2025-10-17 15:25:00

Grzegorz Domagała: Chciałem dać Sparcie stadion za darmo, ale nie pozwolono mi tego zrobić

fot. Sparta Kazimierza Wielka
fot. Sparta Kazimierza Wielka
Rozmowa Macieja Decowskiego-Niemca i Szymona Szydełko z Grzegorzem Domagałą, prezesem Sparty Kazimierza Wielka i właścicielem firmy Carex Kopalnia Wapienia Iłża w programie "Piłkarskie Bagienko", o kulisach wycofania sponsora z klubu, rozczarowaniu współpracą z samorządem i przyszłości trzecioligowej Sparty.

„Przychodząc do Sparty, nie było tam nic”

– Pana firma wycofała się ze sponsorowania Sparty Kazimierza Wielka. Kością niezgody miały być tereny pod budowę nowego stadionu, który chciał Pan samodzielnie sfinansować. Jak Pan to skomentuje?
 
– Problem jest złożony. Nawet po wydaniu komunikatu wciąż rozgrywały się sprawy pozasportowe. Kiedy przychodziłem do klubu, zdawałem sobie sprawę, że warunki w Sparcie są bardzo trudne. Nie było tam nic – ani budynku klubowego, ani szatni, w której piłkarze mogliby się przebrać czy wziąć prysznic. To był ogromny problem, który utrudniał funkcjonowanie drużyny. Musieliśmy wynajmować inne boiska, by w ogóle trenować.
 
Czekaliśmy, aż samorząd odda nam nowy budynek, który budował dwa lata – z jedną trybuną. Chciałem wszystko zrobić na własny koszt, z pomocą zaprzyjaźnionych firm. I faktycznie, z czasem takie firmy dołączyły do mnie. Razem chcieliśmy stworzyć pełnowymiarowe boisko treningowe ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem, a także postawić trybunę i dostosować obiekt do wymogów 3. ligi. Projekt był gotowy, ale potrzebowaliśmy terenów – i od tego zaczęły się problemy.
 
Zaczęła się spychologia – byliśmy odsyłani z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. W końcu coś pękło. Przestaliśmy wierzyć w zapewnienia ludzi z urzędu.

„Chciałem dać im stadion za darmo. Nie mogę tego zrozumieć”

– Jakie były wyjaśnienia? Był Pan gotowy wybudować stadion za własne pieniądze, a gmina z tego zrezygnowała.
 
– Mogli dostać wszystko za darmo! To precedens w skali świata. Ktoś chce coś zrobić dla ciebie bez żadnych kosztów, a ty mówisz „nie”? Nie mogę tego zrozumieć. Tłumaczono to tym, że na tych terenach znajduje się szkoła i sala gimnastyczna, a gmina wspólnie ze starostwem napisała wniosek o dofinansowanie w wysokości 2,4 miliona złotych na budowę boiska – dokładnie takiego, jakie ja chciałem zrobić.
 
Podkreślę: ja nie chciałem tych terenów dla siebie. Chciałem, by byli współwłaścicielami – klub lub stowarzyszenie. Sparta to stowarzyszenie, ja chciałem tylko umożliwić rozwój. Gdy przychodziłem do klubu, nie było żadnych grup młodzieżowych. Dziś mamy 140 trenujących dzieci. To powinno cieszyć władze gminy, a nie zniechęcać.
 
Na jednym ze spotkań miesiąc temu usłyszałem, że moje oczekiwania są „wygórowane” i „nierealne”. Takie słowa podcinają skrzydła. Potem ktoś wprost powiedział mi: „Widzi pan, co pan brał”. To było naprawdę poniżej pasa. Ale cóż, my – inwestorzy w sport – musimy przyzwyczaić się do takich rzeczy.
 
Oglądajcie cały program "Piłkarskie Bagienko". W którym porozmawialiśmy z Grzegorzem Domagałą, prezesem Sparty Kazimierza Wielka.

„To nieprawda, że gmina nie mogła nic zrobić”

– Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami gminy. Twierdzą, że miasto jest właścicielem tylko części terenu, reszta należy do prywatnych osób, a gmina nie może sobie pozwolić na wykup ziemi. Dodają też, że klub dostanie dotację w ramach popularyzacji sportu.
 
– To nie jest do końca prawda. Nasze rozmowy dotyczyły współpracy, a nie tego, by gmina wszystko finansowała. Część działek rzeczywiście trzeba było wykupić, ale mówiłem jasno: jeśli mam to zrobić jako prywatna firma, to niech mi te tereny udostępnią, abym mógł zrealizować projekt.
 
Chcieliśmy pozyskać środki z dofinansowań, więc konieczne było połączenie działek w jedną całość – choćby umownie. Tam znajduje się również działka Urzędu Miasta i Gminy, która też miała być wyceniona. To trwało bardzo długo. Na ostatniej sesji rady gminy sprawa miała być poruszona, ale nie znalazła się w porządku obrad.
 
To, co usłyszeliście w gminie, nie oddaje całej prawdy. Dziś każdy podmiot broni swojego stanowiska, ale ja nie chcę się w to bawić. Najważniejsze, że był pomysł, środki i możliwości, a zabrakło woli, by go zrealizować.

„Nie mamy gdzie trenować”

– Czy mimo wszystko spróbuje Pan jeszcze znaleźć wspólny język z władzami miasta?
 
– Od początku mojego pobytu w klubie problemem numer jeden była infrastruktura. Nie mamy gdzie trenować. Od maja mamy jedno własne boisko i szatnie, ale bez mojej zgody inny klub z powiatu dostał zgodę na grę na tym obiekcie. Za chwilę przyjdzie zima, a my mamy kilka grup młodzieżowych, które również tam trenują. Może się okazać, że nie będziemy mieli gdzie grać.
 
Nie chciałem generować kosztów – wcześniej musieliśmy wynajmować boiska w Krakowie, Busku, Kielcach, Nowinach czy Książu. To mija się z celem prowadzenia klubu. Ile można się boksować i czekać, czy radni na coś pozwolą, czy nie?
 
fot. Sparta Kazimierza Wielka
 
„Usłyszałem, że za szybko zrobiłem trzecią ligę”
 
– Może radni po prostu uważają, że w Kazimierzy Wielkiej nie potrzeba wielkiej piłki?
 
– Tak, dokładnie. Na jednym ze spotkań usłyszałem, że „za szybko zrobiłem trzecią ligę” i że „lepiej, żebym nie chciał więcej”. Ale ja jestem człowiekiem ambitnym. Mam pasję i zasady. Chciałem promować miasto i powiat.
 
Województwo świętokrzyskie nie ma drużyny w 2. lidze, a ja wierzyłem, że uda się to zrobić właśnie w Kazimierzy Wielkiej. Sprowadziłem do klubu takich zawodników jak Tomek Jodłowiec czy Maciek Sadlok. Miasto nie wykorzystało nawet ich obecności promocyjnie – choćby przy basenach termalnych. To był ogromny potencjał reklamowy, którego nikt nie wykorzystał.

„Dopóki jestem prezesem, Sparta nie zostanie bez pieniędzy”

– Wiele klubów przyjęłoby Pana z otwartymi ramionami. Czy rozważa Pan pracę w innym klubie?
 
– Dopóki jestem związany ze Spartą, oddaję jej całe serce. Jeśli jednak nasze drogi się rozejdą, wtedy będę otwarty na propozycje.

„Nie zostawię klubu z długami”

– Pańska firma odeszła z klubu, ale Pan pozostał prezesem. Dlaczego?
 
– Bo chciałem, żeby wszystko było uporządkowane. Razem z zarządem podjęliśmy decyzję o wycofaniu głównego sponsora – mojej firmy Carex Kopalnia Wapienia Iłża – bo nie widzimy sensu dalszego inwestowania.
 
Ale dla mnie dobro klubu jest najważniejsze. Nie chciałem, żeby powstało „bezkrólewie”. Chciałem dopilnować, żeby zawodnicy dostali wszystko, co im się należy. Wynagrodzenia zawsze były wypłacane na czas i tak będzie również teraz. Zostaję prezesem, by klub funkcjonował na przyzwoitym poziomie do momentu mojego odejścia.
 
Mogę też zdradzić, że zgłosił się do mnie jeden potencjalny inwestor, który chce przejąć Spartę. Zapytał o zadłużenie – odpowiedziałem, że nie ma żadnego. Kiedy przychodziłem, klub miał 120 tysięcy długu. Spłaciłem wszystko. Dziś Sparta jest na plusie. Jeśli ktoś chciałby wejść, ma gotowy, zdrowy trzecioligowy klub. Niestety, mam wrażenie, że rozmowy z burmistrzem skończą się… niczym.

„Chciałem pomocy, nie pieniędzy”

– Czy czuje się Pan oszukany przez władze miasta?
 
– Gdy przychodziłem do Sparty, celem było wprowadzenie jej z powrotem do 4. ligi po spadku do okręgówki. Udało się to zrobić. Potem zapytałem w Urzędzie Miasta, czy mam dalej budować ten klub. Wszyscy byli za – zapewniali o wsparciu.
 
Wygraliśmy 4. ligę świętokrzyską, przegrywając tylko jeden mecz. I wtedy znów usłyszałem: „idziemy dalej, robimy trzecią ligę”. Zrobiłem to. Zbudowałem drużynę, stworzyłem wokół niej pozytywną atmosferę. Ale oczekiwałem też pomocy z zewnątrz – nie pieniędzy, tylko wsparcia, dobrej woli, współpracy. Tego zabrakło.
 
Maciej Sadlok dołączył do klubu przed sezonem, ale już rozwiązał umowę (fot. Sparta)

„Sparta dogra sezon do końca”

– Jaka jest przyszłość Sparty? Dograją sezon?
 
– 28 października odbędzie się zebranie sprawozdawczo-wyborcze, na którym zostanie wybrany nowy zarząd. Wierzę, że klub dogra sezon do końca – ma takie możliwości. Nie ma żadnych długów wobec zawodników. Jeśli nowy zarząd utrzyma organizację, wszystko będzie dobrze.

„Nie wszystko przeliczajmy na pieniądze”

– Ile pieniędzy przeznaczył Pan na Spartę od momentu, gdy do niej dołączył?
 
– Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Dzięki temu projektowi poznałem wielu wspaniałych ludzi i współpracowałem z wieloma zaangażowanymi osobami. To bezcenne. Przez te dwa lata w Sparcie przeżyłem mnóstwo pozytywnych emocji. Najważniejsze jest to, co udało się zbudować.
 
Rozmawiali Maciej Decowski-Niemiec oraz Szymon Szydełko

Czytaj także

Komentarze (10)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.