2023-01-23 18:50:00

Daniel Feruga, asystent w Podbeskidziu Bielsko-Biała: Gdyby nie Łukasz Surma, to nie miałbym tylu występów na poziomie centralnym

fot: GKS Jastrzębie
fot: GKS Jastrzębie
- W trakcie gry w Solę postanowiłem, że jak będę zdrowy i rozegram wszystkie minuty to będę walczył o to, aby powrócić na poziom centralny - mówi Daniel Feruga. Zapraszamy do przeczytanie wywiadu z asystentem Dariusza Żurawie w Podbeskidziu Bielsko-Biała. To były zawodnik między innymi GKS-u Jastrzębie, Chojniczanki Chojnice czy Miedzi Legnica. 
 
- Kim Pan w przeszłości jeszcze za dzieciństwa chciał być? Czy od początku stawiał Pan na karierę piłkarską?
 
- Zaszczepiło to we mnie pierwsze treningi w wieku 11 lat w Cukrowniku Chybie, bo tam startowałem i to jest taki mój pierwszy klub gdzie, rozgrywałem swoje mecze w trampkarzach, następnie przejście do Gwarka Zabrze, które uświadomiło mi to, że mam dużą szansę i uwielbiam to robić i chciałbym grać w piłkę całe życie.
 
- Kto był pańskim idolem, na kim się Pan wzorował, kto wzbudzał u Pana wielki podziw?
 
- Wtedy bardzo lubiłem Barcelona i do dzisiaj ten klub uwielbiam, takim wzorem moim był Rivaldo.
 
- Zaczynał Pan swoją karierę w Gwarku Zabrze, tak samo jak Łukasz Piszczek czy Kamil Kosowski, miał okazję Pan się gdzieś z nimi spotkać w zespole?
 
- Tak, rok w internacie mieszkaliśmy, Łukasz wychodził z Gwarka przechodził do Herthy Berlin, a później na wypożyczenie do Zagłębia Lubin, wtedy ja byłem w najmłodszym roczniku Gwarka Zabrze.
 
- Następnie trafił Pan do wielkiego Ruchu Chorzów, z którego został wypożyczany do GKS Jastrzębie, GKS Tychy, GKS Katowice czy Chojniczanki Chojnice, jak Pan wspomina te wypożyczenia czy podczas nich Pan rozwijał się do przodu? Co dały Panu to wypożyczenie?
 
- Początkiem było przejście z juniorów do seniorskiej piłki, co nie było łatwe, gdzieś tam aspiracje, gdzie udało mi się przebyć testy w kilku klubach zagranicznych, w Wolfsburgu czy Hamburgu, po których mam do dzisiaj niesamowite wspomnienia i treningi z pierwszym zespołem Hamburgu w wieku 17 lat. Później przejście do Ruchu Chorzów, które na pewno wzmocniło mi charakter, bo nie było łatwo przejść do śląskiego zespołu, gdzie naprawdę były mocne charaktery. Byli tam Wojciech Grzyb, Grzegorz Baran, to byli bardzo fajni ludzie, których poznałem i miałem przyjemność trenować i od nich się uczyć.
 
Co do wypożyczeń na pewno moje pierwsze wypożyczenie do Jastrzębia, na pewno było dobre, bo dużo grałem, to było dla mnie najważniejsze. Zbierałem doświadczenie na boisku i się rozwijałem, każde następne wypożyczenie np. do Tychów dało mi to samo. Strzeliłem 10 bramek na poziomie 2 Ligi w wieku 21 lat, więc było bardzo pozytywne. 
 
Później powrót do Ruchu i rozwiązanie kontraktu i przejście Chojniczanki Chojnice, myślę, że to był wspaniały rok, bo z Chojniczanką awansowaliśmy do I Ligi i wtedy ta drużyna trochę zaistniała w polskim świecie futbolu. W tym roku będzie właśnie 10 rocznica tego awansu, historia, która została zapisania z moim nazwiskiem i tak naprawdę wtedy powstała mocna Chojniczanka, która do dzisiaj liczy się na mapie piłkarskiej Polski.
 
- Potem już gra w Miedzi Legnica, Podbeskidziu czy Olimpii Grudziądz, który ten klub Pan najlepiej wspomina?
 
- Na pewno wszystkie, bo w każdym było dużo pozytywnego, moja kariera była troszkę takim rollercoasterem, bo było dobrze to zmiana klubu była na lepsze, gdy trafiałem na trenera, który nie widział mnie w swojej drużynie, to nie potrafiłem być tym „piątym kołem u wozu” i z tego powodu szukałem dla siebie nowych wyzwań. Nie żałuje, że w perspektywie czasu zwiedziłem dużo klubów, nie ma czego żałować, bo osiągnąłem myślę, że sporo i na pewno mogłem dużo więcej, ale nie będziemy nad tym się rozczulać. Każde klubu było wspaniałe, w których poznałem rewelacyjnych ludzi, piłkarzy.
 
- Trafił Pan do Soły gdzie trenerem był Łukasz Surma. Jak wspomina Pan współpracę z trenerem? Co podobało mu się Panu w tej współpracy? Dodajmy, że Łukasz Surma to obecny szkoleniowiec Stali Stalowa Wola.
 
- Praca z trenerem Surmą to była taka sytuacje gdzie, moja droga z piłką troszeczkę się rozeszła po kontuzji w Grudziądzu. Nie mogłem znaleźć sobie klubu, mało grałem i ta piłka jest taka, że jak na chwilę wypadniesz to potem jest ciężko wrócić. Stało się tak, że przez pół roku musiałem się z piłką pożegnać, praktycznie na rok, bo w Solę też i poszedłem do pracy.
 
Grałem w IV Lidze, grałem bardziej byłem, ponieważ troszeczkę musiałem dojść do tego mentalnie czy to wszystko będzie dobrze i trener Surma tak naprawdę wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a ja się odwdzięczyłem. Zagrałem wszystkie mecze w Sole w rundzie i udało mi się wrócić z powrotem na poziom centralny w Bytovii Bytów. Myślę, że gdyby nie trener Łukasz Surma to nie miałbym kolejnych kilkudziesięciu występów na poziomie centralnym.
 
- 6 kwietnia 2019 czy pamięta Pan tę datę? To właśnie wtedy Soła Oświęcim z Panem w składzie pokonała Stal Rzeszów, jednego z głównych faworytów do awansu do 2 ligi. Jakie odczucia towarzyszyły mu i drużynie po tym meczu? To była wielka, ogromna sensacja, wtedy zrzuciliście drużynę z Rzeszowa, fotelu lidera w 3 lidze.
 
- Trener Surma określał to tak, że my jako tacy malutcy będziemy grać z goliatami tej ligi, mówił, że nie ma czego się bać, bardzo dobrze rozpracował taktycznie zespół Stali. Tak naprawdę ten mecz z tego co pamiętam mógł się skończyć 7:2 dla nas, mieliśmy mnóstwo sytuacji, Stal grała bardzo odważną piłkę i broniła tylko dwójką, czasem jednym zawodnikiem i narażali się na kontry, a nas zespół wcale nie był taki zły, byliśmy bardzo młodym zespołem, ale utalentowanym i po meczu, po zwycięstwie, myślę, że 2:1 to był najmniejszy wymiar kary dla drużyny z Rzeszowa, aczkolwiek nie ujmując była to bardzo dobra drużyna, która troszeczkę grała za odważnie i dlatego też się trochę przeliczyli. Odczucia po tym meczu były super, bo te punkty dały nam później utrzymanie.
 
- 28 lipca 2020 roku, baraże o awans do 1 ligi. Daniel Feruga wchodzi w 100 minucie w barwach Bytovii , a siedem minut później strzela bramkę na 1-1. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Resovii po karnych. Jakie odczucia towarzyszyły mu i drużynie po tym meczu?
 
- To był taki, też moment w tym moim roku, że byłem zdecydowanie w dużym szoku, że nie grałem od początku w tym meczu po takim dobrym sezonie, aczkolwiek już później z trenerem Stawskim, wytłumaczyliśmy sobie co i jak. Myślę, że to wejście dało mi wielką energię, wchodząc na boisko wiedziałem, że strzelę bramkę. Z rzutu wolnego jak już ustawiałem piłkę to wiedziałem, że ona wpadnie. Po rzutach karnych był wielki niedosyt, byliśmy równorzędną jak nie lepsza drużyną w tym meczu, mimo, że graliśmy w dziesięciu. Sytuacja z rzutami karnymi, gdzie Marcel Zapytowski nas wyeliminował, a później Stal Rzeszów, gdzie obronił na 10 rzutów karnych cztery w tych dwóch meczach. Kluczem tych rzutów karnych było, że u nas Michael Ameyaw za pierwszy razem nie trafił, lecz karny został powtórzony i za drugim razem ponownie Zapytowski obronił mu karnego.
 
- Jak Pan ocenia ten pierwszy rok po powrocie do piłki zawodowej w Bytovii Bytów?
 
- W trakcie gry w Solę postanowiłem, że jak będę zdrowy i rozegram wszystkie minuty to będę walczył o to, aby powrócić na poziom centralny. Tak się udało nie ukrywam, że dzięki pomocy Maćka Chrzanowskiego, który był wtedy dyrektorem trenera Stawskiego, bo to oni mnie ściągnęli na drugi koniec Polski. Trochę sytuacja była skomplikowana w tym deseń, że gdy rodzinę mam tutaj na Śląsku i musiałem wyjechać sam, nie było łatwo, ale postanowiłem, że poświęcę wszystko sportowo i skupię się tylko na graniu i udowodnię, że się da. Ten sezon był dla mnie takim „kopem”, że się da, wszystko jest dla każdego, że wieku 30 lat można wrócić z IV Ligi na poziom centralny i być kluczowym zawodnikiem. Byłem w najlepszej XI sezonu, więc myślę, że da się i dzięki temu mogłem wrócić jeszcze do wyżej, do I Ligi do Jastrzębia.  
 
- Czy miał Pan kiedykolwiek propozycję z podkarpackiego klubu? Jeśli tak, to z jakiego i kiedy ona miała miejsce?
 
- Przed ostatnią kolejką w Bytovii, w drugiej lidze miałem bardzo poważną ofertę ze Stali Stalowa Wola, ale niestety Stal spadła w tym sezonie i nie brałem pod uwagę tego kierunku, aczkolwiek jakby zostali w II Lidze, myślę, że była to bardzo atrakcyjna oferta i w ogóle perspektywy na nowym obiekcie w Stalowej Woli, jednak miałem jeszcze podczas sezonu kilka zapytań odnośnie Stali Mielec, ale to jeszcze wcześniej więc Stal, Resovia były rozmowy, ale chciałem się skupić wrócić bliżej domu i wróciłem do Jastrzębia.
 
- Wiemy, że niedawno zakończył Pan karierę piłkarską więc chciałbym spytać jak Pan odbiera, ocenia tą swoją piłkarską karierę? Spełnił Pan marzenia z dzieciństwa?
 
- Spełniłem marzenia, bo pod tym względem, że mogłem całe życie grać w piłkę i mimo tego roku jednego mogłem robić to co kocham od małego. Mogłem to robić zawodowo i to było to spełnienie. Na pewno po tym czasie było kilka przemyśleń, nie dużo, bo od razu przeszedłem na tą drugą stronę w roli asystenta trenera, więc nawet nie miałem czasu popłakać nad tym, że coś się skończyło, to co planowałem w wieku 10 lat już się skończyło, przeminęło i teraz już jestem z tej drugiej strony. Jest dużo rzeczy, które mogłem robić lepiej, na pewno zabrakło mi w kilku momentach szczęścia, bo to szczęście w piłce nożnej jest potrzebne, ale spełniłem marzenia zagrałem w Ekstraklasie, grałem w młodzieżowych reprezentacjach Polski, strzeliłem bramkę w Ekstraklasie. Jedynie co bym zamienił to, żeby te mimo tych 200 meczów w I lidze, było świetnych to połowę z nich chciałbym zamienić w Ekstraklasie, bo uważam, że w tym zabrakło mi szczęścia. Teraz na przykładzie swoim te moje błędy mogę przekazać młodszym zawodnikom, których teraz trenuje, żeby ich nie popełniali i wystrzec ich od tego, że piłka jest taka, że szybko weryfikuje i trzeba każdego dnia się poświęcać, robić wszystko by być w tej piłce jak najdłużej.
 
- Co teraz Panu w piłkarskim świecie najbardziej się nie podoba? Co chciałby Pan zmienić?
 
- Dużo rzeczy się zmieniło, ja jestem takim akurat rocznikiem, że łączę tych starszych zawodników i łączę tych młodszych roczników, więc to jest taki przełom wszystkiego i jedynie co naprawdę irytuję dużo ludzi w piłce nożnej jest ten przepis młodzieżowca. To jest największy minus, bo często jest tak, że chłopaki, którzy kończą rok młodzieżowca mają ciężko w ogóle znaleźć klub na poziomie nawet II Ligi już nie mówię o III a co dopiero o wyższych ligach i to jest taka krzywda, bo jeżeli jest dobry to zawsze będziesz grał, czy masz 17 lat czy 35 lat tutaj troszeczkę umiejętności decydują, a takie pchanie na siłę w tych rocznikach to jest trochę na wyrost.
 
- Od razu po zawieszeniu korków na kołek stał się Pan asystentem trenera w Podbeskidziu Bielsko-Biała, jakie macie cele w klubie na najbliższy czas?
 
- Jest to dla mnie nowe wyzwanie, jest już dwa tygodnie pracy za mną i ciągłego chłonięcia wiedzy od trenera Żurawia, od kolegów ze sztabu, którzy mają większe doświadczenie z tej strony. Ja ma to może doświadczenie boiskowe i myślę, że to jest mój duży atut, a co do celów to na pewno cel jest jeden wszyscy chcą wrócić do Ekstraklasy i myślę, że nie ma co głośno o tym mówić, wszystko weryfikuje to jest tylko lub aż piłka nożna. To jest taki sport, że możesz być topowym zespołem, a każdy może cię ograć, więc to jest sport, decydują detale i dyspozycja dnia.
 
- Czy to jest ta rola, w której chcę Pan przez najbliższe lata pracować?
 
- Jest to dla mnie duża szansa, ta rola asystenta jest ona docelowa na ten moment, kiedyś w przyszłości na pewno chciałbym być pierwszym trenerem, ale to jest jak granie w piłkę nożną, małymi kroczkami, nie da się wszystkiego od razu pochłonąć, z piłkarza od razu najlepszym pierwszy trenerem. Myślę, że ten moment jako pierwszy trener bym sobie nie poradził, bo to jest coś innego i bardzo dziękuje za tą szansę trenerowi Żurawiowi, że mogę się uczyć od jednego z najlepszych szkoleniowców w Polsce.
 
- Czy są jakieś plusy zakończenia kariery?
 
- No plusy są takie, że nie ma plusów (śmiech), coś się skończyło i myślę, że taki czas jak będę miał czas wolny to wtedy sobie siądę na chłodno i powspominam. Plusem to jest to, że ma co wspominać, w każdym klubie mam wielu wspaniałych kolegów, przyjaciół, bo poznawanie ludzi jest niesamowite.
 
- Na jakim trenerze będzie się Pan wzorował lub już wzoruje?
 
- Nawet nie miałem czasu nad tym pomyśleć, mam swoje gdzieś tam swoje wizję jak zawodnik lubiłem grać, jaki lubiłem styl grania, ale czy jako trener będę chciał to odwzorowywać, to jest kwestia nauki i przejścia płynnego na tą drugą stronę, podpatrywania. Teraz będę miał trochę czasu to będę tworzył swój taki model, filozofię gry, ale to wszystko opiera się o to jaki masz materiał i z kim współpracujesz.  
 
Rozmawiał: Marcel Kowalczuk

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij