- Czuł Pan satysfakcję z oglądania tego pojedynku?
- Były dobre fragmenty nad którymi pracujemy, ale było ich za mało. Uważam, że w pierwszej połowie mieliśmy bardzo dobry okres, gdzie mogliśmy zdobyć bramkę. Myślę, że dużo łatwiej by nam się grało. Wisłok Wiśniowa jest niewygodną drużyną, szczególnie w defensywie. Mają bardzo dobrych zawodników, którzy mają przeszłość w wyższych ligach. Znaliśmy ich mocne punkty, ale nie ustrzegliśmy się błędów przy bramce na 0-1. Na szczęście udało nam się szybko wyrównać, a ja liczyłem, że pójdziemy za ciosem i zdobędziemy drugą bramkę.
Dążyliśmy do tego, a mecz zrobił się bardzo otwarty - słaby taktycznie z dziurą w środku pola. Zawodnicy byli mocno nastawieni na zdobycie bramki i wdało się w grę trochę chaosu. Nie podobał mi się ten fragment drugiej części, drugiej połowy. Musimy zapomnieć o tym meczu i grać w następnych o trzy punkty, ponieważ remisy nam nic nie dają. Dla nas taki remis dla nas jest porażką. Wolę zaryzykować w ostatnim fragmencie i ewentualnie stracić bramkę, ale próbować coś strzelić i zgarnąć trzy punkty.
- Wisłok Wiśniowa w pierwszej połowie nie chciał grać w piłkę. Czy zaskoczyli Was tym?
- Nie, bo oglądałem ich mecze ze Stalą Łańcut, Polonią Przemyśl i JKS-em Jarosław. Oni grają niskim presingiem i po odbiorze strają się przetransportować piłkę do Pawła Piątka, który robi kapitalną robotę. Utzymuję piłkę i często ją zgrywa i na tym budują swoje ataki plus bazują na stałych fragmentach gry. Niczym nas nie zaskoczyli, bo to jakościowa drużyna, która mogła nam zagrozić. Nie ustzegliśmy się błędu, ale szybko udało nam się odrobić straty. Wisłok jest drużyną, która gdy obejmie prowadzenie to rzadko daje je sobie wydrzeć.
Dobrze, że szybko odwróciliśmy tę szalę i był remis. Ubolwem nad tym, że nie udało się zdobyć bramki zwycięskiej. Piłkarze również są załamani. Byliśmy podbudowani zwycięstwem nad Lechią Sędziszów Małopolski, ale po dziesiejszym meczu wiemy, że nie wszystko zawsze będzie nam wychodziło. Przykładem jest niestrzelony rzut karny i mieliśmy tak zwane "ciężary".
- Na mecz wyszliście z opóźnieniem i na koszulkach mieliście przekreślone logo miasta Rzeszów. Proszę wyjaśnić o co chodzi?
- Miasto nie wspiera klubu i piłki seniorskiej. Nie otrzymaliśmy żadnej dotacji. Mamy problemy finansowe. Prezes stara się to łatać jak może, ale zaczynają się robić opóźnienia. Na razie jeszcze kilkudniowe, ale nie mamy dużych perspektyw na kolejne miesiące. Myślę, że dokończenie rundy stoi pod znakiem zapytania. Miasto Rzeszów odwróciło się od klubu. Mówiąc obrazowo ma troje dzieci, a dzisiaj te lepsze dzieci grają ze sobą derby, a to gorsze dziecko jest bez żadnej pomocy.
- Gracie na piątym poziomie rozgrywkowym, ale mimo wszystko to ogrom pracy wielu osób - działaczy, piłkarzy oraz Pana. Czujecie brak wsparcia ze strony włodarzy miasta Rzeszów?
- Zgadza się. Prezes zbudował dobrą ekipę, czyli drużynę plus trener. Są to ludzie, który chcą utrzymać Koronę na tym poziomie rozgrywkowym. Problemy z poprzedniego sezonu spowodowały, że jesteśmy w sytuacji w jakiej jesteśmy. Wiele osób stara się i wkłada w to swoją pracę i serce w rozwój tego klubu. Mamy swoje ambicje i nie chcemy być traktowani jako Ci gorsi. Chcemy, żeby miasto w podobny sposób spoglądało na nas jak w innych miastach. Ja sobie nie przypominam sytuacji w której klub nie otrzymuje dotacji jakiejkolwiem. Byłem w różnych klubach, ale żeby nie dać nic na drużynę seniorów to takiej sytuacji jeszcze nie znałem, nie słyszałem i się nie spotkałem.
- Jakie plany na weekend majowy?
- Mamy standardowe dwa dni wolnego. Później mamy swój mikrocykl pod rezerwy Stali Mielec. Piłkarze mają dwa dni, żeby odpocząć, zresetować głowę i zregenerować się. Trzeba zapomniec o tym meczu, bo duży niedosyt pozostaje. Musimy zacząć punktować za trzy, bo tylko takie punktowanie pozwoli nam utrzymać się w lidze.