fot. Robert Skalski/Stal Rzeszów
- Jeżeli to był zespół na utrzymanie, to utrzymaliśmy się, więc cel minimum został zrealizowany. Do czegoś więcej zabrakło kilku rzeczy - mówił Andreja Prokić w pokoju "Rzeszowska Elita" na portalu X.
Zakończony sezon był również ostatnim dla Andrei Prokicia w barwach Stali Rzeszów. Kapitan „Biało-Niebieskich” w minioną niedzielę rozegrał swój pożegnalny mecz przy ul. Hetmańskiej. 36-letni zawodnik spędził w Rzeszowie łącznie siedem lat.
Andreja Prokić: Chciałbym dalej grać w piłkę na dobrym poziomie
- Cieszę się, że grałem tak długo w Stali Rzeszów, grałem w derbach, strzelałem bramki. Cieszę się, że wspólnie z kibicami mogłem się cieszyć i to jest dla mnie największy sukces. Ludzie, którzy spotykają mnie na ulicy zawsze są mili- mówił Andreja Prokić.
- Co do dalszych planów, to do końca jeszcze nie wiem. Chciałbym dalej grać w piłkę na dobrym poziomie. Jestem świadomy, że teraz jest moda na młodych zawodników. Planuję mieszkać w Rzeszowie, więc żeby iść gdzieś dalej to musiałoby być coś konkretnego. Na razie nie ma takich rzeczy. Więc możliwe, że zostanę tutaj na Podkarpaciu, będę grał i ewentualnie dołączę do prowadzenia akademii lub jakiegoś zespołu.
- Jakieś konkrety są, ale jeszcze nie podjąłem decyzji. Teraz jestem w Serbii, jak wrócę będę musiał zdecydować co dalej - dodał były zawodnik Stali Rzeszów.
Czego zabrakło w tym sezonie?
Stal Rzeszów zakończyła rozgrywki na 12. miejscu z dorobkiem 35 punktów. W rundzie wiosennej podopieczni Marka Zuba wygrali tylko dwa spotkania, w dziesięciu meczach musieli uznać wyższość rywali, a w trzech podzielili się punktami.
"Kręgosłup zespołu został złamany"
- Jeżeli to był zespół na utrzymanie, to utrzymaliśmy się, więc cel minimum został zrealizowany. Do czegoś więcej zabrakło kilku rzeczy. Od zimy zaczęliśmy bardzo kombinować składem. Trochę się to pozmieniało i myślę, że miało duży wpływ na to, jak na runda się skończyła. Wydaje mi się, że ten kręgosłup zespołu został złamany - mówił Andreja Prokić w pokoju
"Rzeszowska Elita".
"Wszystko zostało trochę zaburzone"
- Graliśmy "wesoły futbol". Mówię to na podstawie tego, jak odbieraliśmy to w szatni. Mamy swoje przemyślenia, ale nie chcę wszystkiego mówić na głos - mówił dalej Andreja Prkoić.
- Tak naprawdę nie wiedzieliśmy kto jest szefem w szatni. Na kim ma się opierać gra. To wszystko zostało trochę zaburzone.
- Cała wiosna rok temu była bardzo dobra, więc po prostu szliśmy na tej fali. Nawet przegrywając, wiedzielismy, że jesteśmy w stanie wygrać ten mecz. Teraz wiosną zespół, że cokolwiek byśmy zrobili i tak nam nie idzie. Jak straciliśmy bramkę to już czekaliśmy jak na egzekucję.
"Nie zawiniła jedna osoba"
- Ktoś powiedział w szatni sześć meczów przed końcem, że tak wyglądamy, że już nic do końca nie wygramy. I to się sprawdziło.
- Mam pretensję do siebie, kolegów, dyrektora, trenerów. Nie zawiniła jedna osoba, bo skoro ktoś słabo wygląda i dalej gra, to nie jest tylko jego wina, a też trenera. Straciliśmy kontrolę nad tym, co dzieje się w szatni. Chcieliśmy grać o awans, a występowaliśmy ośmioma młodzieżowcami. Nie mówię, że jest to niemożliwe, ale po drodze wszystko się rozjechało - mówił Andreja Prokić.
- Zimą wiedzieliśmy, że latem bez względu na wynik odejdzie połowa zespołu. To też miało wpływ na wynik - dodał.
Andreja Prokić: Każdy czekał, żeby ten sezon już się skończył. Wszyscy się meczęliśmy
- Każdy czekał, żeby ten sezon się już skończył, bo wszyscy się męczyliśmy. Z drugiej strony w szatni była dobra atmosfera. Wiedzieliśmy, że nie możemy spaść więc nie było narzuconej presji. Gdy oddaliliśmy się od baraży, to zeszło powietrze i wiedzieliśmy, że będzie dużo zmian w składzie i szukanie innych rozwiązań. To nas trochę pogubiło - dodał Andreja Prokić.