2019-11-27 10:00:00

Na półmetku: Siarka Tarnobrzeg raczej nie tak wyobrażała sobie tę rundę

Chyba nie tak miała wyglądać ta runda w wykonaniu Siarki Tarnobrzeg (fot. Radosław Kuśmierz)
Chyba nie tak miała wyglądać ta runda w wykonaniu Siarki Tarnobrzeg (fot. Radosław Kuśmierz)
Zakończyły się właśnie tegoroczne rozgrywki na szczeblu trzecioligowym. Postanowiliśmy się przyjrzeć co przez ostatnie, ponad cztery miesiące poczynił spadkowicz z drugiej ligi.
 
Cofnijmy się jednak do miesięcy wakacyjnych, a konkretnie do czerwca, kiedy to już było wiadomo, że Siarka Tarnobrzeg napewno zagra w trzeciej lidze. Spadkowicz ze szczebla centralnego postanowił jednak podjąć rękawice.
 
Prezes Dariusz Dziedzic postanowił jak rasowy pokerzysta, zagrać va banque. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bowiem przy al. Niepodległości 2 pojawił się przede wszystkim nowy trener, a za nim tabun nowych, jakościowych zawodników.
 
Siarka pozyskała m.in. Patryka Kapuścińskiego z Sokoła Sieniawa, Piotra Kasperkiewicza z Sokoła Aleksandrów Łódzki oraz Artura Lenartowskiego z Elany Toruń. To tylko defensywa, która od początku miała wzbudzać strach w szeregach rywali. 
 
Transfery formacji defensywnej nawet na nas zrobiły wrażenie. Wiadomo, nie każdy może znać popularnego "Kapę" (tak, to ten co i dobrze broni oraz potrafi coś pod drugą bramką). Pozostała dwójka raczej była spokojnie kojarzona.
 
To nie koniec, do klubu wrócił Bartosz Sulkowski, a ponadto w międzyczasie odnalazł się także Hieronim Zoch. Tyły zrobiły się mocne. Zgraję tych nazwisk poukładać miał Grzegorz Opaliński, który w poprzednim sezonie wyciągnął Watkem Koronę Rzeszów z naprawdę głębokiej dziury.
 
Tarnobrzeżanie dali jasny sygnał: walczymy o awans. Początek sezonu zielono-czarno-żółci był całkiem niezły oraz odnalazł się Krzysztof Ropski, którego w ostatnim czasie nie było. To znaczy był, ale nie widzieliśmy go jako strzelca bramek.
 
Realizacja planu szła całkiem całkiem, a po raz pierwszy na fotel lidera, Siarka wskoczyła po zwycięstwie nad Sokołem Sieniawa, którego prowadził wtedy Szymon Szydełko. Wszystko to wyglądało naprawdę obiecująco.
 
Do spadkowicza międzyczasie doszedł jeszcze Przemysław Pyrdek, czyli jak na te rozgrywki, paka była niezła. Z czasem jednak coś zaczęło się psuć, a w spotkaniach na szczycie Siarka poprostu przegrywała. Tak było m.in. z Motorem Lublin.
 
Bycie kibicem tarnobrzeżan w tej rundzie nie było łatwe. Największym zaskoczeniem (w sensie negatywnym rzecz jasna) chyba i tak był mecz z Podhalem Nowy Targ, gdzie Siarka została...(tu moglibyśmy użyć naszego ostatniego stwierdzenia, ale darujemy sobie to). Tak nieprzystoi drużynie walczącej o awans.
 
Wszyscy jednak uznali że to był wypadek przy pracy, a rehabilitacją miała być końcówka. No właśnie, miała. To była katastrofa. Porażkę z Wólczanką Wólka Pełkińska można w sumie jakoś usprawiedliwiać, ale przegrywać z Wisłą Sandomierz, poprostu Siarce nie przystoi, jak chce walczyć o coś więcej.
 
Cel wprawdzie na wiosnę pozostaje niezmienny, ale w zimie potrzebne jest wietrzenie szatni. To co miało być zbawieniem, okazało się kulą u nogi. No i trzeba się przygotować, że główna strzelba może powędrować w inne ręce.

Czytaj także

Komentarze (7)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.