fot. Stal Rzeszów
- Za każdym razem, jak Arka była pod naszą bramką, to strzelali nam bramkę. Staraliśmy się grać ofensywnie, ale zapomnieliśmy trochę o obronie- mówił Andreja Prokić po meczu z Arką Gdynia.
- Wyglądało to tak, że za każdym razem, jak Arka była pod naszą bramką, to strzelali nam bramkę. Staraliśmy się grać ofensywnie, ale zapomnieliśmy trochę o obronie i niestety Arka jest dość mocnym zespołem z przodu, ma dobrego napastnika i pomocników, więc wykorzystali każdy nasz błąd i niestety znowu przegrywamy.
- Bramki, które strzelała Arka, wyglądały dość prosto. Trzy podania i już są praktycznie sam na sam z Waszym bramkarzem. Czy jednak te akcenty ofensywne nie przeważyły nad tymi defensywnymi?
- Będziemy mieli analizę, to będziemy wiedzieć konkretnie, o co tu chodziło. Sam jestem zdziwiony. To nie jest tak, że zagraliśmy bardzo ofensywny futbol dzisiaj. Też graliśmy czasami dość nisko i po prostu mieliśmy problemy po stracie. Arka znajdowała te nasze dziury i po prostu dobra analiza Arki znalazła miejsce i strzelała bramki.
- Twoja gra przyczyniła się do dwóch rzutów karnych. Czy nie masz takiego uczucia, że spory ciężar w ofensywie spoczywa na Twoich barkach?
- No tak, wiem. Jestem tu najstarszym zawodnikiem, najbardziej doświadczonym i chce zrobić, jak najwięcej. Od dawna mieszkam w Rzeszowie, więc bardzo bym chciał, żeby tu nie stało się coś złego. Będziemy walczyć dalej, bo już trzeba punktować. Do utrzymania 39 punktów, także jest dużo roboty przed nami.
- Mówisz o utrzymaniu, a trener Zub jeszcze nie dawno mówił, że ciągle patrzycie jednak w górę na strefę awansową.
- Oczywiście, że będziemy patrzeć, ale na awans będziemy patrzeć, jak będziemy mieli 40 punktów, bo na razie mamy jeden po czterech spotkaniach i też trzeba twardo stąpać po ziemi i wiedzieć, na co nas dzisiaj stać, a co będzie jutro, to zobaczymy.