2020-02-17 10:02:00

Szymon Szydełko: Trenerzy muszą ciągle się rozwijać. W tym zawodzie nie ma drogi na skróty

foto. Radosław Kuśmierz
foto. Radosław Kuśmierz
Wywiad z Szymonem Szydełko, trenerem Stali Stalowa Wola. Rozmawiamy na tematy, które interesują sporą rzeszę kibiców. Sprawdźcie, dlaczego polscy trenerzy nie znajdują pracy za granicą albo dlaczego młodzi piłkarze przepadają w piłce seniorskiej. 
 
- Na początek zapytam o Stal Stalowa Wola, bo wielu kibiców ciekawi jak idą wam przygotowania do rundy wiosennej. Wracacie teraz do domu, nie możecie się już doczekać tego powrotu?
 
- Każdy z nas czeka na to, żebyśmy mogli już wrócić do siebie. Jest to nasze można powiedzieć ciche marzenie, żeby grać już na własnym stadionie. Na pewno nas to w jakimś stopniu napędza. Moi zawodnicy są profesjonalnymi piłkarzami i nie mam żadnych problemów z namawianiem kogoś do ciężkiej pracy. Grupa, która z nami została po jesieni jest to zespół starannie wyselekcjonowany na typowo takich ludzi, którzy będą pasować do naszego modelu grania.
 
Uzupełniliśmy skład piłkarzami, takimi którzy po pierwsze pasują do nas swoim profilem, a oprócz tego znamy ich dobrze i wiemy co potrafią wnieść do drużyny. Zespół z pewnością został wzmocniony ludźmi, którzy pasują do naszej koncepcji.
- Odszedł od Was Robert Dadok, jedna z ważniejszych postaci waszej drużyny. Jak wam się udało go zastąpić?
 
- Robert Dadok był dla nas ważną postacią na jesieni, ale taka jest naturalna kolej rzeczy w życiu piłkarza, jeżeli ktoś zapracuje sobie na to, żeby iść grać wyżej to trzeba mu pogratulować i trzymać za niego kciuki. Zastąpiliśmy go Dominikiem Chromińskim, który przyszedł do nas ze Stali Rzeszów, daje nam bardzo dużą jakość i jest to super zawodnik. To jest właśnie zastępstwo za Dadoka, oprócz tego dobrze prezentował się na tej pozycji Bartłomiej Ciepiela, który wraca po urazie, ale jeśli uda nam się go doprowadzić do dyspozycji z jesieni, to z pewnością też dziurę po Robercie załata. Mamy jeszcze Michała Płonkę, który jest w dobrej dyspozycji i daje sporo jakości drużynie. 
 
- Teraz może nieco zmieńmy temat. Jest Pan jednym z młodszych szkoleniowców w II lidze. Co jest potrzebne, młodemu trenerowi do prawidłowego rozwoju?
 
- Przede wszystkim musi się chcieć cały czas rozwijać, musi poświęcić dużą część życia prywatnego, zrezygnować z wielu przyjemności, po to żeby żyć cały czas piłką. W tym zawodzie nie ma drogi na skróty, bo jeśli robisz coś dobrze, to twój zespół pracuję i wygląda tak jak tego chcesz, a jeśli stawiasz na przypadek to później twój zespół jest też przypadkowy. Także najważniejsze jest poświęcenie i oddanie się temu, co chcesz osiągnąć.
 
- Jak powinna wyglądać droga szkoleniowca do na przykład II ligi? Jest jakiś utarty schemat czy każda kariera wygląda inaczej?
 
- Każda droga wygląda inaczej. W wielu karierach decydują różne rzeczy - ja na to, żeby dotrzeć do II ligi musiałem bardzo ciężko pracować, bo z żadną drużyną z którą wspópracowałem, nie zrobiłem awansu, który by tą karierę przyspieszył.
 
Ja tylko trenując Karpaty Krosno otarłem się o grę w barażach, ale ogólnie jeśli nie jest się w drużynach, które chcą szybko awansować i mają na to środki, to trener musi w każdym klubie, w którym był zostawiać dobrą opinię i wykonywać ciężką pracę, bo to w przyszłości zaprocentuje. W moim przypadku była to praca krok po kroku, w każdej drużynie starałem się zaszczepić swoją tożsamość i wydaję mi się, że to spowodowało awans do II ligi.

- Polscy szkoleniowcy coraz częściej zmieniani są jak rękawiczki w czołowych klubach przez prezesów. Jak Pan myśli, skąd to się bierze? 

- Ja jestem teraz innego zdania. Wydaję mi się, że prezesi podchodzą do tego nieco roztropniej niż było to kiedyś. Dawniej potrafili zmienić trenera po jednym czy drugim złym wyniku. Teraz wiadomo, że trenerzy też tracą pracę, ale prezesi podchodzą do tego inaczej.

Uważam, że jeżeli prezes zatrudnia jakiegoś szkoleniowca, to musi wiedzieć komu daję prace i wiedzieć co ten trener mu da. Najważniejsze żeby dać mu czas, bo nie da się z marszu kogoś przystosować do swojej filozofii gry. Jeżeli prezes zmienia trenera częściej niż co pół roku, to nie może oczekiwać od tego szkoleniowca sukcesów. Przez tak krótki okres zespół dopiero zaczyna funkcjonować, tak jakby trener tego oczekiwał. 

- Myśli Pan, że zmiany wynikają z tego, że klubami rządzą osoby nie mające pojęcia o piłce nożnej?

- Nie, myślę że na pewno tak nie jest. W wielu klubach to nie są przypadkowi ludzie i trudno powiedzieć, że ktoś tam nie ma pojęcia. Generalnie to wywodzi się z tego, że prezesi są poddani presji mediów i przez to tracą cierpliwość. Jeśli widzą, że jedna, dwie osoby zaczynają atakować trenera, to tracą spokój i najlepiej jest im zmienić trenera, żeby nie spadła na niego fala krytyki. Wydaję mi się, że w tym aspekcie prezesi powinni być bardziej odporni na presję i krytykę z boku.

My trenerzy musimy żyć z tą presją, która dotyka nas z każdej strony – tak samo prezesi, jeżeli nie będą się bali postawić na swoim i nie będą ulegać prasie, która często chce zwolnić trenera, jeśli mu nie idzie, to wydaję mi się, że na tym tylko skorzysta polska piłka. Tego życzę prezesom, żeby byli często wyrozumiali i sprawdzali pracę trenera nie poprzez wpisy internautów na forum, tylko po tym, jaką robotę wykonuję w klubie. Tak, jak Pan wspomniał wielu szkoleniowców traci pracę przedwcześnie, nie dostając szansy na pokazanie tego, na co ciężko pracowali.

- Może to trochę oklepane pytanie, ale ciekawy jestem Pana opinii. Dlaczego Polscy trenerzy nie znajdują pracy za granicą?

 - Z prostego powodu, jeśli trener chce wyjechać na zachód, to tam każdy szkoleniowiec nawet grup młodzieżowych włada bardzo dobrze językiem angielskim. Ta bariera komunikacyjna to główny powód, który hamuje wyjazdy polskich trenerów za granicę.
 
- Zejdźmy już trenerów i przejdźmy do piłkarzy. Chciałem się dowiedzieć, jak wygląda skauting w klubie drugoligowym, bo domyślam się, że nie szukacie piłkarzy po trzecich ligach hiszpańskich. Skąd pozyskujecie młodych zawodników?
 
- Przede wszystkim bierzemy tych zawodników z ciągłej obserwacji niższych lig. Ja mogę powiedzieć o młodych zawodnikach pozyskiwanych do pierwszej drużyny. Staramy się obserwować 4 ligę podkarpacką oraz niższe ligi i po prostu tych zawodników, którzy wyróżniają się tam dokładnie śledzimy i zapraszamy  do nas. Jeśli chłopak jest w stanie utrzymać się na niższym poziomie, grając cały czas to przepis młodzieżowca daję mu duże szanse na grę na wyższym poziomie.
 
U nas kilka osób się tym zajmuję, nie mamy takiego typowego człowieka od skautingu. Dużą pracę wykonuję dyrektor sportowy Wojtek Fabianowski, robię to ja i mój asystent Konrad Bober i po prostu, gdy znajdziemy odpowiedniego zawodnika, to mamy taką burzę mózgów i jeśli jest tego warty, to próbujemy go pozyskać do siebie.
 
- Wielu młodych piłkarzy po zakończeniu wieku juniorskiego przepada na szczeblu seniorskim. Jak Pan myśli, czym to jest spowodowane?
 
- To samo pytanie mogę Panu zadać. Wielu trenerów się nad tym zastanawia, ja mam swoją opinię na ten temat. Ci zawodnicy są za długo trzymani w grupach juniorskich, dla mnie piłkarz, który jest obiecujący powinien być jak najszybciej przeniesiony do drużyny seniorskiej i ogrywać się nawet w niższej lidze. Piłka seniorska to zupełnie inne tempo, kultura gry, fizyka i zmierzenie się z presją, bo to już nie są rozgrywki młodzieżowe.
 
- Czyli zgodzi się Pan z tym, że cały sezon w III lidze dla młodego zawodnika jest lepszy niż w CLJ?
 
- Jeśli zawodnik gra w III lidze cały sezon to jest dla niego duży sukces. Ja uważam, że 3 liga gr. IV stoi na bardzo wysokim poziomie i jeśli taki zawodnik jest w stanie utrzymać się w składzie przez dłuższy czas, to spokojnie może w przyszłym sezonie liczyć na angaż na wyższym szczeblu. Podsumowując, gra w 3 lidze dla młodego zawodnika jest dużo lepsza niż w Centralnej Lidze Juniorów.
 
- Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale często się zdarza, że piłkarze po transferze z II ligi radzą sobie z powodzeniem na tym najwyższym poziomie (przykład. Michał Trąbka – ŁKS). Myśli Pan, że wynika to ze słabego poziomu Ekstraklasy czy z wyszkolenia danego piłkarza?
 
- Myślę, że wynika to z tego, że na niższym szczeblu mamy świetnych piłkarzy z polskim paszportem, a którzy nie mają takiej siły przebicia menadżerskiego jak w Ekstraklasie i dlatego tak mało zawodników z 2 ligi trafia gdzieś tam do góry, bo ich miejsce zajmują piłkarze z innym paszportem, którzy nie radzili sobie w innych ligach i przychodzą grać do naszej ligi.
 
Pokazuje to przykład Michała Trąbki i niewielu oprócz niego zawodników, którzy dostaną szansę w wyższej lidze, a zauważmy, że żeby dostać się na szczebel centralny z 2 ligi, trzeba zagrać wybitną rundę. Z pewnością dużo lepszą niż zawodnicy z zachodu, którzy przyjeżdżają do polskiej ligi nie mając takiej liczb, a u nas gracz musi strzelić 8-10 bramek, żeby trafić do jakiegoś kręgu zainteresowań mocnego klubu. Ja uważam, że właśnie tutaj popełniamy błąd, idąc za bardzo w piłkarzy, którzy w swoich rodzimych ligach nie zaistnieli.
 
- Zgodzę się z tym, co Pan mówi, na przykład do Korony Kielce ostatnio dołączył zawodnik z szóstej ligi angielskiej i jeden z najgorszych skrzydłowych jacy byli w Ekstraklasie. Można stwierdzić, że zarobią pewnie nie mniej niż Polacy, a na boisku wiele nie pokażą.
 
- Nie znam tych zawodników, którzy przyszli do Kielc, ale Korona pokazuje, odmienną politykę transferową, daleką od mojej wizji. Oczywiście, nie tylko oni, ale są też inne kluby, które działają podobnie. Nie jestem od oceny tego, bo tym powinni się zająć ludzie, którzy rządzą tamtym klubem. Ja po prostu bardziej chcę zwrócić uwagę, na to żeby skauting tych klubów był bardziej skierowany na nasze ligowe podwórko niż na zagraniczne. To rozwija naszą piłkę, bo jeśli my ogrywamy, tak jak Pan powiedział zawodnika z szóstej ligi angielskiej, robiąc to kosztem naszych chłopaków, to jest to rzecz, która nie ciągnie polskiego futbolu do góry, tylko raczej w odwrotnym kierunku.
 
- Minęło już trochę czasu odkąd ostatni klub z Podkarpacia grał w Ekstraklasie. Widzi Pan jakąś przyczynę tej niemocy piłkarskiej w naszym województwie?
 
- Nie powiem, że widzę przyczynę, bo jesteśmy jednak biedniejszym regionem i to jest duży problem w tym wszystkim. Nie mamy kopalni, nie mamy aż tak rozwiniętego przemysłu jak na przykład na Śląsku, gdzie to miało duży wpływ, swego czasu na to, że te drużyny były tak wysoko.
 
Mogę powiedzieć, że widzę progres, bo są drużyny, które chcą się rozwijać jak Stal Stalowa Wola, która ma teraz przepiękny obiekt i będzie chciała dołożyć sportowy sukces do tego wszystkiego. Są kluby rzeszowskie - Resovia, Stal, które zrobiły duży progres i widać po ich działaniach, że chcą grać wyżej. Stal Mielec, która, mam nadzieję, za pół roku wywalczy sobie awans do Ekstraklasy, bo jest obecnie na miejscu premiowanym. Mam nadzieję, że już wkrótce podkarpacka piłka dołączy do tej elity i też będzie miała w składach dużo zawodników z polskim paszportem.
 
- Wspomniał Pan o rozwoju, a do tego potrzebne są pieniądze. Ostatnio dość dużo mówi się o tym, że bogaci inwestorzy nie wchodzą w polską piłkę ze względu na fanatycznych kibiców. Jest według Pana jakiś sposób, żeby zażegnać ten problem?
 
- Ja uważam, że to jest trochę wyolbrzymione. Jak się ogląda ligę włoską, to tam jest dopiero fanatyzm i czysty rasizm. Ja oglądam bardzo dużo tej ligi i myślę, że nasi kibice są bardzo często stawiani w złym świetle, a dużo się już zmieniło od poprzednich lat. Musimy zdawać sobie sprawę, że to nadal nie jest środowisko krystalicznie czyste, ale ta kultura bardzo poszła do przodu. W wielu przypadkach jest tak, że działacze faktycznie boją wejść się w tę piłkę przez kibiców, a nie raz jest to mocno przekoloryzowane.
 
Rozmawiał Dominik Pasternak

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij