2024-04-26 09:45:00

Waldemar Warchoł: Być może nie każdy zdaje sobie sprawę, że trener też jest człowiekiem

Waldemar Warchoł podsumował swoją pracę w KS Wiązownica. (fot. archiwum)
Waldemar Warchoł podsumował swoją pracę w KS Wiązownica. (fot. archiwum)

- Jak jechaliśmy na Podhale to miałem świadomość, że jak przegramy to prezes może mnie zwolni. Nasze rozmowy były trudne. W zasadzie co tydzień coraz trudniejsze - mówi nam w obszernym wywiadzie Waldemar Warchoł. Były szkoleniowiec KS Wiązownica opowiedział o pracy w trzecioligowcu, długości analiz i odpraw, poziomie profesjonalizmu w klubie Ernesta Kasi, o relacjach z prezesem klubu oraz o planach i marzeniach na przyszłość.

 

- Jaki był powód Twojego zwolnienia z KS Wiązownica?

- Nauczyłem się, że zawsze są dwie prawdy – prawdziwa i ta, która dobrze brzmi. Z oficjalnego telefonu od prezesa, który dostałem w poniedziałek po meczu z Podhalem dowiedziałem się, że potrzebna jest jakaś zmiana, że tracimy bardzo dużo bramek, z czym się oczywiście zgadzam. To też była dla mnie ważna rzecz i chciałem, żebyśmy ich tracili mniej. Dużo pracy wykonywaliśmy na treningach nad tym, żebyśmy lepiej bronili pola karnego. Przekładało się to chociażby na to, że w ostatnich meczach wyraźnie wzrosła statystyka zblokowanych strzałów. Natomiast nie zgodzę się na przykład ze stwierdzeniem, którego użył prezes, że nie było chemii, że zawodnikom nie chciało się grać i narzekali na współpracę. Podejrzewam, że pewnie większość prezesów używa takich stwierdzeń, czyli „prawdy”, która dobrze brzmi.

- Skąd ta pewność?

- Jeżeli popatrzymy na to w taki sposób, jaką formę prezentują indywidualnie gracze to możemy się zapytać, który z zawodników z kadry mógłby być niezadowolony ze współpracy? Zakładam, że jeżeli zawodnik czuje się w gazie i gra, to nie będzie narzekał na to, że źle mu się ze mną współpracowało. Tym bardziej jak strzela bramki, asystuje i czuje się dobrze przygotowany. Poza tym nie mieliśmy kontuzji, a dla zawodników ważne jest to, żeby być zdrowym i w dobrej formie. 

- Być może w tym ostatnim wypadku chodziło o długość analiz i odpraw. Ile one trwają u Ciebie, bo doszły mnie głosy, że na to były największe narzekania? I jakie masz przemyślenia na ten temat?

- Nie wiem, czyja była to opinia i narzekania. Trzeba by było zapytać o to samych zawodników. Ostatnio słuchałem wywiadu trenera Renkowski z Podlasia, który mówił, że oni mają w tygodniu pięć odpraw, w Siarce podobnie. U nas struktura wyglądała w ten sposób, że w sezonie, jak spotykaliśmy się we wtorek po raz pierwszy w mikrocyklu, to mieliśmy analizę kilku sytuacji z poprzedniego meczu. Natomiast już w pewnym momencie przestałem się skupiać na tym, jakie błędy popełniliśmy indywidualnie, bo też nie ma sensu zawodnikowi po raz kolejny mówić, że popełnił błąd, bo on doskonale to wie. Ważniejsza, jest nasza struktura w danej sytuacji i jakie mieliśmy opcje do gry,których nie wykorzystaliśmy, co w konsekwencji prowadziło do błędu. Środa i czwartek to z kolei, analizy poświęcone już samej grze najbliższego przeciwnika, ich strukturze w ataku i obronie. 

Waldemar Warchoł: Odprawy planuję na 15-20 minut

- Ile trwały te odprawy i analizy ?

- Zazwyczaj odprawy planuję na maksymalnie 15-20 minut. To jest taki czas, którego nie chciałbym przekraczać. Natomiast jeżeli wychodziły jakieś dyskusje z zawodnikami, a ja też nie jestem człowiekiem, który powie, że tak ma być i basta, bo lubię jak zawodnicy wchodzą w interakcję, wówczas odprawa przeciągała się w naturalny sposób.

Natomiast nigdy to nie było tak, że te odprawy trwały godzinę lub więcej. W środy mieliśmy zaplanowaną odprawę, gdzie już skupialiśmy się na tym, jak funkcjonuje w obronie przeciwnik, więc pokazywałem chłopakom kilka zachowań przeciwnika z obrony, z ich organizacji gry. Trwały one nie dłużej niż 10-15 minut przed treningiem, bo całą strukturę z naszym pomysłem na grę ćwiczyliśmy już na boisku.

W czwartek mieliśmy odprawę dotyczącą tego, co robi przeciwnik w ofensywie, na co musimy być uczuleni, jakie ma sposoby na budowanie gry, jakie rotacje wykonuje i tak dalej. To też nie było na zasadzie takiej, że to był wykład, tylko pokazywałem kilka rozwiązań, proponowałem chłopakom jakieś nasze zachowania, rozbijanie tych pomysłów przeciwnika, ale one też były spójne z naszym modelem gry. No i to tak naprawdę było tyle.

Czasami się zdarzyło, że w piątek pokazywałem jeszcze jak zachowywać się przy pressingu rywala. Wtedy robiliśmy na treningu pressing przy otwarciu, otwarcie i na przykład jeżeli Unia Tarnów miała bardzo dużo rozwiązań na otwarcie gry to uznałem, że lepiej to pokazać w sali niż, kiedy będziemy stali na boisku i tam to będę tłumaczył.

- A odprawa przemeczowa?

- Odprawa przedmeczowa była zawsze zaplanowana na 10-15 minut i to zawsze był czas zaplanowany z zegarkiem w ręku, gdzie przypominałem już chłopakom konkretne zadania w poszczególnych fazach, to wszystko, co było przećwiczone w tygodniu. To nie było tak, że ja jeszcze przed meczem próbowałem pokazać coś, czego nie robiliśmy w tygodniu poprzedzającym mecz. Podsumowując to nie powiem, że te odprawy trwały zbyt długo.

- A rozmawiałeś na ten temat z zawodnikami i czy zgłaszali, że to wszystko trwa zbyt długo? 

- Tak. Rozmawiałem na ten temat z zawodnikami i czasami zawodnicy mówili, że odprawy mogły być krótsze, więc ja słuchałem ich i starałem się pokazywać samą esencję z analizy, jakiś klip przeciwnika, na przykład załóżmy jak przeciwnik buduje akcje, coś co się w ich grze powtarza. Staram się na odprawie przedmeczowej pokazać nie dłużej niż minutowe nagranie. Jeżeli mamy na przykład 5 faz, to samo poświęcenie czasu na poszczególną fazę gry przeciwnika zajmowało 2 minuty, czyli w 10 minutach zamykaliśmy się ze wszystkim.

fot. Konrad Kwolek

- Zawodnicy chyba nie są przyzwyczajeni do tego typu rzeczy. Wielu trenerów tego nie robi, a ich trening opiera się tylko na tym, co robi się z piłką albo bez niej na boisku...

- Być może, ale ja wychodzę z takiego założenia i uważam, że jeżeli zawodnik ma jakiś kontrakt, to jego obowiązkiem jest nie tylko trening, ale również odpowiednie przygotowanie się do niego. To przygotowanie to odprawa, czy odpowiednia regeneracja. Jeden zawodnik będzie miał jakieś drobne stypendium, ale zazwyczaj jest to młody zawodnik. Natomiast drugi zawodnik, jeżeli zarabia 4, 5, 7 czy na przykład 10 tysięcy złotych, to jego praca nie może opierać się tylko na tym, że on przyjdzie na 1,5 godziny treningu i pójdzie do domu. My musimy po prostu wykonać dobrą pracę i poświęcić też ten czas na to, jak się przygotować taktycznie. Z drugiej strony każdy zawodnik chciałby na treningu tylko gierki i dziadka. Piłka jest zawsze najważniejsza, jest w centrum wszystkich działań. Od samych zawodników dostawałem feedback, że czują, że jesteśmy dobrze zorganizowani na boisku, każdy wie co ma robić i za co jest odpowiedzialny, a takie poczucie nie bierze się z przypadku. Zresztą taki sam feedback dostawałem od trenerów przeciwnych drużyn.

- No tak. To naturalne, bo dziś mamy wśród zawodników pokolenie X, czyli gracze wychowani na krótkich filmikach i ciężko im się dłużej skupić. Natomiast dziś trener, który nie robi analiz to amator, a z drugiej strony ten co, robi ich dużo uważany jest za filozofa. W takim wypadku czy trener nie ma za małej pozycji w klubach? Piłkarze zawsze będą narzekać i wydaje się, że prezesi zbyt łatwo ulegają temu...

- Gdybym był prezesem klubu, zatrudniałbym zawodników, płaciłbym im pensję i zatrudniałbym trenera, to jeżeli zawodnik przyszedłby do mnie narzekać, że odprawa czy trening mu się nie podoba, to pierwsza rzecz, przyszedłbym obserwować treningi, to jest raz, zobaczyć co się dzieje na odprawach, to jest dwa, porozmawiałbym z trenerem, to jest trzy. 

Warchoł:  Jeżeli trener wam powie, że macie wspinać się na komin, to wy macie po prostu to zrobić

- A co byś odpowiedział zawodnikowi?

- Pierwsze co bym odpowiedział zawodnikowi to, że jeżeli trener wam powie, że macie wspinać się na komin, to wy macie po prostu to zrobić. Kiedyś trener Papszun udzielił wywiadu na początku swojej pracy w Rakowie, że zawodnikowi trening nie musi się podobać, bo pani w Biedronce na pewno nie podoba się to, że musi siedzieć na kasie. Ona po prostu musi wykonać swoją robotę, tak jak zawodnik.

Jeżeli piłkarza chce pograć w dziadka, nikt mu nie zabroni, żeby przyszedł pół godziny wcześniej przed treningiem, umówił się z innymi chłopakami i mogą to robić. Co do mojego warsztatu, to w mojej filozofii, trening przede wszystkim opiera się na działaniach z piłką i te wszystkie zachowania taktyczne, to nie jest typowe przesuwanie bez piłki, tłumaczenie itd.Wszystko dzieje się w grze, a w grze najważniejsza jest piłka.

Ja staram się budować tak środki treningowe, żeby one odzwierciedlały grę, czyli żeby zawodnik uczył się tego, co ma zrobić w sobotę na meczu, w środkach treningowych, które proponuje mu trener. Wiadomo, że każdy zawodnik chciałby przyjść na 45 minut na trening, zagrać w dziadka, oddać 2-3 strzały na bramkę i zagrać gierkę 20-30 minut.

- Dokładnie, niczym na podwórku z kumplami...

- Natomiast trzeba sobie zadać pytanie. Czy to, że bierzesz 4, 7, 10 tysięcy złotych pensji, to jest wynagrodzenie za Twoją fajną zabawę? Czy za ciężką pracę, którą musisz wykonać, żeby się przygotować do meczu? 

- Lepiej bym tego nie opisał...

- To nie chodzi o to, że masz siedzieć w klubie od 8 do 13. Jeżeli poświęcisz 30 minut na odprawę przed treningiem plus 1,5 godziny treningu, to jeszcze nie powinien być koniec twoich zadań. Teoretycznie powinieneś jeszcze zadbać o dietę, zrobić odnowę czy dobrze się wyspać. Natomiast to jest tylko 2-2,5 godziny pracy w ciągu dnia. 

Warchoł: Odpowiedzialność za wyniki nie powinna spoczywać tylko i wyłącznie na trenerze

- Czy zatem zawodnicy nie żyją w bańce? Nie zdają sobie sprawy, że to nie jest fajna zabawa tylko powinna być ciężka praca za pieniądze jakich wiele osób nie zobaczy za pracę ośmiogodzinną...

- Trochę tak jest, a dla niektórych tak właśnie wygląda granie w piłkę. Oczywiście na koniec wiadomo, że łatwiej jest wymienić jednego trenera niż osiemnastu lub więcej ludzi. Z drugiej strony trener jest często odpowiedzialny za to jakich zawodników dobiera do kadry, jakich charakterów potrzebuje. Rolą trenera jest dobrze przygotować zawodników do tego, co czeka ich w meczu, żeby jakąś charakterystykę miała jego drużyna.

Oczywiście cała odpowiedzialność za wyniki nie powinna spoczywać tylko i wyłącznie na trenerze, choć tak jest. Na koniec, to zawodnicy wychodzą na boisko i to od ich postawy, zaangażowania i podejmowanych decyzji zależy wynik meczu. W dniu meczowym ja mam jeszcze tylko odprawę przedmeczową, ewentualnie przerwę. Natomiast ja nie jestem w stanie nic więcej zrobić, muszę zaufać swoim zawodnikom i temu jaką pracę wykonaliśmy w tygodniu. 

- To prawda. Trener nie może strzelać bramek...

- Jeżeli ja dobrze przepracuję tydzień ze swojej strony i wykonam dobrą pracę, czyli dobrze się przygotuję, zrobię analizę i przełożę to, co z niej wynika na naszą organizację gry, to w sobotę przed meczem jestem spokojny. Nie jestem zdenerwowany, że czegoś nie zrobiliśmy, i że o czymś zapomniałem. Tylko po prostu wiem, że cały nasz tydzień pracy zmierzał do tego, żeby być dobrze przygotowanym taktycznie, mentalnie i fizycznie do tego, co nas czeka. 

- Amen. Ostatnio w naszym wywiadzie mówiłeś, że praca w Polonii Przemyśl zmieniła Cię jako człowieka, a praca w KS Wiązownica? 

- Również. Myślę, że każda praca zmienia. Każde doświadczenie jakieś piętno na człowieku odciska. 

- A co tak najbardziej akurat w KS Wiązownica? Na co najbardziej zwróciłbyś uwagę i żeby to było coś innego niż w Polonii... 

- Na pewno uczę się selektywności. W takim rozumieniu, że inne rzeczy mogłem robić w Przemyślu, a inne rzeczy w Wiązownicy. Nie wszystko, co robiłem w Polonii, byłem w stanie zrobić w Wiązownicy. W niektórych rzeczach w Przemyślu miałem po prostu większą władzę, jeśli chodzi o zarządzanie klubem, o budowanie kadry. W pewnym momencie w Przemyślu pytali się mnie ludzie w klubie, gdzie postawić kanapę.

Warchoł: KS Wiązownica potrzeba większego profesjonalizmu

- Jak jest w Wiązownicy?

- Natomiast środowisko w Wiązownicy uważam, że powinno być rozwijane w kierunku większego profesjonalizmu. Jeżeli klub ma iść do przodu, to środowisko powinno właśnie iść w kierunku wysokich standardów organizacji pracy klubu i organizacji pracy drużyny. Nie mam na myśli wielkich inwestycji i rewolucji, ale stopniowego poprawiania tych obszarów, które są najsłabiej rozwinięte lub ich brakuje.

Jeżeli wejdziemy sobie na taki korporacyjny język, to trener jest menadżerem, a zawodnik nie jest piłkarzem, tylko jest pracownikiem, który ma wykonać konkretną pracę, osiągnąć jakiś konkretny cel, za który jest wynagradzany i za który jest rozliczany. Klub, to przestrzeń, w której zawodnicy maja możliwie najlepsze warunki do podnoszenia swoich umiejętności i wykorzystywania pełnego potencjału.

- A jaka ma być rola trenera?

- Moją rolą jest tak zorganizować tę pracę, żeby ona była maksymalnie efektywna i przynosiła najlepsze efekty. I nawet jeżeli coś nie wychodzi albo popełniam błędy, to potrafię się sam z nich rozliczyć. Mamy jakieś zadania. Zawodnik na przykład musi w polu karnym ustawić się w konkretny sposób i reagować zgodnie z zasadami. Jest on odpowiedzialny za tą strefę i musi robić to i to. Jeżeli mamy akcję, w której tracimy bramkę i robimy stop klatkę, no to możemy się rozliczyć z realizacji swoich zadań. Mogę powiedzieć piłkarzowi, że miał stać tu, a był tu. Zareagować tak, a zareagował inaczej, co skończyło się trata bramki. No i to już jest dyskusja merytoryczna, a nie na zasadzie, że mi się wydaję. 

- Zgadza się. Są argumenty...

- To już możemy się rozliczać. Myślę, że po prostu w KS Wiązownica jest za mało profesjonalnego podejścia. Z tego powodu ja nie mogłem zrobić wszystkiego. Z wielu rzeczy rezygnowałem, które w Przemyślu robiłem regularnie. Ina sprawa to kwestia mentalna. Jeżeli jedziemy na KSZO i w klubie zawodnicy słyszą, że mamy 2 procent szans na dobry wynik, to może być ciężko przekonać ich, że są w stanie wygrać. Inny przykład, Przegrywamy z Wieczystą 1:3 po bardzo dobrej 2 połowie, w której Wieczysta nie oddaje strzału na nasza bramkę a my mamy kapitalna okazję, żeby z 0:3 złapać kontakt. Po meczu mam wrażenie, że wszyscy są z tego meczu zadowoleni, a przecież przegraliśmy mecz. Nie ważne, że grasz z Wieczystą, musisz liczyć i wierzyć w to, że stać cię na dobry wynik.

- Dlaczego? Piłkarze nie chcieli wykonywać pewnych rzeczy czy nie było ku temu warunków?

- Do zaangażowania i pracy zawodników nie mam żadnych zastrzeżeń. Na pewne moje pomysły nie byli po prostu gotowi w mojej ocenie. Ja nie chce być rewolucyjny, tylko ewolucyjny. Do wszystkiego trzeba się dostosowywać. Jak rozpoczynałem pracę w KS Wiązownica i robiłem analizy to słyszałem stwierdzenia: wow, ekstrakalsa w Wiązownicy! Zawodnicy tak sobie żartowali i mówili, że poprzedni trenerzy nie robili takich konkretnych analiz, gdzie wycinali jakieś sytuacje. Ja nie chcę w nikogo uderzać, bo nie widziałem i nie chcę oceniać. Tylko na przykład, słyszałem, że wcześniej odprawy, jeśli były, to wyglądały tak, że zawodnicy przez 20 minut oglądali fragment meczu i mieli sobie popatrzeć na przykład na to, jak gra przeciwnik na ich pozycji, albo trener wymagał od zawodnika gry w dany sposób, ale on nie czuł się do tych wymagań przygotowany. Według mnie to jest strata czasu.

Natomiast z szacunku do piłkarzy ja chcę od nich tylko 20 minut skupienia i uwagi. W zamian za to chcę im pokazać konkrety. Analiza i praca nad taktyką też rozwija ich jako piłkarzy, im lepiej rozumieją grę tym łatwiej jest im podejmować decyzje i funkcjonować na boisku. Nie wiem czy ktoś zdaje sobie sprawę, że ja żeby przygotować 20 minutową analizę muszę obejrzeć 3 mecze, poświęcić na to kilka lub kilkanaście godzin. Później muszę powycinać te fragment i wyciągnąć to, co się powtarza w grze przeciwnika. Ewentualnie następnie zrobić jeszcze dynamiczne rysunki, żeby zawodnicy to jeszcze lepiej widzieli i to wszystko przełożyć na trening, po to, żeby wiedzieli, co mają robić jak wychodzimy na boisko. 

- Doskonale o tym wiem. Nie wiem czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę.... A jak ocenisz współpracę z Ernestem Kasią, czyli Panem i władcą klubu z Wiązownicy? 

- Każdy prezes jest panem i władcą swojego klubu. Ja do tej współpracy mogę podejść dwutorowo. Z jednej strony mam ogromny szacunek do prezesa za to, że w takim miejscu, na wiosce stworzył ten klub. To wszystko kosztowało dużo wysiłku, pracy, dobrej współpracy na różnych poziomach, żeby taki obiekt powstał, żebyśmy mieli takie warunki do treningu. Za to na pewno w kwestii podnoszenia profesjonalizmu klubu, jest dużo rzeczy do zrobienia. Nie powinniśmy patrzeć tylko na to jakich zawodników mamy, ale też jak dbamy o tych zawodników w postaci np. sztabu szkoleniowego, trenera bramkarzy, fizjoterapeuty i całego zaplecza. Fizjo czy trener bramkarzy nie gra, ale sprawia, że dzięki ich pracy drużyna może grać lepiej.

- Mówimy o tym, o czym rozmawialiśmy, żeby pracować tak jak w Ekstraklasie. Nie chodzi tylko o analizy, potrzebny jest też sztab szkoleniowy, bo pracy do wykonania jest mnóstwo... Jak to wyglądało w Wiązownicy?

- Od rundy wiosennej zaczęliśmy współpracę z fizjoterapeutą. Zależało na tym bardzo zawodnikom i mocno działałem w tym temacie. Odbywało się to w jakimś minimalnym wymiarze, ale chłopaki bardzo tego chcieli i mówili, że to byłoby dla nich ważne. Starałem się załatwić to w ten sposób, żeby udało się znaleźć fundusze na to od sponsora. Chciałem załatwić dobrą współpracę, żebyśmy na USG nie musieli czekać 2 czy 3 tygodnie tylko mieli to od ręki.

Chciałem, żeby miał kto zawodnikowi zrobić wcierkę, nakleić tejpa, przygotować go do meczu i tak dalej. Każda drużyna, z którą graliśmy w lidze, nie ważne czy to była bogata Wieczysta, czy mająca problemy finansowe Unia, każda drużyna otoczona była wsparciem sztabu, fizjo, trenera bramkarzy, czy kogoś kto nagrywał treningi lub mecze z drona. Przed meczem podchodzili do mnie trenerzy innych drużyn i żartowali, że widać, że jestem od wszystkiego. Chciałem, żeby chłopakom nic nie brakowało, więc musiałem dawać z siebie więcej i czasem robić za trzech.

- A jak było ze sprzętem potrzebnym do treningu?

- Wiadomo, że to wszystko jest infrastruktura. Przed treningiem chłopaki pytali się mnie co trzeba przygotować na trening. Mówiłem, że talerzyki, koszulki i piłki. Wiem jak to jest odbieranie jak trener czegoś wymaga, że to są fanaberie albo wizje. Natomiast wbicie zwykłego manekina w boisko pozwoli zawodnikowi sobie wyobrażać, że ma przeciwnika. Jeśli ja zamiast manekina kładę talerzyk i mówię wyobraź sobie, że tu stoi przeciwnik, to wyobraź sobie, że tu stoi przeciwnik...

To są naprawdę małe rzeczy, ale uwierz mi, jak zawodnik widzi profesjonalnie przygotowany trening i wychodzi na boisko gdzie ten trening jest rozłożony, to jego motywacja do pracy jest jeszcze większa. Na poziomie 3 ligowym są zawodnicy, którym to imponuje i czują się bardziej profesjonalni, dzięki tak małej rzeczy.

- Wiadomo, że sprzęt jest ważny. Natomiast dobrze mówisz jak to jest odbierane. Jak jest sukces to jest trener chwalony, że wprowadza nowość, jak sukcesu nie ma to jest nazwany filozofem co wymyśla piłkę nożną na nowo... 

- Ja to rozumiem, tylko chcę dodać, że nie chodzi o to, że teraz ma przyjechać tir sprzętu. Tylko chodzi o to, żebyśmy mogli sobie pomóc w treningu. Nawet żebyśmy mieli trzy kolory narzutek..., żeby tego nie brakowało, jakieś płotki, małe bramki. Ja również mam swój sprzęt, który przywoziłem. Na przykład jakieś obciążenia, gryf, gumy, żebyśmy w zimie mogli pracować na siłowni. To są rzeczy, które mam i które mogę spakować w samochód i przywieźć ze sobą. Natomiast nie powinno to tak wyglądać. 

- Wydaje mi się, że KS Wiązownica nie jest w tej kwestii wyjątkiem. W wielu klubach nie patrzy się na takie rzeczy tylko na zawodników i ile im się płaci...

- Wydaje mi się, że prezes Kasia nie do końca był świadomy z jakim charakterem zatrudnia trenera. Ja jestem osobą, która stara się bazować na faktach, na merytoryce i jeżeli się z czymś nie zgadzam, to chce mieć na to argumenty, a nie na zasadzie, bo tak. Jestem osobą, która bardzo dużo wymaga od siebie, a to przekłada się też na wymagania względem ludzi z którymi pracuję.

Jestem człowiekiem, który ma swoje zdanie i chcę tak organizować swoją pracę, żeby ta moja praca była na moich zasadach i żebym to ja w ostateczności miał zdanie na temat tego, jak będzie wyglądała gra i zestawienie zespołu. Nie było to dla mnie łatwe, ale myślę że dla żadnego szkoleniowca nie jest, żeby walczyć o jak najwyższe miejsce w Pro Junior System i jednocześnie o cele sportowe, ale zaakceptowałem to. To było jasne od początku, a miałem nadzieję, że też prezes wiedział jaki styl preferuję, jakim trenerem jestem i po prostu brał mnie z całym inwentarzem. 

Warchoł: Musiałem patrzeć na komfort pracy

- Jednym z powodów zwolnienia jak mówisz był radosny futbol, ale od początku było jasne, że tak ma grać KS Wiązownica... Myślisz, że prezes myślał, że będzie miał większy wpływ na zespół?

- Nie wiem. Być może tak było, bo nie rozmawialiśmy o tym. Wydaje mi się, że prezes Kasia myślał, że z racji tego, że ja jestem młodym trenerem, to być może będzie miał większy wpływ na podejmowane przeze mnie decyzje. Nie wiem tego do końca, mogę się mylić. Natomiast to są moje jakieś tam przemyślenia i nie ukrywam, że rozmowy z prezesem praktycznie co tydzień były bardzo trudne. Bywały też takie momenty, że podpalałem się dosyć mocno.

Z jednej strony moje zaangażowanie to jest jedno. Z drugiej strony bardzo duże koszty ponosiła moja rodzina. Ja też musiałem patrzeć na komfort pracy, na komfort życia mojej żony i synka. Poza tym, być może nie każdy zdaje sobie sprawę, że trener też jest człowiekiem. Jak ktoś sobie tego nie uzmysłowi to będzie miał problemy we współpracy.

- Z tym nawet nie ma co polemizować. Komfort pracy jest najważniejszy...

- Ja wychodzę z założenia, że ja w życiu mam wszystko co jest najważniejsze. Mam zdrowego synka i kochającą super żonę! Piłka nożna jest najważniejszą z mniej ważnych rzeczy dla mnie. 

- Tak jak powiedział kiedyś Bill Shankly...

- Tak, dokładnie, więc ja się nie będę zabijał o to, że ja muszę tam pracować. Wolę pozostać autonomiczny, profesjonalny i nie dać sobie wchodzić na głowę, bo pierwsza rzecz to szacunek do drugiego człowieka i ja też wymagam szacunku dla siebie, a czasem prezes o tym zapominał. Przede wszystkim sam siebie muszę szanować, więc na pewno ta współpraca nie była łatwa, ale wydaje mi się, że mimo wszystko, gdzieś tam potrafiliśmy dobrze funkcjonować.

 Tak jak wspomniałeś, jak jest dobrze to cię klepią po ramieniu. Był taki moment w zimie, gdzie siedzieliśmy w klubie, długo gadaliśmy sobie w takim szerszym gronie i odniosłem wrażenie bardzo dużego zadowolenia z tego, co już jest. Mieliśmy 22 punkty, mimo tych porażek to w klubie byli zadowoleni. Z drugiej strony wiem, że np. z Karpatami Krosno w rundzie jesiennej grałem o życie, choć nikt mi tego wprost nie powiedział.

- Pamiętam, że to mi mówiłeś tuż przed rozpoczęciem tego meczu...

- Teraz było tak samo. Jak jechaliśmy na Podhale Nowy Targ to miałem świadomość, że jak przegramy to prezes może mnie zwolni, ale to bardziej wynikało z tego, że nasze rozmowy były trudne co tydzień. W zasadzie coraz trudniejsze. Odnoszę też wrażenie, że miałem bana medialnego ze strony prezesa. Chodzi mi o cenzurę na to, co ja mam powiedzieć, bo nie do końca prezesowi się podobały moje wypowiedzi do mediów czy komentarze. Uważam, że nie do końca jest fair w stosunku do trenera, że ktoś próbuje ingerować w to, co trener mówi, a jak trenera nie da się utemperować, to można zagadać z dziennikarzem, żeby po prostu nie dzwonił do trenera. 

To nie są rzeczy, które mam dane na faktach albo ktoś mi powiedział, że tak było. Po prostu domyślam się, że tak to mogło funkcjonować. Po moim zwolnieniu, jak przeczytałem Na Nowiny24 wypowiedź „przypadkowo spotkanego kibica” pod stadionem w Wiązownicy, który powiedział, że od dłuższego czasu nie było chemii między zawodnikami a trenerem, to zastanawiam się, który dziennikarz Nowin czy PodkarpacieLive jedzie specjalnie do Wiązownicy, żeby spotkać przypadkowego kibica KS Wiązownica i zapytać go o sytuację związaną ze zmianą trenera... 

Czytam zapowiedź kolejki i mamy tam wypowiedzi innych trenerów podkarpackich drużyn. Natomiast w Wiązownicy wypowiadał się dyrektor sportowy... Wtedy zastanawiam, dlaczego dziennikarze nie chcą do mnie zadzwonić i zapytać o komentarz przed meczem?

- Chciałbym trochę odejść od tego tematu. Praca w KS Wiązownica była dla Ciebie debiutem w 3 lidze. Jaka jest największa różnica pomiędzy 3 a 4 ligą Twoim zdaniem? 

- Uważam, że czwarta liga jest solidna. Są tam ciekawi trenerzy, którzy mają swoje pomysły i też starają się profesjonalnie pracować, bo dla wielu trenerów, tak jak i dla mnie, czwarta liga była szansą na wybicie się. W czwartej lidze też są ciekawi zawodnicy z przeszłością w wyższych klasach rozgrywkowych. Wydaje mi się, że w 4 lidze organizacyjnie wiele zespołów leży.

Dla gracza z 4 ligi to duży przeskok do 3, bo wszystko dzieje się szybciej. Naprzeciwko siebie masz gości, którzy już w większości przypadków, albo grali w drugiej lidze, gdzieś kręcili się koło szczebla Centralnego, albo masz już takich kozaków, co na poziomie 3 ligi zagrali 300 meczów. Intensywność jest większa. Jak młodzi zawodnicy przyjeżdżali do mnie na testy, a było ich sporo, również z 4 ligi, to pierwsze na co zwracali uwagę, że już sam trening był dla nich wymagający i bardzo intensywny. 

- Upraszczając, po prostu poziom jest dużo wyższy...

- Potwierdzam, że poziom jest wyższy i nie wszystkie drużyny czwartoligowe mogą grać w 3 lidze. Nie wszystkie trzecioligowe w 2 lidze i tak dalej. Skądś ta hierarchia się bierze. Inna też jest otoczka spotkań w 3 lidze. Chodzi mi o transmisje, stadiony. Jedziesz na przykład na Avie Świdnik, Siarkę Tarnobrzeg, na stadionach pojawia się więcej kibiców, częściej grasz przy światłach. To wszystko podkręca te emocje. Jednych zawodników to może nakręcać, a innych parzyć. Nie można powiedzieć, że różnica poziomów jest niewielka. Moim zdaniem jest duży przeskok.

- Kończąc powoli chcę zapytać o Twoją przyszłość. Zostałeś asystentem Dariusza Liany w kadrze Podkarpackiego ZPN-u, ale podejrzewam, że to zajęcie doraźne. Planujesz odpoczynek czy czekasz jeszcze na telefony przed końcem sezonu 2023/24?

- Ostatnie tygodnie to był czas na zmianę trybu życia. Wyprowadziliśmy się z Jarosławia i wróciliśmy do domu. Żyliśmy na walizkach z żoną i synkiem, jeździliśmy w tę i z powrotem. Poświęcam wolny czas na analizę pod kątem statystycznym meczów KS-u Wiązownica, żeby wyciągnąć wnioski. Jeden mecz to około sześciu godzin pracy. Planuję też czas do końca sezonu wykorzystać na staże i w końcu mam czas na zobaczenie kilku meczów na wyższym poziomie nić 3 liga.

- W jakich klubach?

- Jestem umówiony z trenerem Tomaszem Tułaczem w Puszczy Niepołomice. Chciałbym to wykorzystać choćby pod kątem straconych bramek. Interesuje mnie praca trenerów w Ekstraklasie, żeby coś z tego wyciągnąć dla siebie. UEFA Regions Cup to fajna przygoda i doświadczenie. Można poznać szerzej zawodników z 4 ligi, nawet w kontekście mojego przyszłego klubu. Poza tym czekam na telefony. To nie jest też tak, że patrzę tylko w telefon, żeby ktoś zadzwonił, ale nie chciałbym, żeby świat piłkarski o mnie zapomniał.

Warchoł: Oddaliśmy piłce bardzo dużo wraz z żoną. Chcę, aby to szło do przodu

- A podjąłbyś się pracy w roli asystenta, gdybyś taką dostał ze szczebla centralnego?

- Znam siebie i to co najbardziej mnie kręci, to bycie pierwszym trenerem. W tym jestem w stanie najbardziej wykorzystać swoje umiejętności i potencjał. Chcę zrobić progres. W poprzednim sezonie byłem w 4 lidze, teraz byłem w 3. Byłoby super dostać szansę na poziomie 2 ligi. Uważam, że merytorycznie i mentalnie jestem gotowy na takie wyzwanie. Jeśli nie będzie takiej szansy to chciałbym zostać w 3 lidze. Ważne jest dla mnie to, aby w nowym klubie środowisko pracy było skoncentrowane na ambitnym celu i ceniło profesjonalizm.

Jestem perfekcjonistą i wszystkie rzeczy jakie robię muszą być na najwyższym poziomie... Po prostu przykładam bardzo dużą wagę do tego jak to wszystko wygląda i działa. Często męczy mnie to, że ten perfekcjonizm nie wszędzie się sprawdza. To jest trochę moją wadą. Chciałbym robić coś perfekcyjnie, a nie wszędzie mogę. Czasem mnie to irytuje. Natomiast zawsze szukam rozwiązań, a nie użalam się nad sobą. Nie wiem czy zdecydowałbym się na 4 ligę. Poza tym kwestie finansowe nie są dla mnie aż tak ważne, ważniejszy jest rozwój i komfort życia dla mojej rodziny.

Chciałbym spełniać swoje ambicje zawodowe. W przyszłości chcę zrobić kurs UEFA Pro i kiedyś pracować w Ekstraklasie jako pierwszy trener. Gdybym nie miał innych propozycji, a była szansa współpracować z kimś w roli asystenta, od kogo mógłbym się uczyć, to wolałbym to niż nie robić nic. Tyle tej piłce oddaliśmy razem z żoną i chcę, aby to szło cały czas do przodu.

Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 20

Rozwiąż działanie =

kibic 2024-04-26 10:25:22

no niczym Murinio. Ty powinieneś podziękować że ktoś dał Ci szanse zaistnieć w 3 lidze bo takiej juz nie dostaniesz więcej a nie opowiadać że ci pachołka brakowało na treningu. Żenada

lonia 2024-04-26 10:27:51

wracaj do Polonii tu bedziesz miał wszystko tylko najwyżej za darmo, bez wypłaty będziesz pracował

~anonim 2024-04-26 10:34:44

Trener profesjonalny Pali Fajki przy młodzieży?

Znafca 2024-04-26 10:36:59

Jak Ci brakuje tematów na portal piłkarski, to zawsze można do poczciwego Waldemara zadzwonić czy napisać. Będziesz z tego mógł elaborat czy inne wypracowanie stworzyć, bo pan Waldemar ma bardzo dużo do opowiadania;)

Ksw 2024-04-26 10:53:10

Waldek wszyscy mieli cie tam dosc, a najbardziej zawodnicy uwierz mi

anon 2024-04-26 11:10:46

czy jak grasz w gierce razem z asystentem synem prezesa to jest profesjonalizm ? Robisz gierki 6 na 6 na całe boisko to jest profesjonalizm ? Masz jednego asystenta który w ogóle nic nie dodaje na treningu tylko jest tam i gra w lotki i sobie kopie na boisku. Mówisz że nie będziesz brał zawodników z 4 ligi bo nie ocenisz go na podstawie tej ligi a prosisz tego samego zawodnika żeby był na sparingu przeciwko drużyny z 4 ligi, jaki to ma sens.. Ty jesteś mega profesjonalny guardiola.

~anonim 2024-04-26 11:15:20

Najwięcej hejtu dają tu którzy myślą że się znają na piłce. Większość prezesow i trenerów to jest niszczenie piłki nożnej przez swoje ego.

hahahah 2024-04-26 11:21:08

Co ty opowiadasz za farmazony. Kasia cię poprostu zdeptał jak kiepa i tyle. A w Polonii każdy piłkarz też powie to co u nas. Analizy twoje to się nadają ale chyba moczu. Nie martw się odpalaj drona i w B klasie nawiguj zza stodoły.

~anonim 2024-04-26 11:21:23

to co gość jest odjechany.... ta plaga dopiero zaczyna swoje żniwo. Z daleka od takich

Janko Buszewski 2024-04-26 11:23:10

Ten klub powinien nazywać się KS Kasiownica, prezes z wybujałym ego ustalający skład, sprzeciwiasz się to cię nie ma.

~anonim 2024-04-26 11:31:14

Poznałem właśnie mesjasza futbolu !!!!!! Nie posiadam się ze szczęścia

Obserwator 2024-04-26 11:58:07

Trener, najpierw sadzisz na portalu wywiady rzeki, a teraz się roztłumaczasz. Sam mówiłeś, że każdy dzień pracuję się tak jak w ESA. Wyniki były dalekie od założeń i to w zabawnej lidze. Slogany nie wystarczą do sukcesu.

~anonim 2024-04-26 13:20:49

Gosc mówi o samej analizie jak by to była jedyna kompetencja Trenera? A jak z psychologia? Z pracy z ludźmi? Popularna czutka "nos"trenera.0.Gosc odklejony totalnie

Oj 2024-04-26 15:14:30

Waldek, milczenie jest złotem. Wylewanie żali Ci nie pomoże, dużo gadasz a mało robisz. Gadaniem też drużyny nie przygotujesz.

Do Buszewski 2024-04-26 15:18:24

Jakby Prezes ustalał skład trenerowi to by go nie wywalił. A że trener ustawiał h***jowo i brak było wyników to wyleciał. Oczywiste ha,ha

~anonim 2024-04-26 16:04:39

Każdy wie jakim człowiekiem impulsywnym jest Ernest. Uczy się piłki i oby zrozumiał że nie wszystko co złe w klubie to wina innych niż zarządu

PIWODA 2024-04-27 09:27:48

co za idiota jak taki człowiek może szkolić młodych zawodników w przemyślu to ty rządzić mogłeś u dyzmy pod grzybkiem razem ze szkodnickim i colobo loda robić w wiązownicy kasia lodów nie lubi to cię w*********ył w małopolsce jesteś spalony gdzie ty hochsztaplerze będziesz pracował

marcin dyzma vel kowalski 2024-04-27 09:31:04

Walduś wracaj do nas tęsknię za tobą

kibic 2024-04-27 09:45:11

tak czytam ten wywiad i jestem w szoku co za niewdzięczny człowiek na tej kanapie co go w polonii pytali gdzie postawić to go chyba sami zawodnicy wynieśli tak zarządzał drużyną i klubem zbawca polonii

Info 2024-04-27 21:33:59

Waldek fajna teoria ale brakuje charakteru do pracy jako pierwszy trener.
Analityk albo teoretyk to max. Soko powodzenia może się uda ale musisz dobra taktykę dobrać i mieć szczęście bo będzie ciężko. Ta ekipa nie jest na awans i walkę z każdym w 3 lidze i może ale nie musi się udać utrzymać

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij