Miasto Szkła Krosno (białe stroje) przegrało ze Startem Lublin 81:82 (fot. Tymoteusz Akslar / facebook.com/BasketKrosno)
Koszykarze Miasta Szkła Krosno przegrali z PGE Startem Lublin po dramatycznej końcówce. Podkarpacki zespół jeszcze chwilę przed końcem był na prowadzenie, ale ostatecznie uległ rywalom 81:82.
W starciu 2. kolejki Orlen Basket Ligi Miasto Szkła Krosno postawiło bardzo twarde warunki faworyzowanemu PGE Startowi Lublin i do samego końca trzymało w napięciu kibiców. O losach widowiska przesądziły ostatnie akcje - goście zwyciężyli minimalnie, 82:81, po celnym rzucie wolnym na 1,4 sekundy przed syreną końcową.
Krośnianie, świeżo po inauguracyjnej porażce z Dzikami Warszawa (80:95), szybko pokazali, że przed własną publicznością trzeba się z nimi liczyć. Od pierwszych minut mecz toczył się na styku - prowadzenie wędrowało raz w jedną, raz w drugą stronę, a żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na bezpieczny dystans.
Krośnianie, świeżo po inauguracyjnej porażce z Dzikami Warszawa (80:95), szybko pokazali, że przed własną publicznością trzeba się z nimi liczyć. Od pierwszych minut mecz toczył się na styku - prowadzenie wędrowało raz w jedną, raz w drugą stronę, a żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na bezpieczny dystans.
Efektem tej wymiany ciosów było sprawiedliwe 19:19 po pierwszej odsłonie, które dobrze oddawało balans sił na parkiecie.
Zacięta walka w drugiej kwarcie
W drugiej kwarcie do głosu coraz wyraźniej dochodzili lublinianie. Quincy Ford oraz Jordan Wright podkręcili tempo. Pierwszy regularnie punktował po wypracowanych pozycjach, drugi łączył zdobycze z mądrą organizacją gry i ważnymi zbiórkami. Goście uzyskali nawet osiem "oczek" przewagi, co wyglądało na moment przełomowy.
Miasto Szkła Krosno nie spuściło jednak głów: krótka, energetyczna seria gospodarzy ścięła różnicę do trzech punktów. Trener gości Wojciech Kamiński poprosił o czas, ale po przerwie gra na kilka minut stała się nerwowa i szarpana. Ten chaos lepiej wykorzystali krośnianie, doprowadzając do kontaktu. Do szatni Start schodził z minimalnym, jednopunktowym prowadzeniem - 38:37.
Po zmianie stron to Miasto Szkła Krosno zaczęło jak z armaty. W zaledwie dwie minuty gospodarze zbudowali osiem punktów przewagi, trafiając z dystansu i wymuszając błędy rywali. Wtedy sygnał do kontrataku wysłał Filip Put - najpierw trafił zza łuku, chwilę później popisał się indywidualną akcją pod obręczą, a następnie dołożył jeszcze jeden rzut wolny. Gdy piłka powędrowała na obwód, Tevin Mack dorzucił trójkę i wszystko wróciło do punktu wyjścia.
Krośnianie imponowali skutecznością rzutów za trzy, kilka razy z rzędu odskakując w podobny sposób, ale lublinianie uparcie odrabiali straty. W końcówce tej części znów błysnął Quincy Ford, a Elijah Hawkins wykorzystał ważne rzuty wolne. Dzięki temu Start przystępował do czwartej kwarty z prowadzeniem 63:60, które - patrząc na dynamikę gry - wcale nie zapowiadało spokojnej końcówki.
Po zmianie stron to Miasto Szkła Krosno zaczęło jak z armaty. W zaledwie dwie minuty gospodarze zbudowali osiem punktów przewagi, trafiając z dystansu i wymuszając błędy rywali. Wtedy sygnał do kontrataku wysłał Filip Put - najpierw trafił zza łuku, chwilę później popisał się indywidualną akcją pod obręczą, a następnie dołożył jeszcze jeden rzut wolny. Gdy piłka powędrowała na obwód, Tevin Mack dorzucił trójkę i wszystko wróciło do punktu wyjścia.
Krośnianie imponowali skutecznością rzutów za trzy, kilka razy z rzędu odskakując w podobny sposób, ale lublinianie uparcie odrabiali straty. W końcówce tej części znów błysnął Quincy Ford, a Elijah Hawkins wykorzystał ważne rzuty wolne. Dzięki temu Start przystępował do czwartej kwarty z prowadzeniem 63:60, które - patrząc na dynamikę gry - wcale nie zapowiadało spokojnej końcówki.
Rollercoaster w decydujących minutach
Ostatnia odsłona była esencją ligowego dreszczowca. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Po upływie pięciu minut lublinianie mieli dwa punkty zapasu, ale już po niespełna chwili trener Kamiński znów musiał prosić o czas - tym razem przy czteropunktowej stracie.
Koszykarze Miasta Szkła Krosno konsekwentnie szukali swoich szans w szybkim ataku. Na dwie minuty przed końcem gospodarze wyszli na trzypunktowe prowadzenie.
Kolejna przerwa na żądanie szkoleniowca Startu przyniosła poprawę gra w defensywie ekipy z Lublina, a Elijah Hawkins skutecznie nękał krośnian. Na 33 sekundy do końca na tablicy widniał wynik 81:81. Niestety w kluczowej akcji krośnianie popełnili faul w ataku - kosztowny błąd, który oddał inicjatywę gościom.
Lublin rozegrał ostatnie sekundy z chłodną głową. Hawkins odnalazł Tevina Macka pod obręczą; skrzydłowy wymusił przewinienie i stanął na linii. Pierwszy rzut nie trafił celu, lecz drugi - ten najważniejszy - wpadł czysto i dał Startowi minimalne prowadzenie 82:81.
Kolejna przerwa na żądanie szkoleniowca Startu przyniosła poprawę gra w defensywie ekipy z Lublina, a Elijah Hawkins skutecznie nękał krośnian. Na 33 sekundy do końca na tablicy widniał wynik 81:81. Niestety w kluczowej akcji krośnianie popełnili faul w ataku - kosztowny błąd, który oddał inicjatywę gościom.
Lublin rozegrał ostatnie sekundy z chłodną głową. Hawkins odnalazł Tevina Macka pod obręczą; skrzydłowy wymusił przewinienie i stanął na linii. Pierwszy rzut nie trafił celu, lecz drugi - ten najważniejszy - wpadł czysto i dał Startowi minimalne prowadzenie 82:81.
Miasto Szkła dostało jeszcze piłkę i miało 1,4 sekundy na odwrócenie losów spotkania. Po wznowieniu jednak piłka uciekła gospodarzom, a marzenia o pierwszym domowym zwycięstwie trzeba było odłożyć.