2025-07-10 17:35:00

Mirosław Grabka: Czasami jest potrzebny jeden krok do tyłu, żeby zrobić dwa do przodu

Mirosław Grabka (w niebieskiej koszuli w środku) wierzy, że nad Głogovią jeszcze zaświeci słońce. Głogovia Głogów Małopolski/Facebook.
Mirosław Grabka (w niebieskiej koszuli w środku) wierzy, że nad Głogovią jeszcze zaświeci słońce. Głogovia Głogów Małopolski/Facebook.
O przyszłości i wyzwaniach jakie stoją przed klubem opowiedział Mirosław Grabka. Prezes Głogovii Głogów Małopolski dokonał również oceny pierwszej połowy tego roku.

Głogovia po ciężkiej i wymagającej rundzie wiosennej musiała pożegnać się z czwartą ligą. Wiemy już, że kilku zawodników odeszło, z kilkoma rozmawiacie. Panie Prezesie, jak będzie wyglądał głogowski zespół w okręgówce?

Chcemy, by drużyna opierała się na młodzieży. Będziemy wprowadzać i ogrywać młodych graczy z Głogowa Małopolskiego oraz miejscowej Akademii, która bardzo się rozwija. Do tego dodamy kilku doświadczonych zawodników. Nie mówimy, że chcemy awansować w pierwszym roku. Wszystko musi być przemyślane, zrobione z głową. Gdy już zbudujemy solidne fundamenty to zagramy o awans do czwartej ligi.   

Runda wiosenna była dla Pana oraz działaczy prawdziwą szkołą życia. Pod koniec ubiegłego roku wystosowano komunikat, że z funkcji prezesa zrezygnował Władysław Mikołajczyk  i co takiego działo się później?

Jeszcze w grudniu zebrała się grupka osób, która chciała pomóc w klubie. To było pierwsze formalne spotkanie, z kolei drugie odbyło się już po Nowym Roku. Został wybrany nowy zarząd i w tym momencie rozpocząłem działalność w Głogovii. Teraz mogę powiedzieć, że było to wymagające pół roku- zupełnie inny świat. 

Czasami jak patrzy się z boku, to wszystko wygląda na taki „samograj”. Jest szereg działań, które należy podjąć, by tak to wyglądało. To nie tylko systemowe wprowadzanie zawodników, ale także przygotowywania do realizacji meczów w danym tygodniu- zwłaszcza wyjazdowych.

Przykładowo wyprawa i rozegranie spotkania w Sanoku czy w Nowotańcu, zajmuje pół dnia. Zobaczyłem wiele nowych rzeczy, które dały mi sporo materiału do nauki, ale mogę ocenić te 6 miesięcy bardzo pozytywnie. 

W kontekście zimowych zawirowań nie sposób nie odnieść się do kwestii dotacji otrzymanej od gminy. Czy może Pan rozwiać wszelkie wątpliwości? 

Przede wszystkim dotacja to nie jest żaden obowiązek, choć oczywiście wpisuje się to w promowanie sportu. Nie można się na niej opierać, gdyż składają się na nią podatnicy. 

Środki finansowe powinny być pozyskiwane od sponsorów z zewnątrz oraz partnerów technicznych. Trzeba organizować wydarzenia na większą skalę, zapraszać na mecze całe rodziny. Jeżeli chodzi o wysokość dotacji, to gmina przyznała nam 150 tysięcy złotych, więc to jest naprawdę spory zastrzyk finansowy jeżeli chodzi o realia 4 ligi. Wiele klubów dostaje mniej i sobie jakoś radzą. 

W przerwie zimowej przeszliście sporą rewolucję kadrową. Zostało trzech zawodników ze składu, który rozpoczynał sezon i mimo sporych zmian, wystartowaliście całkiem przyzwoicie. Od meczu z Sokołem Kamień coś się jednak zmieniło, czy ten remis podciął Wam skrzydła i dlatego przestaliście punktować? 

Mecz z Sokołem Kamień toczony w kiepskim warunkach atmosferycznych, był sporym ciosem dla naszych zawodników. Szkoda ostatnich sekund tego pojedynku, zwłaszcza, że przeważającą większość naszego składu stanowili młodzieżowcy. Potwierdza to piąte miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. 

Brakowało nam trochę doświadczenia a także dodatkowej "9" z przodu.  Staraliśmy się zrobić co tylko się dało, aby w tej przerwie zimowej skompletować taki skład drużyny, który by pozwalał powalczyć o utrzymanie. Niestety nie udało się, nie załamujemy się z tego tytułu, nie chowamy głowy w piasek.

Czasami jest potrzebny jeden krok do tyłu, żeby zrobić dwa do przodu. Wynik końcowy nie odzwierciedla zaangażowania, jakie chłopaki prezentowali przez całą rundę wiosenną, ale zostawili serducho na boisku. 

Dzięki temu zaangażowaniu część zawodników pozostanie na czwartoligowych salonach. Paweł Palko będzie grał w Polonii Przemyśl, z kolei Filip Kut i Jakub Lorenc przeszli do Wisłoka Wiśniowa. To pokazuje, że Głogovia zdołała wypromować kilku piłkarzy i nie zawsze była takim przysłowiowym "chłopcem do bicia". 

Przed sezonem wiele osób nas skreślało i skazywało dosłownie na pożarcie.  Można tutaj wiele powiedzieć na temat meczu ze Strugiem Tyczyn, gdzie zarzucano nam grę z przewagą dwóch zawodników. Ale w jakiś sposób trzeba doprowadzić do tego, że rywal gra w dziewięciu.

"Za 4 ligę się nie umiera" 

Nie mogę się zgodzić z tym przysłowiem. Jeżeli chodzi o zaangażowanie chłopaków, to wspomniany Paweł Palko przyjeżdżał z Przemyśla. Innym przykładem jest Jarosław Magdziarczyk, który dojeżdżał spod tarnowskiej Zalasowej- niemal 120km w jedną stronę. Samo to, że ktoś był w stanie pojawić się na trzech treningach w tygodniu, wracał wieczorem i rano wstawał do pracy, jasno świadczy o tym, że chciał pokazać charakter. Zresztą Jarek został nazwany tutaj "płucami zespołu" - walczył, angażował się. Skład, który został zbudowany, zżył się ze sobą.   

Jak ocenia Pan pracę trenera Tomasza Bąka? Czy to, że pozostaje na kolejny sezon także wpisuje się to, że chcecie korzystać z ludzi z Głogowa Małopolskiego i okolic?

Trener Tomasz Bąk przede wszystkim ma odpowiednie kwalifikacje do tego, żeby prowadzić drużynę. Po drugie, pracuje także w Akademii Piłkarskiej, którą zna od podszewki. Prowadzi zajęcia z młodymi osobami i widzi ich pewne ruchy i zachowania, które mogą za jakiś czas wnieść do drużyny seniorskiej.

Na testach w Lechii Gdańsk był Jakub Dacko, co pokazuje, że Akademia prężnie się rozwija i w krótkim okresie- myślimy tutaj o trzech latach, będzie w stanie promować chłopaków już na szczeblu seniorskim. To jest jeden z kluczowych fundamentów, na których chcemy opierać przyszłą Głogovię. 

Sporą rolę, jeżeli chodzi o finanse i  otoczkę wokół klubu, odgrywają kibice. Biorąc pod uwagę to, że czekają Was rozgrywki w „Okręgówce”, co chcecie zaprezentować fanom żeby trybuny stadionu przy ulicy Fabrycznej zapełniały się w takim stopniu, jak na otwarcie rundy wiosennej ze Strugiem Tyczyn? 

Starcie ze Strugiem oglądało około 400 widzów. Mieliśmy dzieciaków z Akademii, które wyprowadzały zawodników, więc to dodatkowo wzmocniło zaangażowanie ich rodziców. Swoje zrobiła też godzina tego niedzielnego pojedynku (11:00 - przyp. red) co pokazało w pierwszej kolejce akurat, że to była trafna decyzja. Potem akurat faktycznie było mniej kibiców, natomiast swoje trzy grosze dołożyła do tego pogoda. 

Naszą wizją jest to, żeby mogły przychodzić całe rodziny. Gdzie można zjeść popcorn, skorzystać ze zjeżdżalni czy wziąć udział w zabawach z udziałem animatora, po to aby  zaangażować całą lokalną społeczność, która mogłaby przychodzić i wspólnie razem z nami świętować wydarzenie meczowe.

Co jeszcze oprócz Akademii daje szansę Głogovii na lepsze jutro? 

Budujemy solidne podstawy oparte także na infrastrukturze, w czym mocno pomaga Gmina. Za nami wymiana nawierzchni orlika w Głogowie, mamy również całkiem dobrej jakości murawę, która ze względu na mistrzostwa Europy U-19 kobiet przeszła gruntowną modernizację. Do tego będzie budowany nowy orlik, z kolei w kilku miejscach na terenie Gminy również będzie poprawiona nawierzchnia. Także to są czynniki, które nam pozwolą na spokojne treningi zarówno latem jak i zimą bez wynajmowania boisk w sąsiednich gminach. 

Jest pan prezesem klubu od kilku tygodni. Czego by pan sobie życzył jako sternik? 

Życzyłbym sobie oraz wszystkim dookoła przede wszystkim zdrowia. Ono jest najważniejsze i bez niego nie pójdziemy nigdzie dalej. Żeby zawodnicy unikali kontuzji i nie było problemów kadrowych. 

Oprócz zdrowia kluczowe jest także, żeby nie zabrakło zaangażowania. Bez hartu ducha i woli walki nie jesteśmy w stanie iść dalej. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że po każdej burzy wychodzi słońce. I mam taką nadzieję, że te słoneczne dni jeszcze dla Głogovii przyjdą.

Czytaj także

Komentarze (1)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.