- Czego zabrakło do zwycięstwa na Arenie Lublin?
- Wyrachowania. Posiadamy doświadczonych obrońców, którzy mają niestety problem z zachowaniem odpowiedniej koncentracji w końcowych fragmentach spotkania. Stąd biorą się głupie błędy i gole dla Orląt, Soły, a w sobotę – Motoru. Cóż, jest nad czym pracować.
- Był pan zaskoczony, że Stal Rzeszów – jako pierwsza drużyna – wygrała w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO?
- Tam możliwe było każde rozstrzygnięcie, ale bądźmy szczerzy: rywalizacja Resovii ze Stalą została wyolbrzymiona. Spodziewałem się, iż Stal będzie grać o pełną pulę. Marcin Wołowiec ma w drużynie piłkarzy z bogatą przeszłością. Takich, którzy potrafią udźwignąć presję meczów o stawkę.
- Przegraliście wyścig o miejskie pieniądze, ale pretensje możecie mieć wyłącznie do siebie. Odkąd zaczęła się rywalizacja, w czterech meczach – z Orlętami, Sołą, Motorem i w derbach Rzeszowa - obejmowaliście prowadzenie, lecz nie zwyciężyliście. W ten sposób uciekło wam 9 punktów!
- Nie szukamy usprawiedliwienia. Tak, z pewnością mamy do siebie pretensje. Tam, gdzie pojawia się presja, przymus szybkiego osiągnięcia wyniku, o sukcesie decyduje głowa. My nie byliśmy do tego przygotowani. Gubiła nas chęć dowiezienia korzystnego wyniku, brakowało automatyzmów.
- Stal otrzyma kasę z ratusza, a Resovia? Nadchodzą ciężkie czasy?
- Odbiję piłeczkę i spytam: kiedy ostatnio w Resovii było kolorowo? Nasi prezesi są przygotowani, żeby nadal zabiegać o każdy grosz, a ja wierzę, że w Rzeszowie nikt nie pozwoli zginąć klubowi z takimi tradycjami. Wciąż będziemy budować ciekawą drużynę i kto wie, czy wiosną 2017 roku nie namieszamy w czołówce trzeciej ligi.