2018-12-30 16:25:00

Bartosz Kubica współpracuje z Benfiką Lizbona. W Krośnie szukał młodych talentów

Bartosz Kubica na co dzień mieszka w Portugalii i współpracuje ze słynną Benfiką Lizbona.
Bartosz Kubica na co dzień mieszka w Portugalii i współpracuje ze słynną Benfiką Lizbona.
Podczas wizyty w Krośnie mieliśmy przyjemność odbyć rozmowę z Bartoszem Kubicą, menadżerem na co dzień mieszkającym w Portugalii. Pojawił się tutaj w poszukiwaniu młodych piłkarzy, którzy mogliby wziąć w udział w turnieju Iber Cup w Lizbonie, jednym z największych tego typu wydarzeń na świecie.
 
Bartosz Kubica jest menedżer w szkólce COMT Bolesławiec i długoletnik współpracownikiem Benfiki Lizbona, jednego z najlepszych klubów w Europie. Od kilku lat mieszka w Portugalii i pomaga młodym piłkarzom, a także trenerom wyjechać do tego kraju. Na testy i na staże.
 
Poczytajcie, co robił w Krośnie i czym dokładnie się zajmuje.
 
- Co sprowadza Cię na Profbud Arenę w Krośnie?

- Od kilku lat współpracuję z Benficą i zbieram graczy na turniej Iber Cup w Lizbonie. To już trzecie takie testy w tym roku w Polsce. Wcześniej zorganizowaliśmy podobne wydarzenie w Warszawie i Szczecinie. Są to testy dwudniowe, po pierwszym dniu wielu chłopców odpada. W drugim dniu mamy już mniej więcej wyselekcjonowaną grupę.

- Jaki cel mają te treningi?

- Chcemy znaleźć zawodników, którzy pojadą do Portugalii i przez kilka dni będą rozgrywać sparingi z portugalskimi drużynami. Poprzednim razem selekcję robiliśmy na zasadzie znajomy znajomego. Pojechaliśmy w grupie 18 osób w rocznikach od 2007 do 2010. Na miejscu okazało się, że kilku graczy kompletnie nie pasuje. Tym razem robimy testy w różnych częściach Polski. Między innymi w Krośnie.
 
- Skąd pomysł, żeby przyjechać właśnie do Krosna?

- Nie ukrywam, że w tej grupie z którą wyjechaliśmy rok temu najlepsze wrażenie zrobiło na mnie dwóch chłopaków z Krosna. Do tego znam się z Marcinem Włodarskim, który jest makroregionalnym scoutem na cztery województwa. Marcin zaproponował, aby jedna edycja testów odbyła się w Krośnie. Zadzwoniłem do Grzegorza Rausa i zostaliśmy zaproszeni. Zastaliśmy na miejscu doskonałe warunki i dzięki temu mieliśmy okazję przyjrzeć się zawodnikom z całego Podkarpacia.

- I jak wrażenie? W którym mieście był najlepszy poziom?

- Nie chcę mówić gdzie był najwyższy poziom. W każdym były lepsze, jak i gorsze dzieciaki.

- Ile jeszcze takich test treningów będziecie chcieli zorganizować?

- Myślę, że do kwietnia około 3-4. Następnie zaprosimy dzieci na tydzień do Lubina. W ciągu tygodnia będziemy mogli dokładnie przyjrzeć się każdemu. Wtedy żadne dziecko się przed nami nie schowa. Będziemy mogli ocenić czy nadaje się do wyjazdu, jak reaguje w pracy w grupie.

- Jaki docelowo jest cel tego wszystkiego?

- Chcemy zagrać w największym turnieju dla dzieci Iber Cup.

- Czy to będzie pierwszy występ polskiej ekipy w tym turnieju?

- Nie. Grały polskie ekipy. Jednak raczej bez większego powodzenia. W tym roku Śląsk Wrocław doszedł do ćwierćifnału, gdzie musiał uznać wyższość portugalskiego Belenenses. Mieliśmy też polski akcent w tym turnieju. Najlepszym zawodnikiem został mający polskie korzenie Michał Żuk, a jego Barcelona zdobyła tytuł w roczniku 2009. Szkoda, że Śląsk przegrał, bo miałby okazję zmierzyć się w półfinale właśnie z Barceloną.

- Co po turnieju?

- W grupy którą wyselekcjonowaliśmy rok temu myślimy wciąż współpracować z grupą 5-6 chłopaków. Po kwietniowym turnieju znów pozostawimy kolejnych kilku.

- I jak będzie wyglądać ta współpraca?

- Będziemy organizować wyjazdy. Np. wylecimy w piątek do Salonik i przez 3-4 dni rozegramy kilka sparingów z klubami z Grecji. Co prawda będziemy się z tymi chłopcami widywać tylko kilka dni, ale zawsze będzie to wielkie wydarzenie. Po za z tym ja jeszcze mam dobre kontakty w MKS-ie Żylina, Dinamo Zagrzeb, Atletico Madryt. Uważam, że w tych klubach jest super szkolenie.

- Iber Cup to międzynaodowy turniej, uważany za jeden z największych tego typu na świecie.

- Tak. Iber Cup to ogromny turniej, odbywa się w różnych częściach świata. Ten najbardziej prestiżowy jest właśnie w Lizbonie. Jednak jest też edycja w Brazyli, kiedyś też tam będziemy chcieli się wybrać.

- W jaki sposób może pomóc to młodym zawodnikom?

- Wydaje mi się, że po prostu dojdzie do konfrontacji umiejętności naszych zawodników z młodym piłkazami z innych części świata. Każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest najlepsze. Później przychodzi weryfikacja na gruncie lokalnym. Jeśli ktoś jest najlepszy na gruncie lokalnym to niekoniecznie będzie na gruncie wojewódzkim i tak dalej i tak dalej. My oferujemy konfronację na gruncie międzynarodowym.

- Jakie jeszcze macie plany?

- Chcemy również zorganizować wspólny trening dzieci z Polski np. z ekipą z Chorwacji. Tak, aby dzieci się wymieszały i trenerzy normalnie przeprowadzili trening. Dinamo Zagrzeb jest wzorem do naśladowania, w finale Mistrzostw Świata 2018 zagrało bodajże 11 wychowanków tego klubu. Zdarzyło się coś takiego pierwszy raz w historii.

- Jak to wszystko się zaczęło. Jak to się stało że współpracujesz z Benifcą?

- Byłem na wakacjach z żoną w Lizbonie w 2009 roku. Akurat był mecz Benfica - Lyon. Zakończył się zwycięstwem gospodarzy 4-3. Jednak najbardziej zachwycony byłem treningiem dzieciaków przed tym meczem. Współnie z żoną ustaliliśmy, że po powrocie po Polski założę Akademie Piłkarską.
 
- Jak wygladają treningi dla młodych w Benfice?
 
- Dzieci trenują tam 3-4 razy w tygodniu. Do tego w weekend mają np. zawody w sobotę. Następnego dnia mają zawody np. w koszykówkę. U nas kładzie się nacisk na ogólny rozwój chłopców kosztem treningu piłkarskiego, tam jest on dodatkowo. Dzieci mogą bardzo dużo czasu spędzić na aktywności fizycznej.
 
 
- Wrócmy do planów założenia Akademii Piłkarskiej. Jak to potoczyło się dalej?

- Po powrocie do Polski postanowiliśmy założyć szkółkę piłkarską ze znajomymi trenerami. Nazwaliśmy ten twór Centrum Odkrywania Młodych Talentów. Następnie stwierdziliśmy, że potrzebujemy zdobyć trochę wiedzy "know-how" od tych, którzy to robią dobrze. Zdecydowaliśmy się na Benfice i tak to w dużym uproszczeniu wszystko się zaczęło.

- I wtedy zdecydowaliście się pomagać trenerom, aby mieli możliwość zobaczyć jak wygląda praca w wielkim klubie?

- Tak. Rozpoczęliśmy to w 2013 roku. Spotkaliśmy się przedstawicielami Benfiki. Oczywiście mamy doświadczenie z kontaktów służbowych i w obecności prawników podpisaliśmy umowę. W tym momencie na staż w Benfice wysłaliśmy już blisko 250 trenerów.
 
Później nawiązaliśmy współpracę z innymi klubami w Portugalii. Założyliśmy COMT Coaching Club. Pierwsze cztery litery to skrót od Centrum Odkrywania Młodych Talentów. Byli to trenerzy nie tylko z Polski. Wysyłaliśmy Chinczyków, Brytyjczyków, Amerykanów, Holendrów, Słowaków, Chorwatów, ale głównie skupialiśmy się na Polakach. Z naszej współpracy skorzystał między innymi Richard Grootscholten, były dyrektor techniczny Zagłębia Lubin, a dziś szef akademii Feyenordu Rotterdam.

- Ty również korzystasz z tego kontaktu?

- Tak, trzy lata temu zdecydowałem się na przeprowadzkę do Portugalii. Nie było problemów, bo miałem dwóch synów w wieku niespełna 3 i 5 lat. Młodszy syn miał niecałe 3 lata jak zapisałem go do grup młodzieżowych Benifiku. Dziś jest w wyselekcjonowanej grupie 12 zawodników.

- Jakie są różnice między szkoleniem w Polsce, a w Portugalii? Dlaczego później jest taka kolosalna różnica w grze dorosłych Portuglaczyków i Polaków?

- U nas dzieci są dobrze przygotowane motorycznie, gra 1 na 1 też idzie w dobrym kierunku. Jedyna różnica jest w tym, że tam dzieci jak otrzymają piłkę od razu wiedzą co z nią zrobić. Mają większe automatyzmy. Widziemy to w grze 2 na 2, czy 3 na 3.
 
W Portugalii poświęca się dużo czasu na rozmowę z chłopcami. Można nazwać to rozmową o taktyce, ale to nie jest taktyka. Chodzi o to, żeby chłopiec wiedział, co zrobić z piłką po jej przyjęciu. Musi mieć dwie możliwości zagrania piłki. Może również zdecydować się na drybling, ale gdy pozostali są dobrze rozstawieni (szeroko) to po prostu łatwiej podjąć decyzję.

- Coś jeszcze nas tam mocno odróżnia?

- Zdecydowanie ilość trenerów, w Portugalii jeden trener odpowiada za 6, góra 8 graczy.

- W tej kwestii mamy braki, głównie wydaje się, że zarobki dla trenerów są zbyt małe.

- Muszę Cie zdziwić, ale w Portugalii wielu trenerów pracuje charytatywnie. Dostają dres klubowy, do tego karnet na mecze drużyny seniorów. Jedyna różnica, że tam również trzenerzy rozpoczynają wcześniej. Często w wieku 15-16 lat. W Portugalii zdarza się, że zespół 18-osobowy ma 6 trenerów.

- Tu też jest różnica, bo w Polsce najmłodsi trenerzy zaczynają najwcześniej po 20 roku życia, ale zdecydowana większość koło 30. Często gracze kończą grać w piłkę czy to amatorsko czy to zawodowo i wtedy próbują sił jako trenerzy.

- Tak i wtedy już są na straconej pozycji. Taki Portugalczyk, który rozpoczął w wieku 15 lat, w wieku 25 lat ma już dziesięć lat doświadczenia. Doskonałym przykładem jest Jose Fernandes, który był trenerem Benfiki rocznika 2009. Jego drużyna w Lubinie ogrywała wszystkich rywali po 10-0 i więcej. Dziś postanowił, że spróbuje sił w seniorskiej piłce jako asystent w 3 lidze. Jednak chciał pozostać przy Benfice i objął zespół, w którym trenuje mój syn. Chłopak ma 23 lata i już 8-letnie doświadczenie trenerskie.
 
- A jeśli się nie sprawdzi taki młody człowiek jako trener?
 
- Myślę, że w piłce znajdzie się miejsce dla każdego. Jeśli okaże się, że nie radzi sobie w pracy jako trener zawsze może zostać fizjoterapeutą, kitmanem, człowiekiem odpowiedzialnym za murawę. Może również zostać skautem, dziennikarzem. Dróg rozwoju kariery może być kilka. Ważna na tym etapie jest również selekcja.
 
- Czy uważasz, że mamy w Polsce dobrych trenerów?

- Wydaje mi się, że na tym polu również zdecydowanie odstajemy. Otwarcie mówię, że wielu obecnych trenerów nie powinno być trenerami.

- Jak to w takim razie zmienić?

- Wydaje mi się, że każdy z trenerów ma w drużynie zawodników, którzy wykazują predyspozycje do bycia trenerami. Wtedy powinno się odbyć rozmowę i nakierować tego młodego człowieka na bycie szkoleniowcem.

- Jest jakieś specyficzne podejście do trenerów w Portugalii?

- Są dwie szkoły trenerów. Jedna jest w Porto. Tam trenerzy muszą postępować zgodnie z podręcznikiem, brak jest ingerencji człowieka. Natomiast w Lizbonie trenerzy mają pozostawioną furtkę. Mogą dojść do pewnego etapu swoimi ścieżkami.

- Jakie są jeszcze inne różnice pomiędzy polskim a portugalskim futbolem?

- Zdecydowanie Portugalczycy bardziej kochają futbol. Dziś przejdziemy się po ulicach Krosna czy Bolesławca to na 50 przechodniów 40 nie będzie wiedziało o czym mowa. W Portugalii gwarantuję Ci, że 49 osób będzie deklarowało że jest fanem Benfiki, Sportingu, Porto. Rzadko kiedy innego klubu.

- Coś jeszcze?
 
- Też na pewno klimat nas odróżnia. Tam jest ciepło niemal cały rok. Ale skoro powstają takie wspaniałe obiekty jak Profbud Arena to jestesmy w stanie zmniejszać tę różnicę.
 
- Jakie masz plany na przyszłość?
 
- Będę pracować na to, by mieć grupę zawodników, którzy będą się ogrywać w starciach międzynarodowych. Mam wielkie nadzieje i dużo zapału, a co z tego wyjedzie okaże się po kilku latach.
 
Wywiad przeprowadził Maciej Decowski-Niemiec

Czytaj także

Komentarze (7)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.