Na zdjęciu Ernest Kasia z lewej, prezes KS Wiązownica. Obok Sławomir Ferenc, rzecznik prasowy Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej (fot. Natalia Styś)
- Anulowanie ligi byłoby najgorszym rozwiązaniem. Tego zdania jest bardzo dużo osób. Tego nawet nie dopuszczam do myśli. Uważam, że zespoły, które są na pierwszym miejscu powinny awansować i tak powinno być. Pozostaje kwestia zastanowienia się co z drużynami w strefie spadkowej - przekonuje Ernest Kasia, prezes czwartoligowego KS Wiązownica.
- Co sądzi Pan o decyzji władz na Słowacji? Czy w Polsce też sezon powinien zostać anulowany?
- Uważam, że Słowacy postąpili zbyt pochopnie. To nie jest jeszcze czas, żeby podejmować jakiekolwiek decyzje. Wiadomo to jest ich związek i mogą robić co chcą. Ja jestem tego zdania, że ligę można rozegrać zawsze w czerwcu i lipcu. To by było najlepsze rozwiązanie, żeby rozstrzygnąć wszystko na boisku. Wydaje mi się, że jeśli pozwoli na to sytuacja, to można śmiało grać w lecie.
- Nie mamy pewności, że do tego czasu zagrożenie ustąpi. Co, gdybyśmy nie byli w stanie grać do sierpnia?
- Jeśli pandemia trwała by dłużej i nie pozwoliła nam grać nawet do sierpnia to uważam, że krzywdzące byłoby anulowanie wyników. Wtedy trzeba zadać sobie pytanie co z poniesionymi kosztami? Chodzi mi o opłaty związkowe, transfery. To uderzy tak niesamowicie w kluby, że ciężko się będzie po tym wszystkim podnieść. Należy pomyśleć o tym, żeby nagrodzić drużyny, które są na szczycie. Nie chcę, żeby to brzmiało tak, że chodzi mi o KS Wiązownica. Różnie to może zostać odebrane. Komenatrze będą różne.
Chodzi mi jedynie o to, że drużyny, które są na pierwszym miejscu zapracowały na to, żeby awansować. Natomiast w związku z tym, że liga nie jest dokończona to można pomyśleć o tym, żeby nie było spadków lub spadało mniej ekip. W ten sposób bym to zrobił. Wiadomo, że sytuacja jest bardzo ciężka. Mogę podać przykład naszej ligi. Są ekipy, które mają 14 czy 16 punktów i one mogłyby powalczyć o wyjście ze strefy spadkowej. Natomiast na przykład Start Pruchnik nie ma żadnych szans na utrzymanie w gronie czwartoligowców. To też można odbierać różnie.
- Czyli anulowanie ligi według Pana nie wchodzi w grę?
- Anulowanie ligi byłoby najgorszym rozwiązaniem. Tego zdania jest bardzo dużo osób. Tego nawet nie dopuszczam do myśli. Uważam, że zespoły, które są na pierwszym miejscu powinny awansować i tak powinno być. Pozostaje kwestia zastanowienia się co z drużynami w strefie spadkowej.
- Lepiej czekać do końca czy podjąć tą decyzję na przykład na początku maja?
- Trenerzy i zawodnicy chcieliby wiedzieć o tym czy będziemy grać dużo szybciej. Minimum dwa-trzy tygodnie, bo tydzień to jest zdecydowanie za mało. Wiadomo, że zawodnicy trenują indywidualnie, ale to nigdy nie odda prawdziwego treningu z drużyną. Przygotować się po tak długiej przerwie, a wydaje się, że będzie ona dłuższa od zimowej, trzeba minimum trzy tygodnie. Natomiast sytuacja może do tego nie dopuścić.
Władze też mogą nie wiedzieć kiedy liga się zacznie i może być ogłoszenie, że w ciągu tygodnia wznawiamy rozgrywki. Widzimy jaka ciężka jest sytuacja. Przykładem też mogą być wybory prezydenckie w Polsce. Rząd przekonuje, że wybory będą. Natomiast, jeśli zachorowań będzie dużo to wybory będą anulowane. Każdy liczy, że pod koniec kwietnia to wszystko przystopuje. Czy tak będzie? Tego nikt nie wie. Ja myślę, że jak do 15 czerwca nie będziemy wiedzieć czy gramy to już będzie za późno. To już nie będzie szans dograć tego sezonu.
- Z jakimi stratami finansowym wiąże sie niedokończenie sezonu dla klubów z Podkarpacia?
- To wszystko zależy od tego jak te kluby funkcjonują. KS Wiązownica opiera się również na sponsoringu z innych źródeł niż gmina. Korzystamy z dotacji, ale mamy kilku innych sponsorów. Natomiast nie wiemy jak to się odbije, jeśli firmy nie będą pracować, nie będą mieć dochodu to nie będą w stanie pomagać. Wrócę do poprzedniego pytania. Jeśli pół sezonu przepracowaliśmy, żeby awansować, a ktoś anuluje wyniki to sponsor może też powiedzieć, że wstrzymuje środki, bo tak postąpiono. Wszystko zależy od tego jak to dalej będzie wygladać oraz jak postąpią władze ligi.
- Jak wygląda sytuacja na ten moment w KS Wiązownica?
- U nas wiele się nie zmieniło. My jesteśmy przygotowani na to, że pandemia się skończy i możemy grać. Póki co, chwała Bogu, nie odbija się to na niczym. To dopiero trwa trzy tygodnie. Myślę, że firmy czy kluby odczują to dopiero za miesiąc, jeżeli wszystko nadal będzie wstrzymane. Wszystko zależy od tego jak prowadzony jest klub. U nas zawodnicy mają wypłacone wszystkie środki, jesteśmy z nimi w stałym kontakcie. Wszystko, póki co jest w porządku.
- Mówi Pan, że piłkarze mają wszystko wypłacone. Czy będziecie z nimi rozmawiać, jeśli to będzie trwało dłużej na temat zamrożenia lub cięcia pensji wzorem wyższych lig?
- Nie chcę o tym mówić publicznie. Jesteśmy z chłopakami porozumieni. Oni są zadowoleni oraz ja jestem zadowolony. Mam nadzieję, że te miesiące przebiegną u nas bezboleśnie i wrócimy do grania w piłkę. Wszystko jest w KS Wiązownica poukładane, tak jak ma być. Nie chcę natomiast mówić jak to się odbyło oraz jakie to są procenty.
- Czy piłka nożna na Podkarpaciu nie będzie taka sama po tym zastoju? Czy mocno dotknie to kluby z naszego regionu?
- Ciężkie pytanie, bo nie wiem jak inne kluby funkcjonują. Czytałem wypowiedź ludzi z Wisłoki Dębica. U nich budżet jest w dużej mierze uzależniony od dnia meczowego i wpływu z biletów, ale skoro tam na mecze chodzi 700-800 ludzi to wpływy, jak na tę klasę rozgrywkową są duże. To samo można powiedzieć o większych miastach, czyli Stalowej Woli, Rzeszowie, czy o innych klubach. My funkcjonujemy trochę inaczej. Wpływy z biletów są na jednym meczu większe, a drugim mniejsze. Natomiast nasz budżet nie opiera się na dniu meczowym, nie jesteśmy uzależnieni od kibiców. Nasz budżet jest inaczej skonstruowany.
Czy się to wszystko na klubach z Podkarpacia odbije? Na pewno się odbije. Powiem tak, z tego co wiem takie kluby jak Apklan Resovia, Stal Rzeszów czy Stal Mielec były prowadzone na zdrowych zasadach i myślę, że tam tego tak bardzo nie odczują. Tak mi sie wydaję. Natomiast, jeśli chodzi o mniejsze kluby to nie wiem jak się zachowają mniejsi sponsorzy. Więcej będziemy wiedzieli kiedy już wrócimy na boisko i będziemy znali decyzję władz odnośnie kształtu rozgrywek.
- Jak Pan spędza czas wolny w przerwie od piłki?
- Codziennie rano przyjeżdzam do siebie do biura, siedzę tutaj i pracuję. U mnie nic się, póki co, nie zmieniło i oby tak było jak najdłużej. Firma transportowa działa, cały czas jeździ. Na szczęscie kierowcy są zdrowi i na dzień dzisiejszy jest wszystko tak jak ma być. Przyjeżdzam na stadion, aktualnie pracujemy nad murawą. Robimy wszelkie potrzebne zabiegi.
Wynajęliśmy firmę, która między innymi utrzymuje murawę na Stali Rzeszów. Będziemy piaskować, napowietrzać i czyścić, żeby murawa była przygotowana do sezonu. Także wykorzystujemy ten czas efektywnie, czasem mnie odwiedza trener, bo przyjeżdza pobiegać. Czasem się spotkamy i jakoś z tym żyjemy. Nikt się nie spodziewał, że coś takiego może nas spotkać. Każdy tęskni za piłką, jestem w kontakcie z innymi działaczami, prezesami. Codziennie ze sobą rozmawiamy, ale to tylko rozmowy...
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec
Czytaj także
2020-03-31 19:45
2 liga: Magazyn ligowy [WIDEO]
2020-03-31 21:07
Radosław Gerlach: Po czasie mam spory ubaw z Ireneusza Nawrockiego
2020-04-01 12:05
Sławek Peszko wspiera Pogotowie Ratunkowe w Krośnie!
2020-04-01 14:14
Prima Aprilis: Jest pomysł na dokończenie IV ligi. To może się udać!
2020-04-02 10:52
Trener z Podkarpacia potrzebuje pomocy. Złamał kręgosłup
Komentarze (53)
⚠
Uwaga!
Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.