach Bożego Narodzenia.

A dziś? Nie dość, że rzeszowianie zajmują pozycję lidera tabeli, to ich gra jest naprawdę przyjemna dla oka- rewanżowy mecz z Projektem Warszawa to prawdziwe dzieło sztuki. Jakby tego było mało, nie tak odległa historia pokazuje, że z takim bilansem po połowie rundy zasadniczej, na który składa się 15 zwycięstw i zaledwie 2 porażki, Asseco Resovia zwykła meldować się w finale PlusLigi.

Kto by pomyślał, że zmiana jednego zawodnika z wyjściowego składu może przynieść takie efekty? Wszak w dalszym ciągu w podstawowej siódemce grają ci sami zawodnicy, co w zeszłym sezonie. Ci sami, ale nie tacy sami. Właśnie w tym momencie wkracza na scenę „rzeszowski potwór z Teksasu” jak niedawno nazwał przyjmującego reprezentacji Stanów Zjednoczonych, Krzysztof Wanio.

Adam Góral niczym "Siara" w Kilerze

- Wąski, ty mnie miałeś sprowadzić takiego zagranicznego kujota… hienę takiego… jak on tam…

- Szakal.

- Szakal, właśnie, i gdzie on jest?

Jest taka wspaniała scena na początku Kilerów 2-óch, kiedy Stefan „Siara” Siarzewski zleca Wąskiemu sprowadzenie zabójcy na zlecenie (Szakala), by ten raz na zawsze zrobił porządek z Kilerem. Opisuje obiekt swoich zainteresowań następującymi słowami: „On ma zamówień do 2008 roku jak Penderecki. Jego trzeba nadpłacić, przepłacić, przebić.”

Amerykański skrzydłowy to właśnie skrzyżowanie polskiego kompozytora i Szakala - zabójczy artysta w swoim fachu. Nie dziwi zatem, że po udanym sezonie 2021/22 w barwach olsztyńskiego Indykpolu, Adam Góral postąpił jak jeden z najsłynniejszych gangsterów polskiego kina i sowitym kontraktem zapewnił sobie usługi DeFalco w kolejnym rozdaniu.

Oczywiście jak to w przypadku transferów do rzeszowskiego klubu nie brakowało komentarzy mówiących o tym, że Resovia (z)marnuje karierę kolejnemu dobrze zapowiadającemu się zawodnikowi a także o… zakupie sporej ilości popcornu, by obserwować jak sam zainteresowany wraz z Fabianem Drzyzgą rozniosą rzeszowską szatnię.

Z drugiej strony, podnosiły się także głosy, że rzeszowski klub wreszcie pozyskał Gracza przez wielkie „G”, który nie dość, że najlepsze lata ma przed sobą, to na parkiet przynosi ogień i fajerwerki. Jak doskonale wiecie- była to inwestycja najlepsza z możliwych, śmiem zaryzykować, że prezentem pod choinką, który przyniósł rzeszowskim kibicom najwięcej radości, nie był wcale fotel lidera tabeli, tylko przedłużenie kontraktu z Amerykaninem o kolejny rok.

Ma w sobie DeFalco niesamowitą pasję i entuzjazm do gry, którymi zaraził pozostałych. Oczywiście, atmosferę budują wyniki, ale patrząc na jego klubowych kolegów, zauważymy, że oni autentycznie cieszą się grą i nie boją się ryzykować. Jak choćby Drzyzga, który przypomniał sobie, że z Jakubem Kochanowskim można puścić wodze fantazji na środku. Czy Maciej Muzaj, który nie boi się zaatakować piłki, która leci z 9. metra za jego pleców.

fot. P. Gibowicz / assecoresovia.pl

Asseco Resovia jak przed laty

Andrzej Kowal powiedział, że rzeszowski rozgrywający z grubsza gra to samo, ale wreszcie ma kogoś, kto mu kończy. Tym niemniej widać, że rzeszowscy siatkarze nie boją się improwizować. Wcześniej tego na Podpromiu nie było. Nawet w sezonie 2014/15, najlepszym w historii klubu, kiedy pod wodzą trenera Kowala, rzeszowianie zdobyli mistrzostwo Polski oraz srebro w Lidze Mistrzów.

Tamta Resovia była niesamowicie pragmatyczna i funkcjonowała jak perfekcyjnie naoliwiona maszyna, mając kilka rozwiązań na danego przeciwnika. Ta dzisiejsza startuje z zupełnie innej pozycji i jej pewnego rodzaju fenomen polega na tym, że zaskakuje. Zarówno rywali jak i samą siebie. Być może w tym szaleństwie jest metoda. Ale, czy aby na pewno szaleństwie? 

To dawaj mnie to złoto Waldek, bo tam w banku wszyscy czekają! No i to wszystko i do gabloty, powtórz!

Giampaolo Medei przeszedł do rzeszowskiego klubu po dwuletnim pobycie w Ziraacie Ankara, który okrasił pierwszym złotym medalem w historii tureckiego klubu. Szerszemu gronu kibiców dał się zapamiętać jako pechowy trener Cucine Lube Macerata, gdy w sezonie 2017/18 przegrał wszystkie możliwe finały zarówno na krajowym jak i zagranicznym podwórku. Jednakże włoski szkoleniowiec zna smak triumfu w Europie. W sezonie 2016/17 prowadzone przez niego Tours VB zdobyło Puchar CEV zostawiając w pokonanym polu włoskie Trentino.

W jednym z pierwszych wywiadów w roli głównodowodzącego Resovią Włoch przyznał, że przychodził z myślą „żeby na koniec rozgrywek mieć takie poczucie, że moi gracze dali z siebie wszystko po to, aby nasza drużyna rozegrała możliwie jak najlepszy sezon. Taki jest mój cel i on będzie możliwy do zrealizowania jeśli wszyscy w zespole postawią właśnie drużynę na pierwszym miejscu i dadzą z siebie wszystko nie tylko dla własnej satysfakcji i swojego indywidualnego rozwoju, ale dla zespołu. (za plusliga.pl).”

Słowa opiekuna popularnych „Pasów” znalazły odzwierciedlenie już w 3. kolejce tego sezonu, kiedy do Rzeszowa przyjechał Ślepsk Suwałki, ekipa, z którą rzeszowianie zwykli przegrywać (do tamtego spotkania zaledwie 1 zwycięstwo na 6 pojedynków). Po oddaniu pierwszego seta na własne życzenie, wydawało się, że dalszy ciąg spotkania pójdzie według ustalonego schematu, kiedy to Ślepsk wywiezie kolejny już komplet punktów z hali im. Jana Strzelczyka, tymczasem… gospodarze na spokojnie ograli rywali i nie pozwolili im na zdobycie nawet jednego punktu meczowego.

Odważne decyzje trenera

Trener nie bał się posadzić na ławce Klemena Cebulja i wprowadzić Thibault Rossarda, co odmieniło przebieg rywalizacji. Medei obdarzył pełnym zaufanie Jakuba Buckiego, który pod nieobecność Muzaja został wybrany MVP prestiżowego spotkania z PGE Skrą Bełchatów. Starcie z bełchatowskim klubem było jednocześnie najchętniej oglądanym widowiskiem przez widzów telewizji Polsat, oglądalność przebiła nawet pojedynek o Superpuchar Polski, w którym zmierzyły się Zaksa Kędzierzyn-Koźle z Jastrzębskim Węglem. Oczywiście, podopieczni włoskiego szkoleniowca mają na sumieniu mecz z wicemistrzami Polski, w którym przegrali wydawałoby się wygrane końcówki, ale to tak naprawdę jedyny mecz, za który można ich zganić. Nawet potyczka z Zawierciem, kiedy to goście zdobyli Podpromie była walką dwóch godnych siebie przeciwników, lepiej dysponowani tego dnia byli siatkarze Warty.

Włoch wydobył z rzeszowian to co najlepsze w ofensywie. Jego zespół przoduje zarówno w skuteczności ataku jak i liczbie asów na set. Szczególnie ten drugi element nie powinien dziwić. Tegoroczna Asseco Resovia ma w wyjściowym składzie 5 mocno i co równie ważne regularnie zagrywających zawodników oraz Jana Kozamernika, który posługuje się zagrywką typu float. O trudności serwisu słoweńskiego środkowego przekonali się gracze Skry, którzy po zmianie stron w tie-breaku nie byli w stanie zdobyć ani jednego punktu.

Idzie noc, na rynku bal, wędrowna scena już rozbłysła, niepoważnie…

Oczywiście, na tak wczesnym etapie sezonu trudno wyrokować kto znajdzie się na podium. To, że udało się uniknąć listopadowego kryzysu, kiedy to Resovia przegrywała więcej niż wygrywała, nie oznacza, że nie przyjdzie on później.

Jednakże dwie rzeczy sprawy nie ulegają wątpliwości. Nareszcie na Podpromie wróciła radość z kibicowania „Pasom” oraz biegający Fabian Drzyzga, który usiłuje większość trudnych piłek wystawić sposobem górnym a nie „dyszlem”. W porównaniu z tłustymi latami- różnica polega na tym, że tym razem 3-0 nie można wpisywać tuż przed meczem a rzeszowskiemu kibicowi siedzącemu na trybunach towarzyszy otoczka niepewności „czy dadzą radę”, czy to ten mecz, w którym ten piękny sen się skończy. Sen, z którego nikt w Rzeszowie nie chce się budzić. 

Autor: Radosław Dudek

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 4

Rozwiąż działanie =

Kenes 2022-12-27 18:32:16

Brawo, dał Wam przykład mistrz Hajdo jak rozpędzić maszynę!

Marek 2022-12-27 20:29:16

Resovia ze Ślepskiem po kursie 1.2 w Betfanie, będzie na podbitkę.

DO PANA DUDKA 2022-12-27 23:20:14

Panie Dudek o tym że Resovia znów na topie były artykuły w Przeglądzie Sportowym i Nowinach dziś a pan tu kilerem jedzie Panie Dudek ograni się bo mi nie zaimponowaleś w tym momencie może Dominisowi

Marek 2022-12-28 10:48:48

Dudi poniosło Cię co wziąłeś pisząc opowieści dziwnej treści ???

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij