fot. Robert Skalski
Po nieoczekiwanej porażce z Cuprum Lubin, rzeszowscy siatkarze wrócili na zwycięską ścieżkę. W imponującym stylu udowodnili swoją wyższość nad PGE Skrą Bełchatów a kluczem do zwycięstwa okazała się skuteczna gra w ataku i zatrzymanie środkowych przeciwnika.
W szlagierowym spotkaniu 20. kolejki PlusLigi, Asseco Resovia podejmowała PGE Skrę Bełchatów. Dla obydwu zespołów dzisiejszy klasyk był meczem za „6 punktów”- gospodarze mogli umocnić się na pozycji lidera, z kolei przyjezdni potrzebowali zwycięstwa by zbliżyć się do 8. miejsca i tym samym rozgrywek play-off. Co ciekawe, wszystkie dotychczasowe potyczki bełchatowian z zespołami z czołowej czwórki w ligowej tabeli kończyły się tie-breakami. Nie mogło zatem dziwić, że po raz pierwszy od 2016 sprzedano wszystkie bilety a hala im. Jana Strzelczyka wypełniła się do ostatniego miejsca.
Początek rywalizacji nie mógł ułożyć się lepiej dla podopiecznych Giampaolo Medei. Rzeszowianom wychodziło niemal wszystko a świetnie na zagrywce spisywał się Jan Kozamernik. Dzięki serwisom Słoweńca miejscowi zbudowali sześciopunktową przewagę, 11-5. Dobrą dyspozycję potwierdzali Torey DeFalco wraz z Jakubem Kochanowskim, którzy pewnie punktowali w ataku. W szeregach Skry rolę lidera wziął na siebie Mateusz Bieniek, to właśnie środkowy reprezentacji Polski dał sygnał do odrabiania strat. Problemy w przyjęciu Klemena Cebulja spowodowały, że prowadzenie gospodarzy stopniało do zaledwie 1 punktu, 16-15. Na więcej przyjezdnych nie było już stać. Najpierw DeFalco pojedynczym blokiem zatrzymał Aleksandra Atanasijevicia a potem sprawy w swoje ręce wziął Muzaj. Atakujący rzeszowskiego zespołu był nie do zatrzymania, kilkukrotnie atakując nad dłońmi bełchatowian, 22-19. To właśnie skrzydłowy Resovii zakończył pierwszą partię, popisując się asem serwisowym a jego drużyna triumfowała do 20.
Druga odsłona także rozpoczęła się od prowadzenia Resovii. Dwa błędy w ataku popełnił Dick Kooy i gospodarze prowadzili 6-2. Przewaga Pasów utrzymywała się przez większą część seta, choć bełchatowianie zmniejszyli nieco dystans dzięki serbskiemu atakującemu, którego wspomagał Filippo Lanza, 14-12. Miejscowym z pomocą przyszedł… Kooy, który przeszedł linię środkową po ataku z drugiej linii i tym samym oba zespoły dzieliło 5 oczek, 18-13. Siatkarze Joela Banksa nie zamierzali się jednak poddawać. Holenderski przyjmujący zablokował DeFalco i na tablicy wyników zrobiło się 21-18. Po chwili ten sam zawodnik idealnie trafił zagrywką w końcową linię boiska po stronie przeciwników i goście zbliżyli się na zaledwie 2 punkty, 22-20. Na szczęście dla rzeszowian, od pierwszych spotkań tego sezonu formą imponuje Kochanowski. To właśnie reprezentant Polski został bohaterem końcówki tego seta. Najpierw pewnie wykorzystał wystawę Fabiana Drzyzgi a w kolejnej akcji zablokował Karola Kłosa i gospodarze mieli cztery piłki setowe, 24-20. Ostatecznie set rozstrzygnął się na korzyść Resovii po niecelnej zagrywce Kłosa, 25-21.
Zawodnicy Resovii poszli za ciosem w kolejnej partii. Szybko wysforowali się na czteropunktowe prowadzenie 5-1, zachowując bardzo wysoką skuteczność na kontrach. Nie pomogła przerwa na życzenie opiekuna Skry, miejscowi napędzali się z każdą kolejną akcją. Dowodzeni przez Drzyzgę rzeszowianie spokojnie punktowali swoich przeciwników a klasą dla siebie był Muzaj, który robił co chciał na prawym ataku, co przeniosło się na wynik, 16-8. Wyraźnie zniechęceni bełchatowianie stanowili tylko tło dla miejscowych, zaś dzieła zniszczenia w końcówce dopełnił DeFalco. Goście zdołali zdobyć zaledwie 13 punktów. Statuetkę MVP, kolejną w tym sezonie, otrzymał Fabian Drzyzga.
Asseco Resovia - PGE Skra Bełchatów 3-0 (25-20, 25-21, 25-13)
Asseco Resovia: Fabian Drzyzga (1), Torey DeFalco (14), Jakub Kochanowski (7), Maciej Muzaj (17), Klemen Čebulj (9), Jan Kozamernik (5), Paweł Zatorski (L) oraz Jakub Bucki, Michał Kędzierski.
PGE Skra Bełchatów: Grzegorz Łomacz, Filippo Lanza (8), Mateusz Bieniek (4), Aleksander Atanasijevic (10), Dick Kooy (8), Karol Kłos (2), Jędrzej Gruszczyński (L) oraz Jakub Rybicki, Wiktor Musiał (1), Mihajlo Mitić, Lukas Vasina.
Autor: Radosław Dudek